wtorek, 31 grudnia 2013

dwudziesty trzeci tatuaż.



„a gdy dzieli nas od przepaści krok
chcę tylko czuć, że cię mam przy sobie”


Miesiąc później
MICHAŁ
Przez ostatni miesiąc myślałem tylko o niej. Miałem tak dużo czasu, że zdążyłem przeanalizować całą naszą dotychczasową znajomość pod nowym kątem. Doszedłem do jednego wniosku – największą ironią losu jest to, jak bardzo potrafimy docenić konkretną osobę, dopiero wtedy, gdy jej zabraknie obok nas. Przekonuję się o tym na własnej skórze. Przecież to Tośka, mimo swojego niepokornego charakteru, trwała przy mnie najwytrwalej, odkąd się tylko poznaliśmy. To właśnie ona postawiła mnie na nogi po rozstaniu z Moniką, z którą miałem przecież tyle planów na życie. To Czarna wyciągała mnie w tamtym czasie z dołka, ciągając mnie na wszelakiego rodzaju imprezy czy na miasto, bym się rozerwał i przestał rozpamiętywać rozstanie albo najzwyczajniej w świecie siedziała ze mną godzinami w czterech ścianach tylko dlatego, żebym nie był sam. To Tosia uznała, że oferta Jastrzębskiego Węgla spadła mi z nieba, bo dzięki temu wyprowadzę się z Warszawy, która przypominała mi na każdym kroku o mojej byłej dziewczynie, i że właśnie to pomoże mi w definitywnym zakończeniu rozdziału pod tytułem: Monika. I miała rację. Nic w tym nie powinno być dla mnie dziwnego, przecież to zawsze do Czarneckiej kierowałem swoje kroki, gdy miałem jakiś problem. A gdy musiałem podjąć jakąś ważną decyzję w moim życiu, to jej zdanie liczyło się dla mnie najbardziej, ponieważ tylko ona potrafiła doskonale ocenić konkretną sytuację jak i danego człowieka. Dlaczego więc tym razem nie posłuchałem jej słów, tylko związałem się z Justyną, jakby chcąc tym zrobić jej na złość? Nie potrafiłem zrozumieć, co we mnie wstąpiło, że stałem się taki złośliwy w stosunku do Czarnej, jakby przyjemność sprawiało mi zadawanie jej ran…
Jakby tego było mało, z każdym kolejnym dniem spędzonym z blondynką przekonywałem się coraz boleśniej, jak wielkim błędem było związanie się z Zarzycką. A to z jednego, prostego powodu – Justyna nie była Antosią. W nawet najmniejszym stopniu jej nie przypominała. Ba, nie dorastała jej do pięt pod jakimkolwiek względem. Doszło do tego, że obecność Zarzyckiej w mieszkaniu zaczęła mnie irytować. Unikałem jej jak ognia, a gdy zdarzało się, że byliśmy w tym samym czasie w mieszkaniu, nie zwracałem na nią uwagi, kompletnie nie słuchając tego, co do mnie mówi. Byłem nieobecny duchem, ponieważ wciąż zastanawiałem się nad jednym i tym samym – w jaki sposób mógłbym odzyskać Tośkę, z którą wciąż nie mogłem się skontaktować. Nie dziwiłem się temu szczególnie, w końcu znałem Czarnecką nie od dziś. Jej zaciętość jednak zaczynała mnie coraz bardziej niepokoić. Obawiałem się bowiem, że nigdy nie zasłużę na jej wybaczenie. Tośka jest przecież taką osóbką, która gdy się uprze, to naprawdę długo potrafi trzymać w sobie urazę. Pod wpływem tych wszystkich myśli coraz bardziej plułem sobie w brodę, że doszedłem do takich wniosków dopiero wtedy, gdy ją straciłem. Miałem nadzieję, że nie na dobre, bo nie wiem, jakbym to zniósł…
Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nie miałem z kim porozmawiać o tym, co mnie męczyło. Przez Justynę bowiem nie straciłem tylko Czarnej, ale również i resztę moich niezawodnych przyjaciół. Zbyszek od prawie trzech miesięcy się do mnie nie odzywał – dokładnie, to od momentu jego wyprowadzki z Jastrzębia-Zdroju i naszej kłótni na temat dziewczyn. A Błażej? Odkąd tylko Tośka zniknęła, także nie chciał ze mną gadać – pewnie pluł sobie w brodę, że w ogóle nas ze sobą poznał… Zostałem więc sam z koszmarnym mętlikiem w głowie, którego nie umiałem uporządkować.
Najgorsze były noce. Wtedy wszystkie myśli się kumulowały i nie dawały mi spać. A kiedy już udało mi się zasnąć, przed moimi oczami pojawiała się twarz Tośki wykrzywiona smutkiem, która rozrywała mi serce na małe kawałeczki. Wiedziałem bowiem, że jej stan jest spowodowany moim zachowaniem, którego nie mogłem cofnąć. Powoli docierało też do mnie, że moje prawdziwe uczucia do Czarnej były zupełnie inne niż sądziłem i ukryte tak głęboko, że sam nie miałem o nich pojęcia. I jeśli dłużej się zastanowić nad moim ostatnim zachowaniem, to wszystko coraz bardziej układało mi się w całość. Dlaczego tak bardzo mi zależało, aby Tośka przeprowadziła się wraz z nami do Jastrzębia? Przecież mogła zostać w Warszawie, a to jednak ja nalegałem, aby zamieszkała z naszą trójką na południu Polski. Nie Błażej – jej najlepszy przyjaciel, nie Zbyszek, który od początku miał do niej jakąś słabość, tylko ja. Dlaczego to jej zdanie było dla mnie zawsze najważniejsze? Dlaczego to właśnie z nią chciałem spędzać każdą wolną chwilę? Cieszyły mnie wszelakiego rodzaju drobnostki, bylebym tylko miał ją obok siebie… dlatego też tak często myślałem o niej podczas wszelakiego rodzaju wyjazdów i zgrupowań – najzwyczajniej w świecie za nią tęskniłem. Dlaczego byłem tak wściekły o Simona? Złość na siebie o to, że nic nie robię, przenosiłem na Tośkę, bo najzwyczajniej w świecie się bałem, że ktoś może zająć moje miejsce przy jej boku. Dlaczego więc zachowywałem się w ciągu ostatniego pół roku jak jakiś skończony buc i palant? Czyżbym przyjął podobną taktykę, jak wtedy, gdy spodobała mi się Monika? Co prawda było to w podstawówce, ale jak widać – z tego się nie wyrasta. Wtedy ciągnąłem Monię za włosy, żeby tylko zwrócić na siebie jej uwagę. Teraz świadomie raniłem Tośkę, aby uświadomić jej i jednocześnie sobie, że ją kocham.
