piątek, 11 października 2013

siedemnasty tatuaż.



„tracę siłę
wymykasz się z mych rąk”


Już trzeci dzień z rzędu obracałam telefon w dłoni, zastanawiając się czy zadzwonić, czy może jednak nie. Z jednej strony czułam się urażona reakcją Błażeja i faktem, że zamiast najpierw się mnie spytać, czy to wszystko jest prawdą, on od razu przeszedł do oskarżeń, tak jakby jego starszy brat zawsze miał rację. A przecież wszyscy doskonale wiemy, że to rzadko kiedy się zdarza. Z drugiej strony jednak powinnam się tego spodziewać. Młody Kubiak działa równie gwałtownie, co jego starszy brat, czy… ja. Robimy coś, zanim na dobre pomyślimy. Mówimy, zanim ugryziemy się w język. A później tworzą się przez to przeróżne problemy i konflikty. Simon ma absolutną rację – powinnam była się spodziewać właśnie takiej reakcji na naszą zażyłość. W końcu tylko my dwoje wiemy, co tak naprawdę nas łączy. Z wierzchu wszystko wygląda jednoznacznie, a Błażej do tego musi posiłkować się tym, co ktoś mu opowie. Poza tym dobrze wiem, że młody Kubiak po prostu się o mnie martwi. Przecież sama dałam mu pozwolenie na wtrącanie się w moje życie, nawet gdy go o to nie poproszę. A  pozwalam mu na to z jednego, prostego powodu – traktuję go jak brata. Brata, który zawsze przy mnie był i który – wiem to – zawsze przy mnie będzie, obojętnie co bym zrobiła.
Otworzyłam więc laptopa, zalogowałam się na Skype’a z postanowieniem, że jeśli Błażej będzie dostępny, to do niego zadzwonię i z nim porozmawiam. Należą mu się wyjaśnienia. Przez ostatnie dni nie wydzwaniał do mnie, tylko dał mi czas na uspokojenie się, cierpliwie czekając, aż będę gotowa. On naprawdę wie, co mi jest właśnie potrzebne.
Powinnam się była spodziewać, że Błażej jest teraz dostępny przez cały czas (no, może poza treningami) – przecież czeka aż się do niego odezwę. Skoro jednak coś sobie postanowiłam, nie będę się z tego wycofywać.
Minęło może pół minuty, kiedy na ekranie ukazała mi się jego twarz.
- Cześć – zaczęłam. – Gratuluję dobrego występu w ostatnim meczu.
- Dzięki – uśmiechnął się. – Oglądałaś?
- Tak, co prawda trochę musiałam się pomęczyć z internetową transmisją, ale większość spotkania widziałam, a już zwłaszcza twoje asy serwisowe. Choć tak nawiasem, to w pikselach jest ci kompletnie nie do twarzy – zaśmiałam się.
- Tobie też by nie było – wywalił język jak małe dziecko. – Ale nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Myślałem, że będziesz oglądać Jastrzębian…
- Ich jeszcze nie raz zobaczę, a ciebie nie wiadomo kiedy.
- Co racja, to racja – przytaknął i ewidentnie widziałam, że moje zainteresowanie jego grą w nowym klubie wyraźnie mu schlebia. – Przepraszam – szepnął po chwili ciszy.
Jego przeprosiny nijak się nie miały do tematu naszej rozmowy, więc domyśliłam się, że mówimy o naszej ostatniej sprzeczce.
- Nie, to ja przepraszam – odrzekłam więc z powagą. – Nie powinnam była reagować tak gwałtownie.
- A ja nie powinienem wierzyć dokładnie we wszystko, co mówi Michał. Przecież gdyby to było coś ważnego, to byś mi o tym sama powiedziała, prawda? – spytał z nadzieją.
- Prawda – przytaknęłam. – I właśnie chcę ci powiedzieć, jak to naprawdę wygląda.
- Zamieniam się w słuch.
- Simon jest moim przyjacielem. Tylko przyjacielem – zaznaczyłam. – Nie takim jak ty, ale… coś na kształt ciebie. Mam tu teraz kogoś z kim dzielę podobne problemy. Oboje jesteśmy nieszczęśliwie zakochani i nie wiemy, co z tym zrobić. Zawsze mogę z nim porozmawiać, mogę na niego liczyć i nie muszę truć ci tyłka co chwila, zwłaszcza że teraz dzieli nas tyle kilometrów.
- Przecież nigdy nie trułaś – wtrącił się.