Tak, kocham Antoninę Czarnecką. Tylko i wyłącznie ją.
Już nad morzem powinienem domyślić się, co do niej czuję. Ten zawód, kiedy Tośka zdecydowała, że będzie w pokoju z Błażejem, a nie ze mną. Ta zazdrość, gdy widziałem, jak inni faceci się za nią oglądają na plaży. Ten niepokój, kiedy poszła sama na imprezę i przez pół nocy jej nie było. I najważniejsze – ta niesamowita chęć, by ją pocałować, kiedy skończyliśmy nasz duet na karaoke. Jak mogłem nie zauważyć tego, co się święci?!
Westchnąłem, uświadamiając sobie swoją własną głupotę. Kochałem Tośkę, a jednocześnie zniechęcałem ją do siebie, gdy związałem się z Justyną i raniłem ją swoim zachowaniem przez ten cały czas. To przecież ona jest miłością mojego życia. Nie Justyna, która nigdy w jakiś specjalny sposób mnie nie interesowała. To Tośka zaprzątała moją głowę, to o niej myślałem każdego dnia… To z nią chciałem spędzić każdą chwilę. Dlaczego dotarło to do mnie dopiero teraz?!
Zły na siebie pchnąłem drzwi od mieszkania ciotki Krystyny znajdującego się w jednym z warszawskich blokowisk, gdzie w tym roku spędzaliśmy Boże Narodzenie. Miałem co prawda wolne tylko w wigilię i pierwszy dzień świąt, jednak mimo to zaraz po ostatnim meczu ligowym przejechałem wraz z Justyną przez pół Polski, by być w tym czasie wśród najbliższych. Wigilię spędzałem z rodzicami i siostrą mamy, a następnego dnia miałem zostać przedstawiony rodzicom Justyny, którzy mieszkali na przeciwległym osiedlu. W obecnej sytuacji będzie to jeszcze bardziej niezręczna sytuacja. Powinienem był wszystko odwołać, spotkać się z Justyną tu i teraz, i powiedzieć jej prawdę, jednak… najzwyczajniej w świecie nie chciałem psuć jej świąt. Obiecałem więc sobie, że jakoś to przeżyję, a gdy tylko wrócimy do Jastrzębia-Zdroju, powiem Justynie prawdę i każę się jej wyprowadzić w możliwie jak najszybszym tempie. Odczuwałem wyrzuty sumienia – w końcu skrzywdzę zakochaną we mnie dziewczynę, ale nie mogłem inaczej. Nie teraz, kiedy zrozumiałem w końcu swoje uczucia. Bycie z jedną, gdy kochałem drugą nie miało najmniejszego sensu. Raniłbym je obie takim zachowaniem. Poza tym musiałem powalczyć o Tośkę, bo gdybym tego nie zrobił, plułbym sobie w brodę jeszcze bardziej niż teraz, a z Justyną u boku nie byłoby to możliwe. Nie chciałem też dawać blondynce złudnych nadziei na jakieś poważne deklaracje z mojej strony, które na pewno by nie padły. Nie pasowaliśmy do siebie – taka była prawda, którą już od samego początku wszyscy naokoło próbowali wbić mi do głowy. Ale ja, skończony idiota, nikogo nie słuchałem i teraz mam za swoje. Zraniłem dwie kobiety, po cichu licząc, że nie było jeszcze za późno, aby to wszystko naprawić…
Odwiesiłem kurtkę i klucze na wieszak, nie spodziewając się zastać kogokolwiek w domu. Ojciec miał pójść w odwiedziny do jakiegoś kolegi z dawnych lat, ciotka pewnie poleciała na ostatnie przedświąteczne zakupy, a mama postanowiła jej towarzyszyć. W sumie to dobrze się stało, bo w zaistniałej sytuacji nie miałem zbytniej ochoty, by spędzać ten czas z jakimikolwiek ludźmi. Jeszcze zaczęliby się pytać nad czym tak myślę, a ja nie miałem zamiaru o tym rozmawiać, a kłamać też nie chciałem. Najchętniej zaszyłbym się w jakieś samotni, jednak tak się nie dało. Do tego, gdy przechodziłem przez salon, zauważyłem przez otwarte drzwi do pokoju obok mamę siedzącą na łóżku z laptopem na kolanach, rozmawiającą z kimś przez Skype’a. Ona nie mogła mnie dostrzec, ponieważ siedziała do mnie obrócona tyłem, a osoba z nią rozmawiająca była raczej skupiona na niej, aniżeli na tym co się dzieje za jej plecami. Już miałem się ujawnić, nie planując w ogóle podsłuchiwania, gdy coś mnie powstrzymało. Głos. Jej głos, którego od miesiąca nie słyszałem…
- Niech się pani nie martwi, ja się tu Błażejem odpowiednio zajmę. Będzie miał wigilię z prawdziwego zdarzenia – zapewniła moją mamę.
- Skoro tak mówisz – mama uśmiechnęła się. – Gdybym wiedziała, że odwiedzisz Błażeja, to bym się tak o jego pierwsze święta za granicą nie martwiła, ale mój syn nie raczył mnie o tym poinformować – powiedziała z wyrzutem, patrząc pewnie na mojego brata morderczym wzrokiem.
- Mamoooo – westchnął Błażej skonsternowany.
- To dziwne, nie uważa pani? – wtrąciła się Tośka. – W końcu taka gaduła z niego, ale te ważne informacje to mu przez gardło przejść nie chcą – zaśmiała się, dając mojemu bratu kuksańca w bok. – A może ty się mnie wstydzisz? – spytała Błażeja, świdrując go wzrokiem.
Teraz były dwie na jednego, więc miał przerąbane. Aż mu zacząłem po cichu współczuć.
- No co ty, kotku – Błażej próbował ją jakoś udobruchać, robiąc słodką minkę i obejmując ją ramieniem, co kompletnie mi się nie spodobało. Chyba po raz pierwszy wiedziałem dlaczego mnie takie zachowania w stosunku do Tośki wkurzały. To była zazdrość. – Po prostu tak jakoś wyleciało mi z głowy…
- A szkoda. Teraz przynajmniej wiem, że mój syn jest w dobrych rękach – odrzekła mama, przyglądając się im z uśmiechem na ustach.
Pamiętam, że mama z początku była sceptycznie nastawiona do Tośki, jednak z czasem ją zaakceptowała. Musiała ją po prostu lepiej poznać, aby zatrzeć uprzedzenia wynikające z jej wyglądu. Przypomniała mi się nawet taka rozmowa, podczas której mama próbowała wybadać Błażeja, czy ma się w najbliższej przyszłości spodziewać, iż to właśnie Czarna zostanie jej synową. A gdy ten zaprzeczył, z nieskrywanym zawodem pokręciła głową i powiedziała: A szkoda, bo taka synowa to prawdziwy skarb.
- …poza tym nawet gdyby mnie tu nie było – usłyszałem tylko, wracając do żywych – to Błażej ma naprawdę dobrą opiekę…
- Tośka! – syknął mój młodszy brat przez zęby, chcąc jej przerwać, zanim powie coś, co najwidoczniej miało nie ujrzeć światła dziennego.
Niestety, było już na to za późno.
- Co tym razem przede mną ukrywa mój ukochany syn? – zaciekawiła się moja rodzicielka, ewidentnie ironizując.
- To Błażej się jeszcze pani nie pochwalił? – zdziwiła się Tośka i chyba nie na pokaz.
- Tośka, przestań tyle paplać – syknął zdenerwowany Błażej – przecież bym mamie wszystko powiedział, ale w dogodniejszych okolicznościach, a nie tak przez Internet – zaczął się nieudolnie tłumaczyć.
- Trele-morele, ty się po prostu wstydzisz przyznać, że jesteś taką cipą, że sam do dziewczyny zagadać nie umiesz – zaśmiała się i pokazała mu język.
Błażej tymczasem zrobił się czerwony na twarzy jak burak.
- I kto to mówi? – syknął, próbując się jakoś bronić. – Ta, która nie umie wyznać swoich prawdziwych…
- Cicho bądź! – ryknęła na niego Tośka, poważniejąc momentalnie. Najwidoczniej także coś przed wszystkimi ukrywała. Coś, co miało nie ujrzeć światła dziennego… – Ja przynajmniej umiem nawiązywać kontakty z nowymi ludźmi, w odróżnieniu od ciebie.
Błażej już otwierał usta, by jej jakoś zripostować, jednak nasza rodzicielka weszła mu w słowo.
- Dzieci kochane, może zamiast się ze sobą sprzeczać, zechce mi któreś powiedzieć o co chodzi? – spojrzała na nich wnikliwie.
- Ja już się nie odzywam, bo jaśnie wielmożny pan Błażej znów się na mnie obrazi jak jakaś primadonna – odrzekła urażona Tośka, spoglądając wymownie na szatyna. – Lepiej więc będzie jak zostawię was samych…
- Ależ Tosia nikt nie mówi, że masz sobie iść… – mama próbowała ratować jakoś napiętą sytuację, ale znając relację czarnowłosej i mojego brata, była na straconej pozycji.
Pewnie za kilkanaście minut będzie między nimi po staremu, jednak Tośka swojego focha musi odstawić. W innym wypadku nie byłaby sobą. Oni nigdy nie potrafili się na siebie długo gniewać, tak samo mocno jak wytrzymać ze sobą przez kilkanaście minut w jednym pomieszczeniu bez jakiejkolwiek sprzeczki.
- Wiem, proszę pani, ale chyba ktoś się właśnie dobija do drzwi – odrzekła spokojnie. – Poza tym myślę, że Błażej będzie mniej skrępowany jak mnie przy tej rozmowie nie będzie. A że pewnie już nie będziemy miały okazji rozmawiać w tym roku, to życzę wesołych i spokojnych świąt oraz o wszelkiej pomyślności w 2013 roku dla pani i całej rodziny. Proszę im przekazać ode mnie najserdeczniejsze życzenia, dobrze? – uśmiechnęła się.
- Oczywiście, Tosiu – odpowiedziała moja rodzicielka. – Tobie również dużo zdrowia, radości i miłości na święta i na nowy rok.
- Dziękuję, ale to ostatnie akurat mi nie grozi. W odróżnieniu od naszego Błażejka – zaśmiała się, choć był to dość sztuczny śmiech. Zanim wstała i odeszła od monitora, poczochrała go jeszcze po włosach.
Dalej już nie przysłuchiwałem się zbyt wnikliwie toczącej się rozmowy. Wiedziałem co prawda, że Błażej opowiadał mamie o jakieś dziewczynie o imieniu… Pola? Lola? Cola?... hmm, nie byłem pewien, jednak Młody chyba był zakochany w niej po uszy, bowiem zachwalał ją na każdym kroku, wymieniając liczne grono jej zalet oraz opowiadając mamie wszystko, co powinna o niej wiedzieć. Mówił coś o tym, że chętnie ją przedstawi, ale nie chciał tego robić przez łącze internetowe, jednak w tej sytuacji będzie do tego zmuszony, bo Tośka nie umie trzymać języka za zębami. Później trochę narzekał na Czarną, jednak ostatecznie przyznał się, że to właśnie dzięki niej poznał swoją dziewczynę i że gdyby nie ona, to by się w tym Paryżu zanudził na śmierć.
- A jak długo Tośka będzie u ciebie? – spytała mama, jakby doskonale wiedziała, jakie pytanie chodzi mi po głowie, którego niestety nie mogłem zadać. Ale ona zrobiła to za mnie.
- Nie wiem, mamo – westchnął Błażej, markotniejąc. – Jest tu już miesiąc i możliwe, że zostanie nawet na stałe. Na razie jednak nie mam pojęcia co postanowiła, bo kompletnie zamknęła się w sobie i nie chce ze mną o tym gadać…
- A stało się coś poważnego? – spytała zaniepokojona.
Zaskoczyło mnie, że moja mama tak bardzo interesuje się Tośką. Hm, pewnie wynika to z tego, że Błażej się jej radził, w jaki sposób pomóc Czarneckiej…
- Tak, mamo, to jest naprawdę poważne i wciąż kręci się wokół tej jednej konkretnej sprawy – mruknął, jakby tym zdegustowany. – A najgorsze jest to, że chyba naprawdę wszystko przepadło, a mi pozostało tylko martwić się tym, jak ona to zniesie. Bo na razie nie wygląda to najlepiej…
- To twarda dziewczyna, poradzi sobie – zapewniła go moja mama z niesamowitą pewnością w głosie.
- Mam taką nadzieję – westchnął Błażej – bo nie cierpię, kiedy wpada w takie stany zobojętnienia na cały otaczający ją świat…
- A może da się jeszcze wszystko naprawić? – spytała z nadzieją.
- Teraz to niestety zależy już tylko od drugiej strony, która do tej pory była kompletnie nieczuła na jej uczucia – dorzucił Błażej.
Ich ogólnikowa rozmowa niczego mi nie wyjaśniła. Niestety, dalsza wymiana zdań także nie wniosła czegoś, dzięki czemu mógłbym się domyślić, o co im może chodzić. Czułem, że może mieć to związek ze mną, jednak nie miałem co do tego pewności, a jak na złość żadne z nich już nie wchodziło na tematy Tośki, więc w końcu przestałem się im przysłuchiwać. Wiedziałem przynajmniej, gdzie jest i jak się trzyma. Na początek dobre i to. A co dalej? Tego niestety wciąż nie wiedziałem…