- Wiem, wiem… – nie miałam zamiaru się z nim kłócić, zwłaszcza w tej chwili i o taką drobnostkę. – Teraz jednak jesteś daleko i… to nie jest to samo co kiedyś. Nie obraź się, ale Simon wszystko widzi, jest uczestnikiem tego, co się tutaj dzieje, a ty tylko bazujesz na moich opowieściach, które są subiektywne. Wiesz, o co mi chodzi?
- Rozumiem – szepnął z powagą – choć trudno mi się będzie pogodzić z tym, że nie jestem już jedyną taką osobą dla ciebie…
- Ciebie nie da się podrobić.
- Ale mówiłaś, że jest kimś w rodzaju mnie – trwał przy swoim.
- Ale nie jest tobą – zaprzeczyłam. – Między nami nie jest tak, jak między mną a Simonem. My jesteśmy jak rodzeństwo, a ja i Simi… znamy się dość krótko, dużo o sobie wiemy, zbliżyły nas do siebie wspólne problemy, ale to wciąż nie to samo. Poza tym ja jestem zauroczona Simonem i wiem, że on do mnie też coś czuje, ale… problemem są Michał i Claudia. Kochamy ich, a nie siebie, choć myślę, że pasowalibyśmy do siebie jak ulał – zamyśliłam się.
- To dlaczego nie spróbujecie? – zdziwił się Błażej i chyba autentycznie, mimo że wciąż mi powtarza, iż byłabym idealną dla niego bratową.
- A czy jest coś warty związek bez miłości? – spytałam retorycznie. – Może gdybyśmy się odkochali i zakochali w sobie? Pewnie wtedy byłabym najszczęśliwszą osobą na tym świecie, ale… bądźmy realistami, to się raczej nie zdarzy. Zobacz, było tyle okazji, aby Michał zraził mnie do siebie, a ja wciąż w tym trwam, jakby ten ból sprawiał mi przyjemność. To chore, ale prawdziwe. I Simi ma podobnie.
- Rozumiem, a raczej staram się to zrozumieć, bo sam nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Ale powiedz mi, dlaczego Michał uważa, że jesteście z Simonem parą? – spytał.
- Aaaa, to – zaśmiałam się. – Chłopcy powiedzieli Simonowi, że się nim pobawię i po góra dwóch tygodniach go rzucę dla innego, więc postanowiliśmy im pokazać, że się mylą.
- Ech, nie bardzo rozumiem – Błażej podrapał się po głowie. – To w końcu jesteście ze sobą, czy nie?
- Wszyscy myślą, że jesteśmy, a my po prostu ich z tego błędu nie wyprowadzamy – wyjaśniałam mu jak krowie na rowie. – Oficjalnie więc jestem z facetem w separacji, który czeka na rozwód, by być ze mną. Ale tak naprawdę ani on nie czeka na rozwód, ani nie jest ze mną.
- Ty to się zawsze musisz coś wymyślić… – Błażej pokręcił głową z politowaniem.
- Ale to nie był mój pomysł – zaprzeczyłam. – Tylko Simona.
- To może on jednak coś do ciebie czuje? – Błażej jakby się przestraszył.
- Nie, to jest czysto koleżeński układ – byłam pewna swego i wiedziałam, że mam rację. – Simon po prostu próbuje mi udowodnić, że Michał jest o mnie zazdrosny.
- Przecież ja też ci to tyle razy mówiłem! – zatriumfował. – I co? Udało mu się ciebie przekonać?
- Była taka chwila, gdy wydawało mi się, że Michała to ruszyło, ale… – zawahałam się na chwilę – ale to chyba tylko dlatego, że obiecał ci się mną zająć.
- Nie znasz się.
- Gadasz dokładnie tak jak on – westchnęłam, bo już miałam dosyć tej gadki, z którą miałam do czynienia od dawna. A teraz jak nie upierdliwy Błażej, to uparty Simon mi się trafił. – Nie znacie się, a macie ze sobą tyle wspólnego...
- To chyba muszę go poznać, skoro ma taką samą teorię jak ja – zaśmiał się.
- Jak tylko chłopaki wrócą z Warszawy, to go poznasz – obiecałam mu. – Co prawda tylko przez Internet, ale na razie musi ci to wystarczyć.
- Mam nadzieję, że się dogadamy…
- No wiesz, twój niemiecki nie jest najlepszy – wypomniałam mu od razu.
- Znowu mnie nie doceniasz – pokręcił z politowaniem głową. – Ale jeszcze zobaczysz, jak cię zaskoczę.
- Jakoś w to nie wierzę.
- Bo jesteś kobietą małej wiary – wypomniał mi.
I później w taki właśnie sposób przekomarzaliśmy się przynajmniej z godzinę.