Następnego dnia zaraz po wigilijnej wieczerzy, na której przez internetowe łącza poznaliśmy Lolę, dziewczynę Błażeja, i po wspólnym kolędowaniu, postanowiłem przejść się po okolicznym parku i pozbierać myśli. Tak bardzo miałem nadzieję ujrzeć twarz Tośki w ekranie laptopa podczas wideokonferencji z Paryżem, jednak musiałem się zawieść. Czarna nie pojawiła się ani na moment i wiedziałem dlaczego – nie chciała się na mnie natknąć. Błażej świadomie nie wspominał o niej ani słowem, mama również milczała jak grób. Doskonale zdałem sobie wtedy sprawę, że wiedziała wszystko. Od początku domyślała się, jakie są moje prawdziwe uczucia w stosunku do Tośki. Kiedy teraz sięgam pamięcią wstecz, rozumiem już niektóre jej słowa. Próbowała mnie łagodnie naprowadzić na właściwą drogę, nie chcąc ingerować zbytnio w moje życie. Tym różniła się od matek moich kolegów – nigdy nie miała zamiaru wtrącać się w moje, czy w Błażeja życie, powtarzając nam zawsze, że decyzje należą do nas i to my będziemy ponosić ich konsekwencje. Ojciec w odróżnieniu do niej lubił sterować naszym życiem, dlatego najprawdopodobniej o niczym nie wiedział. To logiczne, przecież gdyby mama mu powiedziała, że wolałaby, aby jej synową była Tośka, a nie na przykład Justyna, ten by się tylko wściekł. W wyobraźni już widziałem jego minę, gdy mu oznajmię, że zrywam z Zarzycką i chcę się związać z Czarnecką. Najchętniej pewnie posłałby mnie do najbliższego egzorcysty, jednak to nie on będzie ustawiał mi życia.
Zanim to jednak nastąpi, muszę odzyskać Czarną. Tylko jak to zrobić?
Myślałem nad tym tak intensywnie, że aż potknąłem się o konar wystający z ziemi. W ostatniej chwili złapałem równowagę przed upadkiem, łapiąc się pobliskiego drzewa i dziękując w duchu, że przez swoją lekkomyślność nie nabawiłem się jakieś kontuzji. Choć w sumie, gdybym sobie coś zrobił, dostałbym wolne od gry i mógłbym polecieć do Paryża… Nie, to jest idiotyczny pomysł, Kubiak. Kręcąc głową i próbując znaleźć inną alternatywę, mój wzrok machinalnie padł na parę siedzącą kilkadziesiąt metrów ode mnie na ławce, oświetlonej blaskiem latarni. Nie widzieli świata poza sobą, to widać było na pierwszy rzut oka. I gdy tylko pomyślałem, że gdyby nie moja głupota, to mógłbym być teraz równie mocno szczęśliwy…
Ale zaraz, zaraz, czy to nie jest Justyna? Nie, to niemożliwe, jednak… kobieta obściskująca się z tym facetem przypominała mi moją, jakby na to nie patrzeć, obecną dziewczynę. Ostrożnie podszedłem do nich, by móc się z mniejszej odległości przyjrzeć całemu zajściu i upewnić się, czy przypadkiem nie mam zwidów. Okazało się jednak, że nie miałem. To była Justyna albo jej siostra bliźniaczka, ale nic mi o istnieniu takiej nie było wiadomo. Tośka więc miała rację – blondynka grała na dwa fronty! A ja jej nie uwierzyłem, uważając Zarzycką za niewinną dziewczynę, zakochaną we mnie po uszy. Ba, miałem wręcz wyrzuty sumienia, że ją tak skrzywdzę, gdy ona…
 Nie wiem nawet, jak udało mi się stłumić w sobie wściekłość, jednak postanowiłem sobie, że przestanę działać pod wpływem emocji, które do niczego dobrego mnie jeszcze nie doprowadziły, zwłaszcza w życiu prywatnym. Stałem więc z boku i przysłuchiwałem się ich rozmowie na mój temat. Justyna informowała go o postępach w sprawie. Nie do końca rozumiałem, jednak najwidoczniej oboje planowali się na mnie wzbogacić. Wykorzystać mnie, najzwyczajniej w świecie wykiwać. Poczułem się oszukany. Rzeczywistość, w której do tej pory żyłem, okazała się być fałszywa. Nie miałem zamiaru wiedzieć, jak dalej miała się potoczyć ta cała farsa z Justyną, bowiem i tak wszystko by się niedługo skończyło, nawet gdybym tego nie usłyszał. Teraz jednak przynajmniej znałem całą prawdę i nie mogłem czuć się winny. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, po czym napisałem do niej SMS-a: Wybacz kochanie, ale okazało się, że mam jutro trening i muszę wrócić do Jastrzębia. Przeproś rodziców ode mnie i do zobaczenia wkrótce. Chwilę później dostałem odpowiedź: Nic się nie stało, odbijemy to sobie później. Buziaki. Przeczytałem to, podsłuchałem jeszcze, że dzięki temu będą mieli więcej czasu dla siebie, po czym obróciłem się na pięcie i poszedłem na pasterkę, nie mając zamiaru przysłuchiwać się dalszej rozmowie. A tuż po mszy w pospiechu się spakowałem, uspokajając mamę, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i pod osłoną nocy wróciłem do mojego aktualnego domu, czyli do Jastrzębia-Zdroju.

Od razu po przyjeździe do Jastrzębia wyciągnąłem wszystkie kartony, jakie leżały w piwnicy od czasów naszych przeprowadzek i zacząłem pakować blondynkę, jakbym wpadł w jakiś amok. Nawet spać mi się nie chciało, mimo że byłem już ponad dobę na nogach. Wrzucałem wszystko, co do niej należało, do środka, nie przejmując się tym, że coś się może uszkodzić. Nie chciałem, aby zostało tu cokolwiek, co mogłoby mi się z nią kojarzyć. Chciałem jak najszybciej zamknąć za sobą ten niefortunny rozdział mojego życia. Ostatnią rzeczą, z którą miałem jakiekolwiek wspomnienia, był prezent z okazji świąt, który Justyna miała dzisiaj dostać. Po pudełku mogła pomyśleć, że to pierścionek, jednak jakoś nigdy nie myślałem o niej w kategorii żony, dlatego w środku były kolczyki z cyrkonią, które według ekspedientki, spodobają się każdej kobiecie. Zapakowałem to wszystko i postawiłem w korytarzu, po czym usiadłem przy stole w kuchni zmęczony. Omiotłem spojrzeniem całe pomieszczenie. Wszystko wyglądało tak, jak przed pojawieniem się Zarzyckiej w moim mieszkaniu. Właśnie tak, jak chciałem.
Wyciągnąłem z kieszeni drugie pudełko, kupione w sklepie jubilerskim, tym razem z prezentem dla Tośki. Gdy tylko zobaczyłem ten naszyjnik, wiedziałem, że musi być jej. Michael w jednym z kroków, z których był tak znany, pięknie prezentowałby się na jej szyi. Nie mogłem go jednak jej podarować, ponieważ ją straciłem i nie miałem żadnego pomysłu, aby to naprawić. W zamian za to wyciągnąłem z szafki butelkę wódki, która stała tam już od jakiegoś czasu na specjalną okazję. Ta była specjalna. Jeśli miałem użalać się nad sobą, to na pewno nie o suchym pysku. Wypiłem więc jednego i gdy już ponownie wznosiłem kieliszek ku górze, wznosząc toast za własną głupotę, rozdzwonił się mój telefon. Miałem nadzieję, że może w jakiś magiczny sposób przywołałem myślami Tośkę, jednak nie – to była mama, martwiąca się, czy cały i zdrowy dojechałem do domu i nakazująca mi iść jak najszybciej spać.
- Posłuchaj – powiedziała po chwili. – Pewnie myślisz, że faworyzuję Błażeja, ale to nie jest prawda. Kocham was tak samo, jednak… wiesz, jaki jest ojciec. Staram się więc, abyście oboje mieli w nas podobne wsparcie. To jednak nie znaczy, że nie wiem, co się u ciebie dzieje. I chcę, żebyś wiedział, że cokolwiek zrobisz, ja będę stała za tobą murem. Zawsze. Chcę tylko, abyś był szczęśliwy. A żeby to osiągnąć, musisz o to szczęście powalczyć, bo ono nie przychodzi ot tak samo z siebie.
- Mamo, od kiedy wiesz? – spytałem po chwili ciszy, podczas której mogłem przetrawić jej słowa.
Wiedziałem, że nie muszę jej wyjaśniać, o co mi chodzi, bo ona doskonale mnie rozumie.
- Domyślałam się już od jakiegoś czasu – wiedziałem, że mówiąc to, uśmiecha się nieznacznie pod nosem – ale dopiero gdy Tosia przyjechała z Błażejem po ciebie po Igrzyskach, to się upewniłam.
- Dlatego byłaś taka zdziwiona, gdy wam przedstawiłem Justynę – domyśliłem się.
- Jeśli mam być szczera, to tak. Myślałam raczej, że przedstawisz nam Tosię, a nie Justynę – wyjaśniała. – Ale się nie wtrącałam.
- Może powinnaś – mruknąłem, ale nie miałem do niej pretensji.
- I tak byś mnie nie posłuchał.
Co racja, to racja. Jakby na to nie patrzeć, byłem w ostatnim czasie na tyle głupi, żeby nie słuchać zdania mądrzejszych ode mnie, więc mamy pewnie też bym nie posłuchał.
- Ale teraz już wiesz, co zrobisz? – spytała po chwili.
- Właśnie skończyłem pakować Justynę.
- W sumie od początku byłam przekonana, że Justyna do ciebie nie pasuje. Nawet ojciec tak stwierdził – zaśmiała się.
- O! – zdziwiłem się, bo wydawało mi się, że tata był zachwycony blondynką. Najwidoczniej nie znałem go aż tak dobrze, jak mi się wydawało. – Ale raczej Tosia mu się nie spodoba, jeśli uda mi się ją odzyskać.
- Przyzwyczai się – mama się zaśmiała.
- Myślisz, że mam u niej jeszcze jakieś szanse? – spytałem.
- Jeśli pokażesz jej, że naprawdę ci na niej zależy, jeśli będziesz cierpliwy, to każda kobieta zmięknie, nawet taka Tosia. Nie martw się tym, tylko działaj. Ale zanim to zrobisz, to najpierw się wyśpij – dodała, po czym się rozłączyła.