Dopiero po rozmowie z Błażejem, która po wzajemnym wybaczeniu sobie win przerodziła się w zwyczajne przekomarzanie się, jak to u nas normalnie bywa, sprawdziłam, jakim wynikiem zakończył się dzisiejszy mecz Jastrzębian i… nie byłam tym zachwycona. Politechnika wygrała z nami 3:1, co oczywiście zostało okrzyknięte niespodzianką. Nie wiedziałam, co się stało. Warszawa była na podobnym poziomie do Kielc, z którymi wygraliśmy w zeszłej kolejce za trzy punkty, a mimo to teraz sobie nie poradziliśmy. Będę musiała spojrzeć w statystyki i posłuchać relacji sztabu. Może będzie trzeba im zaaplikować jakieś nowe ćwiczenia? Albo w jakiś sposób poprawić komunikację w zespole?
W zastanawianiu się nad tym, jak mogłabym im pomóc, przerwał mi dzwonek telefonu. Bez namysłu nacisnęłam zieloną słuchawkę, nie patrząc nawet, kto dzwoni. Spodziewałam się Błażeja, który po naszym internetowym połączeniu także miał sprawdzić wynik meczu zespołu swojego brata i zapewne teraz chciał się z nich ponaśmiewać. Albo mnie po wkurzać – w końcu ja też należałam do zespołu.
- Czego jeszcze chcesz, Błażejku? – spytałam ironicznie, patrząc tępo za okno na pogrążone w ciemności żorskie ulice.
Jastrzębianie wracali do domu jutro rano, ale dopiero pojutrze miałam zaplanowany trening z nimi. Czułam jednak, że mimo tego już jutro będę musiała stawić się na zebranie sztabu trenerskiego, by przeanalizować dzisiejszy mecz i nasze przygotowania do niego.
- Halo? – spytałam ponownie, ponieważ nikt się nie odezwał.
I mimo mojego nasłuchiwania, po drugiej stronie wciąż panowała cisza, mimo że doskonale wiedziałam, iż ktoś tam jest. Oderwałam więc telefon od ucha – nie byłam połączona w tym momencie z Błażejem, a z jakimś nieznanym mojemu telefonowi numerem.
- Z kim rozmawiam? – spytałam, powoli tracąc cierpliwość dla tej osoby, która chyba nie miała najmniejszego zamiaru się odezwać.
Głupie żarty – pomyślałam i już otwierałam usta z zamiarem ochrzanienia mojego rozmówcy za to, że zebrało mu się na szczeniackie zachowania.
- Tosia? – usłyszałam napięty, kobiecy ton głosu.
- Kto mówi? – spytałam ostrożnie.
Nie spodziewałam się bowiem, że usłyszę żeńską barwę głosu. W końcu ja ostatnimi czasy praktycznie nie mam do czynienia z kobietami za wyjątkiem Justyny, która doprowadzała mnie do obłędu.
- Ale czy rozmawiam z Tosią? – moja rozmówczyni upewniała się, nie chcąc przed tym zdradzić kim jest.
- Tak, ale kto mówi? – odrzekłam zirytowana.
- To ja – jaka znowu „ja”? – twoja mama.
Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w głowę. Dobrze, że siedziałam. Gdybym teraz stała, zapewne leżałabym jak długa na podłodze. Zachodziłam w głowię, skąd ona mogła mieć mój numer? Po co dzwoni? Dlaczego odzywa się po czterech latach kompletnej ciszy, dzięki której zapomniałam, że mam gdzieś tam matkę?
- Proszę, nie rozłączaj się – mówiła szybko, chcąc uprzedzić moją reakcję. – Daj mi powiedzieć…
- Skąd masz mój numer?! – spytałam ostro, przerywając jej bezpardonowo.
- Od twojego chłopaka? – to było stwierdzenie, które raczej zabrzmiało jak pytanie.
Chłopaka? To ja mam chłopaka?
- Wiem, że nie chcesz mnie znać i ze mną rozmawiać – mówiła dalej, nie czekając na moją reakcję. – W em, że wyrządziłam ci wielką krzywdę, której nigdy nie naprawię. Wiem, że długo mi zajęło, zanim to zrozumiałam, ale…
- Skoro to wszystko wiesz, to po co dzwonisz? – na pewno usłyszała wyrzut w moim głosie. Nie potrafiłam go ukryć. I szczerze mówiąc, to chyba nie chciałam tego ukrywać.
- Bo chcę ci powiedzieć, że nie pozwolę, aby ojciec zrobił Zosi to samo, co tobie. Aby narzucił jej swoją wolę. Obiecałam to sobie, obiecałam to Zośce i obiecuję to w tej chwili tobie. Wyprowadziłam się od niego, wniosłam pozew o rozwód...
- I co, mam ci pogratulować? – zironizowałam.
To była forma obrony, ponieważ jej słowa zrobiły na mnie wrażenie. Nigdy bowiem przez myśl mi nie przyszło, że moja matka będzie umiała się przeciwstawić mojemu ojcu. W końcu od zawsze tak bardzo była od niego uzależniona…
- Nie, nie – zaprzeczyła szybko, po czym wzięła głęboki wdech, jakby zastanawiając się, co chce mi jeszcze powiedzieć. – Chcę… chcę, żebyś się ze mną spotkała. Mogę nawet przyjechać do ciebie, gdziekolwiek, bylebyśmy mogły porozmawiać w cztery oczy.
- I co to zmieni?
Wystraszyłam się. Nie chciałam się z nią spotykać. Nie wiedziałam, jak takie spotkanie może się skończyć. Nie umiałam powiedzieć, czy jestem gotowa spojrzeć jej w twarz. Zadry z przeszłości wciąż we mnie tkwiły. To przez nią musiałam liczyć na pomoc innych, to przez nią wpadłam w złe towarzystwo… wszystko dlatego, że nie stanęła w mojej obronie. Ojca nie da się już zmienić, ale można było z tym walczyć. Ona jednak nie miała zamiaru tego robić.
- Chcę ci to wszystko wyjaśnić, chcę ocieplić nasze kontakty… poza tym Zosia chciałaby się z tobą zobaczyć… tak dawno cię nie widziała…
- A kogo to wina? – zakpiłam.
- Wiem, doskonale wiem, że moja. Tylko moja – słyszałam w jej głosie ewidentną skruchę. – Ale chyba jej nie odmówisz?
Nie, mimo tylu lat, podczas których ze sobą nie rozmawiałyśmy, moja matka wciąż doskonale wiedziała, jaki jest mój czuły punkt. A miał on – a raczej ona – na imię Zosia, która była moją młodszą siostrą. Przez cały czas, odkąd uciekłam z domu, ciągle myślałam, jakby ją wyrwać stamtąd, aby nie musiała znosić tych samych upokorzeń, które ja musiałam znosić przez lata. Bolało mnie, że nie mogę się z nią kontaktować, że nie widzę, jak rośnie, jak się zmienia, jak kształtuje się jej światopogląd… nie mogłam więc teraz odmówić.
- Dobrze – odpowiedziałam więc.
- Czyli, że zgadzasz się na nasze spotkanie? – upewniała się, a w jej głosie słyszałam radość.
- Tak. Ale tylko ze względu na Zośkę – zaznaczyłam od razu.
- Jesteś…
- Używasz tego numeru telefonu? – spytałam, nie dając jej dojść do głosu. Nie chciałam słuchać, jaka to ja jestem cudowna i jak bardzo mnie kocha. Nigdy mi tego nie udowodniła, a słowa… już przestałam w nie wierzyć. Kiedy tylko przytaknęła, ciągnęłam dalej: – Daj mi czas, dobrze? Kiedy pozbieram myśli, to na pewno do ciebie zadzwonię i się umówimy na spotkanie w neutralnym miejscu.
- Dobrze, rozumiem – odpowiedziała spokojnie. – Ale zadzwonisz?
- Na pewno. Ja zawsze dotrzymuję obietnic.
I rozłączyłam się, nawet się z nią nie pożegnawszy. Musiałam jak najszybciej zakończyć tą niespodziewaną rozmowę.

Byłam oburzona tym telefonem do tego stopnia, że nie potrafiłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, zastanawiając się, co powinnam teraz zrobić. I co gorsza – wspominając czasy, które tak bardzo chciałam zamknąć. Szybko się domyśliłam, od kogo moja matka dostała mój aktualny numer telefonu. Kiedyś kilka razy na mieście widziała mnie ze Zbyszkiem, Błażejem i Michałem. Raz nawet starszy Kubiak odciągał mnie od niej, kiedy wdałyśmy się w pyskówkę na ulicach Warszawy. Wtedy jeszcze była po stronie ojca… Musiała więc go wtedy zapamiętać i teraz skojarzyć. Zadziwiające, że uznała go za mojego chłopaka. Ciekawe skąd jej to przyszło do głowy? Mniejsza. Za to nie podobało mi się to, że Michał znów nieproszony maczał palce w moim życiu. Przecież doskonale wiedział, że nie chcę jej znać, a mimo wszystko podał jej mój numer. Miałam ochotę ukręcić mu łeb za to.
Ale kiedy obudziłam się następnego ranka, to inaczej podeszłam do sprawy. Może powinnam dać jej szansę? Może naprawdę poszła po rozum do głowy? W końcu zawsze była tłamszona przez mojego ojca, żyła w jego cieniu. On potrafił uzależniać od siebie, niszczyć człowieka, przez co zapominało się o własnej osobowości i ciężko było wyjść spod „jego opieki”. Mi samej nie przyszło to łatwo, mimo mojego charakteru. Poza tym byłam wtedy w okresie buntu, on również w pewien sposób kształtował moje zachowanie w tamtym okresie. I pomógł mi wyrwać się stamtąd.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, że ktoś przychodzi do mnie po ósmej rano. Narzuciłam na siebie sweter i pognałam na korytarz, by  je otworzyć. A kiedy to zrobiłam, ujrzałam Michała stojącego na wycieraczce przed wejściem do mojego mieszkania. Prędzej spodziewałabym się, że to Simon zaraz po przyjeździe i ogarnięciu się, wpadnie do mnie z wizytą, by dowiedzieć się, czy wyjaśniłam sobie wszystko z Błażejem i oczywiście by zdać mi relację z wyjazdu. Nigdy przez myśl by mi nie przyszło, ze zobaczę Kubiaka.
- Hej, mogę wejść? – spytał niepewnie.
- Jasne, właź – uśmiechnęłam się i zrobiłam mu miejsce, by mógł przekroczyć próg.
Kiedy już wszedł do środka, zaprosiłam go do kuchni. Chciałam zrobić mu herbatę, ale odmówił. Coś go trapiło, więc usiadłam naprzeciwko niego i czekałam aż zabierze głos.
- Słuchaj, bo ja chciałem ci powiedzieć, że… tylko się nie złość na mnie – czy on nie wiedział, ze takie wtrącenia doprowadzają mnie do obłędu? – ale… widziałem się z twoją matką i dałem jej twój numer telefonu.
A, to o to chodziło!
- Wiem to – odpowiedziałem spokojnie.
- I wiem, że nie chcesz jej znać, ale nie mogłem inaczej…  – ciągnął, jakby nie usłyszał, co powiedziałam. – Co? – przerwał po chwili, kompletnie zdziwiony.
- Dzwoniła wczoraj do mnie – wyjaśniłam więc mu.
- I… i co? – jąkał się. – Nie chcesz mnie za to zabić? – spytał, przybierając obronną postawę. Wiecie, tak na wszelki wypadek.
- Wczoraj miałam taką ochotę, ale dziś już nie. Przeszło mi – odpowiedziałam spokojnie.
- Uff, to dobrze – odetchnął i ewidentnie było widać, że kamień spadł mu z serca. – I czego chciała od ciebie?
- Spotkać się – mówiłam, patrząc tempo w przestrzeń.
- Co zrobisz? – ciągnął dalej ten wywiad środowiskowy, niezrażony moimi lakonicznymi odpowiedziami.
- Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia – westchnęłam. – Z jednej strony chciałabym zobaczyć Zośkę, ale z drugiej… nie wiem, czy będę potrafiła spojrzeć jej w oczy.
- Może jednak warto dać jej szansę? – spytał Michał. Wiedziałam, że retorycznie. – Twoja mama mówiła mi, że jest w trakcie rozwodu z twoim ojcem, że mieszkają z Zosią u koleżanki, że naprawdę wszystko zrozumiała, że chce naprawić relacje z tobą, że nie chce, aby Zosia przechodziła przez to samo co kiedyś ty. Poza tym gdyby wciąż była pod jego wpływem, to raczej nie poszłaby na mecz, no nie? – przekonywał mnie.
- Może masz rację? – westchnęłam. – Muszę się nad tym zastanowić.
- Rozumiem, że to dla ciebie trudne, takie wracanie do przeszłości.
Przytaknęłam tylko głową. Bo co miałam mu odpowiedzieć?