Obudził mnie chrzęst kluczy w zamku i stukot obcasów roznoszący się po mieszkaniu. Głowa mnie bolała, a gdy spojrzałem na wyświetlacz telefonu, okazało się, że przespałem cały dzień. Zwlokłem się leniwie z łóżka, by się ubrać i stawić czoła Justynie, jednak okazało się, że spałem w ubraniu. W sumie to nie pamiętałem, kiedy i jak zasnąłem. Po skończonej rozmowie z mamą, wypiłem jeszcze ze dwa kieliszki i… zmęczenie wzięło nade mną górę.
- Co ty tu robisz? – spytałem blondynkę, trzeźwiejąc momentalnie, gdy pojawiła się w naszej sypialni.
- Przecież mówiłam ci, że wrócę po świętach. – zaświergotała. – Ale widzę, że nie tęskniłeś – powiedziała z wyrzutem i spojrzała wymownie na butelkę wódki, która wciąż stała otwarta na blacie w kuchni. – Nie powinieneś być na treningu?
- A co, pod moją nieobecność masz zamiar zaprosić tutaj swojego kochasia? – spytałem ironicznie, stając naprzeciwko niej.
- Michaś, o czym ty mówisz? – zrobiła wielkie oczy, udając zaskoczenie.
Rozpoznałem już jednak, że było ono sztuczne.
- Wiem wszystko, możesz więc już przestać kłamać.
- Ktoś ci znowu nagadał bzdur, a ty mu w nie uwierzyłeś – zaśmiała się. – Mój głuptasek – dodała słodko, próbując mnie objąć. Nie udało się jej to, ponieważ odsunąłem się od niej na bezpieczną odległość.
- Byłem głupi, że się z tobą związałem, że pozwoliłem ci tutaj zamieszkać i zniszczyć moją relację z przyjaciółmi – powiedziałem to z pogardą dla niej i dla samego siebie. – Jak ja mogłem tak się dać okręcić wokół palca? Ale to koniec, Justyna, przejrzałem cię.
- Michał… - Justyna nie wiedziała, jak ma się zachować - …porozmawiajmy spokojnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. To koniec, Justyna – powtórzyłem dobitnie. – Nie kocham cię, tak naprawdę to nigdy cię nie kochałem. Ty mnie również, jesteśmy więc kwita. Choć ja tobą nigdy nie manipulowałem…
Dziewczyna była zaskoczona całym obrotem sprawy. Stała na środku pomieszczenia z rozdziawionymi ustami, nie wiedząc jak zareagować.
- Oszczędziłem ci czasu, pakując wszystkie twoje rzeczy – kontynuowałem niczym niezrażony. – Musisz je tylko znieść i przewieź, w tym ci już nie pomogę, ale pewnie zrobi to twój kochaś. Teraz wychodzę, ale gdy wrócę za godzinę ma cię tu nie być – poinformowałem ją. – Klucze zostaw pod wycieraczką.
Trzasnąłem drzwiami, nie słuchając jej szlochu, jej zapewnień, że jej uczucia są prawdziwe oraz wszystkiego, co do mnie mówiła. Nic nie przekona mnie o jej niewinności. Już i tak za długo żyłem złudzeniami w jakieś wyimaginowanej rzeczywistości. Najlepiej dla mnie byłoby, gdyby ostatnie pół roku zniknęło z powierzchni ziemi, wymazało się z pamięci, abym mógł przeżyć je jeszcze raz. Wtedy wszystko bym zmienił, wszystko rozegrałbym zupełnie inaczej. Czasu jednak cofnąć nie mogłem, ale naprawić skutki swoich błędów? Jak najbardziej.
I właśnie dlatego zaraz po powrocie do, na szczęście, już pustego mieszkania wyciągnąłem komórkę, zanim bym się rozmyślił, i po trzech głębokich wdechach wybrałem numer do Zbyszka, modląc się w duchu, aby odebrał. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci… kiedy miał zabrzmieć szósty, straciłem już nadzieję aż nagle…
- Halo?
Zdziwiłem się, gdy usłyszałem jego głos w słuchawce.
- Odebrałeś – wymsknęło mi się.
- Dziękuj Aśce. To ona kazała mi to zrobić – powiedział oschle. – Czego chcesz? Chyba nie życzyć mi wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, bo trochę na to za późno – zironizował.
- Chciałem ci powiedzieć, że chcę naprawić wszystkie swoje błędy – rzekłem nieśmiało, słysząc, że wciąż jest na mnie cięty. – Zerwałem z Justyną…
- I co, mam ci pogratulować? – Zaprzeczyłem. – To w takim razie czego chcesz?
- Pogodzić się – odpowiedziałem. W słuchawce na dłuższą chwilę zaległa cisza, którą miałem zamiar wykorzystać. – We wszystkim miałeś rację. Nawet w tym, że jestem debilem. To prawda, teraz to wiem. I przepraszam cię za wszystko, co powiedziałem. Chciałbym to jakoś naprawić… Wiem, że nawaliłem na całej linii i możesz nie chcieć mnie znać, ale…
- Jak chcesz to wszystko naprawić? – przerwał mi mój monolog, który dopiero co się zaczął rozkręcać.
- Nie wiem – odpowiedziałem szczerze, wzruszając ramionami, mimo że on nie mógł tego zobaczyć. – Najpierw chciałem cię przeprosić i w jakiś sposób uzyskać twoje wybaczenie…
- Powiedzmy, że ci się to udało – znowu mi przerwał. – Co dalej?
- Chcę odzyskać najważniejszą osobę mojego życia – odpowiedziałem pewnie.
- Wybacz, ale muszę zapytać, o kogo ci chodzi, bo już nie nadążam za tobą.
- Chodzi o Tośkę.
- Brawo, wreszcie poszedłeś po rozum do głowy.
- Szkoda tylko, że tak późno – przyznałem – bo ją straciłem przez moje głupie zachowanie.
- No co mam ci powiedzieć? – westchnął. – Zasłużyłeś sobie na to. I z nią może nie pójść ci tak łatwo jak ze mną – dodał.
- A z tobą poszło mi łatwo? – zdziwiłem się.
- Tak. Słyszę skruchę, czuję na odległość, że poszedłeś po rozum do głowy – powiedział już normalnym, a nie poważnym tonem. – A poza tym to tęskniłem za tobą, stary.
- Ja za tobą też, przyjacielu – dodałem, a z serca spadł mi głaz wielkości co najmniej strusiego jaja.
- Dobra, dobra – przerwał mi. – Teraz skup się na Tośce, bo jeśli stracisz taką kobietę jak ona, to ci łeb ukręcę.
- Możesz nie mieć okazji, bo jak mi się nie uda, to sam to zrobię – rzuciłem. – Ale najpierw o nią powalczę.
- To powodzenia, stary, bo z pewnością ci się ono przyda – zaśmiał się.