Po rozmowach z Michałem, z Błażejem i z Simonem zdecydowałam – powinnam się z nią spotkać. Jeśli nawet nie dla niej, to przynajmniej ze względu na Zosię. I chyba osoba mojej młodszej siostry mnie przekonała, że powinnam dać jej szansę. Dlatego też stałam teraz w centrum Warszawy i czekałam, aż moja matka i siostra zjawią się na wcześniej umówionym spotkaniu. Nie wiedziałam, czego mam się po tym spotkaniu spodziewać, jednak nie chciałam później żałować, że nie dałam jej szansy w chwili, kiedy wyszła z inicjatywą.
- Tośka!
Chwilę później tuliła się do mnie trzynastoletnia dziewczyna, która najprawdopodobniej była moją siostrą. Nie byłam pewna czy to ona. Była podobna, ale nie do końca. Inaczej zapamiętałam Zofię Czarnecką, jednak widziałyśmy się ostatni raz ponad półtora roku temu.
- Zosia? To ty? – spytałam więc.
- Nie poznajesz mnie? – posmutniała.
Zawsze robiła takie minki. Tak, to musiała być ona.
- Zmieniłaś się. Urosłaś. Wydoroślałaś. Jesteś już dużą dziewczyną.
- Ty też się zmieniłaś, Tosieńka – przycisnęła się do mnie. – I schudłaś.
- Tosia nigdy nie była gruba – usłyszałam nagle jeszcze jeden głos tuż obok siebie, który zapewne należał do mojej matki. – Ale faktycznie, zmizerniałaś.
- Ty również nie należysz do najgrubszych osób – odpowiedziałam, przyglądając się jej.
Zawsze była piękną kobietą. Ubrana wytwornie w pełnym makijażu nie wyglądała na swoje czterdzieści osiem lat. Teraz jednak zmartwienia musiały dawać jej się we znaki. Wydała mi się, jakby była mniejsza. Chudsza. I jakby na jej twarzy pojawiły się zmarszczki, których do tej pory tam nie widziałam.
- Problemy – wyjaśniła jednym słowem.
- Znasz więc dobrze powód, dla którego i ja wyglądam jak wyglądam – westchnęłam. – To co, przejdziemy się?
- Jasne – obydwie przytaknęły z ochotą.