_____________________

Podobno jaki ostatni dzień w roku, taki cały następny rok, także wszyscy ci, którzy lubią moje bazgroły, się ucieszą, ponieważ pół dnia pomiędzy przygotowywaniem domówki i sprzątaniem kończyłam ten rozdział. Końcówka może nie jest najlepsza, ale chciałam dodać 23. jeszcze w tym roku i przy okazji życzyć Wam w 2014 dużo zdrowia, weny, samych sukcesów, mnóstwa powodów do uśmiechy, niekończących się zasobów kasy, którą można by przeznaczyć na bilety na mecze i jak najwięcej wygranych spotkań Waszych ulubionych drużyn, bo w końcu to prawdziwego kibica czyni szczęśliwym. Udanej zabawy dzisiaj.

19 komentarzy:

  1. Miałam dokładnie te same powódki dodając dzisiaj nowy epizod!
    Rozdział jest genialny, Michał w końcu przejrzał na oczy, czego mu szczerze gratuluję, choć jak w połowie zorientowałam się, że dalej mieszka z Zarzycką, to 'no idiota' wymsknęło mi się :D
    Mam nadzieję, że pomimo tego bólu, który Kubiak zadał Czarnej, ona mu wybaczy.
    No i oczywiście również życzę Ci wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku. (nie jestem dobra w pisaniu życzeń :D )
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNY!!! Tylko czemu tak długo tutaj nie było nic nowego? Czekam na następny i mam nadzieję, że Michał odnajdzie Antosie :D
    Szczęśliwego Nowego Roku :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Misiu brawo!
    Nie mogę uwierzyć aż, że w końcu, po takim czasie Misiu poszedł po rozum do głowy. Teraz kurde musi odzyskać Tosię, chociaż tak łatwo nie będzie.
    I należało mu się w sumie.
    + I tobie też życzę lepszego roku 2014, spełnienia marzeń, dużo weny, czasu i czego zapragniesz:*

    OdpowiedzUsuń
  4. No brawo Michał. W końcu przejrzał eś na oczy! Tylko czego to tak długo trwało?? Tylko, że teraz może mieć problem z Tosią bo ona mu tak szybko nie wybaczy. Szczęśliwego nowego roku;D
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo Michał - tylko chyba troche za późno. Ogarnąłeś sie, wyciągnąłeś rękę do Zbyszka ale co później? Sam nie wiesz... Masz jakiś plan, ale czy jesteś w stanie wściąść nawet w ten głupi samolot i znaleźć sie w Paryżu? Starczy Ci odwagi? Zobaczymy :)

    Wybacz, że tak zwracam sie do Michała bezpośrednio ale on mnie irytował delikutaśnie :)
    Najlepszego w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejeeeej ilez mozna czekac az ten Michal zmadrzeje . Pewnie Toska bedzie miec go gdzies :)
    ilee ja czekalam na ten rozdzial <3 jest meega :)
    szczesliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak!!! wreszcie zmądrzał :) szkoda że tak późno, ale lepiej późno niż wcale :D z Tośką faktycznie może nie być tak łatwo ja ze Zbyszkiem, i dobrze, musi być twarda bo o na już tyle przez Michała wycierpiała.
    Szczęśliwego Nowego Roku :)
    Do następnego, mam nadzieję, że jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurdę dobrze, że Michał w końcu przejrzał na oczy, tylko czemu tak późno.
    Widać było od zawsze, żę on i Tocha są sobie pisani, a nie jakieś dziwne Justyny, które lecą tylko na hajs i popularność, jak mnie takie pindzie irytują. Szok. Mam nadzieje, że Antosia jednak wybaczy przyjmującemu, że będzie jeszcze dobrze.

    'Czasami w naszym życiu przytrafiają się takie chwilę, chwile które powinny być zdecydowanie nieulotne. Chcesz zarejestrować w swoim mózgu każdą milisekundę tego momentu, każdy drobny szczególik. Chcesz pamiętać wszystko krok po kroku

    Serdecznie zapraszam na ciąg dalszy losów Piotrka i Leny


    http://blekitneoczy1.blogspot.com/2014/01/four.html

    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  9. Michał jest głupi, głupi i jeszcze raz durny. On jeszcze bardziej uświadomił sobie jaki popełnił błąd. Ciekawa jestem czy uda mu się go naprawić. Ze Zbyszkiem rzeczywiście poszło łatwo, ale ich relacji nijak nie da się porównać z tymi między Kubiakiem a Tośką. Zastanawiam się, czy Michał zdecyduje się odwiedzić Tośkę we Francji i czy znajdzie czas na takie odwiedziny, bo w jego zawodzie wcale nie będzie z tym łatwo. A mama Kubiakowa jest świetna!

    OdpowiedzUsuń
  10. NO WRESZCIE, MICHAŁ, WRESZCIE!

    OdpowiedzUsuń
  11. No w końcu! Brawo, że w końcu chłop się ogarnął. Teraz mam nadzieję, że na prawdę zawalczy o Tośkę! :))) nie będzie mu łatwo ale wierzę, że da radę:)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Michał się obudził! Pytanie tylko, czy aby nie za późno? Odzyskał przyjaciela i przeproszenie go poszło mu w miarę łatwo, ale coś czuję, że z Tośką nie będzie już tak łatwo. Spieprzył po całej linii i teraz należy mu się pokuta. Zobaczymy jak na to wszystko zareaguje Tosia. Mimo wszystko mam nadzieję, że mu wybaczy. :)

    Mała reklama...
    #7 http://damy--rade.blogspot.com/
    #2 http://smak-klamstw.blogspot.com/
    Zapraszam! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam,ale nie podoba mi się taki obrót sprawy. Po prostu Michał nie zasługuje na to, żeby być szczęśliwy.. A będzie, bo wszyscy mu pewnie po jakimś czasie wybaczą. Ok, może nie jestem dobrym człowiekiem, ale po prostu on ma u mnie OGROMNEGO minusa, którego nie da sie skreślić krókim "Przepraszam"..