Spacerując z nimi po parku dowiedziałam się, jak to się stało, że matka zmieniła swoje nastawienie. Po mojej ucieczce ojciec zabronił wspominać o mnie w domu, tak jakby miał tylko jedną córkę. W końcu nie podporządkowałam się jego woli, wybrałam matematykę, a nie medycynę, miałam swój styl, który był kompletnie inny od jego wyobrażenia idealnej córeczki. Z początku mama znosiła to całkiem nieźle. Dostosowała się do jego wymogów, o mnie rozmawiała tylko w towarzystwie Zosi. To właśnie tęsknota mojej siostry za mną powoli sprawiała, że klapki spadały jej z oczu. Zaczęła wyraźnie widzieć, że nie można żyć według czyjegoś z góry ustalonego scenariusza. Powoli zbierało się w niej postanowienie o odejściu, aż w końcu była pewna, że dobrze robi. Zośka chciała zostać aktorką, a ojciec wybrał dla niej karierę prawniczą. Matka zrozumiała, że będzie tak samo jak ze mną, tylko że… Zosia nie miała mojego charakteru. Łatwiej poddawała się wpływom. Matka więc zrozumiała, że jeśli na to pozwoli, Zosia ją znienawidzi za to, że jej nie pomogła, tak jak ja ją znienawidziłam. Nie chciała stracić drugiej córki. Powoli przygotowywała się na batalię, aż w końcu spakowała siebie i ją i wyprowadziła się do swojej koleżanki, która teraz pomaga jej i wspiera. To ona skojarzyła Michała z siatkarzem, to ona kazała jej spróbować się dowiedzieć, co u mnie, to ona podsunęła jej pomysł z naszym spotkaniem, to ona pomaga jej, gdy nachodzi ją ojciec z pretensjami, to ona podtrzymuje ją na duchu w chwilach zwątpienia.
Kiedy mi o tym wszystkim mówiła, widziałam, że jest zdeterminowana, że zerwała łańcuch i już się nie podda. Rozwód jest w toku, matka zaczęła pracować, zarabia na siebie i Zosię, staje powoli na nogi. Właśnie szukają mieszkania dla siebie, są na naprawdę dobrej drodze, aby im się udało. Byłam z niej dumna. I postanowiłam im pomóc. Zgodziłam się zeznawać na rozprawie sądowej, opowiedzieć o wszystkim, co mnie spotkało z rąk ojca tyrana, który chciał ułożyć moje życie po swojemu, niszczył mnie psychicznie po kawałeczku odbierając mi pewności siebie. Nie chciałam, aby spotkało Zosię coś podobnego. Cieszyłam się więc, że matka poszła po rozum do głowy.
Postanowiłam także, że dam jej szansę. Po tym wszystkim, co zrobiła, nie mogłabym jej odtrącić. Nie będzie mi łatwo zapomnieć tego, co wydarzyło się w przeszłości, ale chciałam tworzyć nową przyszłość. Z moją matką i siostrą. Z moją rodziną.