    OdpowiedzUsuń
  14. O, matko jedyna! Michał naprawdę, niejako na moich własnych oczach, doszedł po stu latach kontemplacji do dojrzałych wniosków i prawdziwych, przepojonych szczerością wyznań! Spróbuję pokrótce opisać, co mi chodzi po głowie, mimo iż władanie językiem ojczystym nie jest dzisiaj moją mocną stroną ;d Wysłowiłabym się w komentarzu kiedy indziej, ale boję się, że wówczas nie uda mi się dostatecznie uchwycić pointy, zatem już chyba wolę po łebkach, ale jednak dotrzeć do finiszu jak najściślejszego wyrażenia siebie ;D Cieszę się, że Kubiak wreszcie sobie to i oto uświadomił... Choć jestem również na niego niemożebnie wściekła - za dotychczasowe zamotanie oraz okazanie się koncertową niemotą emocjonalną. Jest jednakże w Miśku coś, co mnie zafascynowało in plus, a mianowicie: umiejętność formułowania dających do myślenia, autoironicznych bon motów w rodzaju: Dlaczego więc zachowywałem się w ciągu ostatniego pół roku jak jakiś skończony buc i palant? Czyżbym przyjął podobną taktykę, jak wtedy, gdy spodobała mi się Monika? Co prawda było to w podstawówce, ale jak widać – z tego się nie wyrasta. Wtedy ciągnąłem Monię za włosy, żeby tylko zwrócić na siebie jej uwagę. Teraz świadomie raniłem Tośkę, aby uświadomić jej i jednocześnie sobie, że ją kocham." Jak na faceta siatkarz wręcz wstrząsająco poradził sobie z własną psychoanalizą. Można więc śmiało powiedzieć, że zadanie odrobił ;) No i na deser wyznanie, o którego potajemne istnienie podejrzewałam sportowca już od dawna, czyli dokumetne wyznanie swych prawdziwych uczuć do Antoniny! Idealny wizerunek Michała psuje mi jego zachowanie względem Justyny po tym, gdy Kubiak ZROZUMIAŁ. Nie powinien zachowywać się w tak olewacki sposób.. To do niczego nie prowadzi - słowo. Ignoracja do najgorsze, co może spotkać drugiego człowieka, a, mimo wszystko, Zarzycka była dla Miśka osobą bliską.. Kolo powienien więc jej wyjaśnić, dlaczego jego zachowanie tak nagle i do tego tak diametralnie się zmieniło względem dziewczyny, a nie zostawiać ją na pastwę domysłów. Co prawda, jak widzę, Justysia niezbyt ogarnęła, że coś niedobrego dla jej wywalczonego faulami związku się święci, ale.. chyba jednak nie całkiem podejrzewałam ją o jakieś wyższe formy inteligencji ;p Poza tymi dedykowanymi knuciu oraz spiskowaniu, rzecz jasna :) Oo, widzę, że Misiek jednak poszedł po rozum do czaszki. Jest jednak z nim lepiej, niż myślałam, skoro w chwili obecnej ma na celu bycie fair wobec dwóch kobiet naraz. I zostaw tu faceta samego, a wywróci swoje życie o 180 stopni, jeśli nie 360 ;DD I jeszcze to natknięcie się na Zarzycką romansującą bez żenady i choćby elementarnych wyrzutów sumienia ze swoim lowelasem! Ha! ;D Normalnie poczułam dumę.. Mimo iż za bardzo nie wiem, z czego ona wynika - prawdopodobnie powstała na bazie skumulowanego szczęścia z powodu ogarnięcia się Michała, wyjścia na jaw matactw Justyny i pogodzenia się Kubiaka z Bartmanem. Aż mi się na usta oraz klawiaturę ciśnie idealnie podsumowujący spektrum owych wydarzeń frazeologizm: upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. W tym przypadku pieczeni jest więcej, lecz to wcale nie znaczy, że apetyt tak szybko się skończy (ale walnęłam :D). Chcę po prostu wyrazić swą radość z powodu tego, że Michał wreszcie zawarł szeregi, zmobilizował się i postanowił walczyć o swą true love o imieniu Antonina. Aż mi go trochę szkoda, bo gdyby nie ta podsłuchana rozmowa, to sportowiec pewnie gryzłby się jeszcze przez jakiś czas, zanim w ogóle dotarłoby do niego coś jasnego niczym Sonne (a wiemy, jaki Misiu bywa w orientowaniu się w oczywistościach ;p Mam nadzieję, że Tośka na niego leczniczo wpłynie (nie) tylko pod tym względem :)). Już nie mogę się doczekać nowego rodziału i nowych perpyetii, które, o ile mnie intuicja nie myli, zakończą się tak przeze mnie wyczekiwanym hepi endem! ;D pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
    PS Spełnienia marzeń, nieustającej satysfakcji, pogody ducha, optymizmu i wszystkiego, wszystkiego, co najfantastyczniejsze - ze zdrowiem na czele - w Nowym Roku! ;D ;** ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Serdecznie zapraszam na dziewiątkę i zachęcam do komentowania: http://damy--rade.blogspot.com/

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Kidy nowy już nie mogę sie doczekać dodaj coś proszę !!!!!! :) :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na z-innej-bajkii.blogspot.com, gdzie pojawiło się pierwsze opowiadanie.
    Zaległości powinnam nadrobić w najbliższym czasie. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Serdecznie zapraszam na dziesiątkę i zachęcam do komentowania: http://damy--rade.blogspot.com/

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Ej no co się dzieje ja tu juz usycham z tęsknoty zlituj się nad nami i dodaj rozdział proszę :)

    OdpowiedzUsuń