_____________________

Trochę odeszliśmy od wątku Michała i Tośki, ale w następnym do niego na pewno wrócimy. Będzie to dość przełomowy rozdział. Aktualnie Tosia gubi się w swoich uczuciach i reakcjach na codzienność, ale już niedługo to się skończy. Podejmie bowiem decyzję, której będzie się uparcie trzymać, mimo wszystko, a role między naszą dwójką zaczną się odwracać. Wszystko nastąpi jednak w swoim czasie.
PlusLiga nastała. Wreszcie, bo naprawdę tęskniłam. Liczę jutro na piękny prezent urodzinowy z rąk mojego AZS-u. A już w środę SuperPuchar w Poznaniu – mój kolejny mecz na żywo w tym roku. Ach!
Pozdrowienia!

PS Za wszelakie błędy i powtórzenia przepraszam, ale już mi oczka drgają. Siedziałam nad projektami i mogę przez to nie zauważać błędów. Wybaczcie.

16 komentarzy:

  1. Tośka strasznie mi przypomina mnie samą! strasznie, ale to strasznie lubię twój styl, jest taki przyjemny, tak się dobrze czyta nawet o dość późnej porze, kiedy oczy już same się zamykają :)
    trochę tą Tosię rozumiem, ale wierzę, że jeszcze się wszystko ułoży!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątek mamy Tośki mnie zaintrygował, w końcu nie samą miłością człowiek żyje ;) Mam nadzieję, że się jakoś dogadają, chociażby dla dobra Zosi.
    Ja nie chcę, żeby jej się z Kubiakiem ułożyło, bo ma być z Simim, o. :c

    OdpowiedzUsuń
  3. uh, dobrze że Tosia pogodziła się z Błażejem, dobrze że dała szanse swojej matce. A uczucie do Michała cały czas tkwi, i jak nie chce odejść, tak nie odchodzi. czekam, czekam, może coś się zmieni, ale pomimo wszystkiego uwielbiam Tosie i Simo jako "parę" :D!
    ściskam :*

    zapraszam na ósemeczkę na splataneserca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm.. wątek Tośki i jej mamy - ciekawy ;-) no i ciekawe z kim będzie ; Simmi czy Michał? Się nie mogę już doczekać! :DD

    Pzdr ;3 + Zapraszam do mnie - http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ / jak możesz, to napisz jakiś komentarz, to straaasznie motywuje do dalszego pisania ^^ Thx :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli to teraz Misiek będzie tym nieszczęśliwie zakochanym, a Tosia będzie miała klapki na oczach? Lubię to opko i nie chcę jego końca, ale tak już bym chciała, żeby byli wreszcie razem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przede wszystkim takie relacje zupełnie inaczej wyglądają na linii mama-dziecko a inaczej na linii tata-dziecko. To widać, bo kobiety to kobiety - mamy. Dlatego gratuluję Tośce, że nie odwróciła sie od matki, nie skreśliła jej. Przecież mogła sie spotkać tylko z Zosią. Ale najważniejsze, że obyło sie bez wyrzutów. Skoro jej mama postanowiła sie uwolnić i naprawić swoje życie. Ale przyznaję sie, że nie spodziewałam sie wejścia pani Czarneckiej! Serio... Zaskoczyłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i teraz niech misiek zobaczy jak to jest fajnie kiedy kochasz się w osobie a on tego nie widzi bo ma klapki na oczach w przypadku Michała Justyna a w przypadku Tośki (chyba ) Simon
    Jak się tak dobrze przypatrzeć to ten świat jest nieźle zakręcony jednego dnia kochasz się w ty a za tydzień w tamtym no ale cóż tak musi być
    w wolnej chwili zapraszam do mnie :
    http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/10/dwanascie.html


    Pozdro Mania :***

    PS. bardzo cieszę się z faktu, że Tosia pogodziła się z mamą i Błażejem

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Tośka postanowiła dać matce szanse i się z nią spotkać. ..Michał, Michał już mnie ciekawi jak to dalej będzie między tą dwójką. Głupia nie jest i jeszcze mu pokaże;)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,czytam ze będziesz w poznaniu,mozesz zdradzic jaki sektor ? Jak cos to pisz na gg 7675185 . Lidka :*

    A no i rozdzial mega genialny ! Oby soe Tosia z Miskiem dogadala :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wooow, Szanowna_L, muszę Ci wyznać, że serdecznie mnie zaskoczyłaś, wprowadzając zupełnie znienacka na arenę zdarzeń rodzinę Tośki :> JESTEM NAPRAWDĘ POD WRAŻENIEM. Chyba dopiero teraz uświadamiam sobie w pełni, jak wielowymiarową postacią jest Czarna i ile hartu ducha musiała okazać w pewnych niewesołych czasach, aby walczyć o swoje i nie dać się ani stłamsić, ani zamknąć w szufladzie ojcowskiego wyboru. Dziwię się Antoninie, choć pewnie powinnam napisać, iż przede wszystkim ją podziwiam, za to, że, mając do wyboru szczęście rodziny i swoje własne, wybrała opcję numer dwa. Nie każdy potrafiłby uciec wiedząc, iż możliwe konsekwencje tego czynu spadną nie tylko na uciekiniera, ale zwłaszcza na tych, którzy uciec już nie mają szans. Podjęcie analogicznej decyzji nie jest domeną ludzi słabych albo uległych, za wszelką cenę próbujących zachować nawet i niezwykle toksyczne status quo, byleby tylko nie musieć wykazać się inicjatywą oraz na powrót mierzyć ze światem, który zza grubej szyby tyranii wydaje się nie tyle Ziemią Obiecaną, ile Ziemią, Na Której Człowiek Może Doznać Tylko Nowych Upokorzeń. Dlatego dziękuję Ci za ten rozdział, po stokroć dziękuję. Bo on nie tylko otwiera nam, czytelnikom, oczy na pewne prawidła, ale też uczy wrażliwości na drugą jednostkę. Bardzo humanitarne przesłanie! :)
    Z tej perspektywy nawet samowolne, telefoniczne działania Michała można uznać za godny szacunku plus ;)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że Błażej i Tośka szybko wyjaśnili sobie zaistniałą sytuację i obyło się bez większej zadymy. Michał jest naprawdę denerwujący, kiedy miesza się w życie Czarnej i na jej miejscu już dawno temu udusiłabym go gołymi rękoma. Ale tym razem to wszystko może wyjść jej na dobre. Podobno ludziom trzeba wybaczać. Sama nie umiem opanować tej sztuki i ciężko przychodzi mi wybaczenie innym, ale wierze, że naszej bohaterce się uda. Widać, że jej matka żałuje wszystkich popełnionych w przeszłości czynów i chcę wyjść na prostą razem z Zosią, a Tośka powinna im pomóc. Rodzinie trzeba pomagać.
    Btw. Podzielam zdanie młodszego Kubiaka. Tosia powinna spróbować z Simonem, pomimo wszystko. I będę się tego kurczowo trzymać! :) Ale to nie zmienia faktu, że powinna również pogodzić się z Michałem, bo ich stosunki wciąż nie są normalne.
    Zapraszam na dwójkę : http://damy--rade.blogspot.com/ :)

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie zawsze interesowało co takiego zaszło między Tosią a jej rodziną. Bo chyba nigdy tak wprost nam tego nie wyjaśniłaś. Albo ja nie pamiętam :D Tera, jednak rozumiem dlaczego ona była z nimi taka skłócona. Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mi narzucać co mam zrobić ze swoim życiem -.- Dobrze, że Tosia się zbuntowała bo pociągnęła też za sobą matkę. Co prawda dużo po czasie, ale jednak. Widać że jej mama tym razem jest zdeterminowana i że nie odpuści. To chyba ostatecznie przekonało Tosię, żeby pomóc matce. A ja nie wątpię, że ta pomoc będzie nieoceniona. I wiem, że będzie trudno odbudować te wszystkie relacje, lecz trzymam za te trzy kobiety kciuki. Mam nadzieję że im się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  13. jestem tu nowa, ale bloga przeczytałam... Kocham Tosię za to kim jest. Jest sobą.
    Błażej to taki dobry anioł (a podobno przyjaźń damsko- męska nie istnieje )
    Simon jak dla mnie za bardzo się angażuje w życie Tośki ale to jej przyjaciel, jest chyba zagrożeniem dla Michała- choć sam Simon tak nie uważa (intryga) lubię to :D mam nadzieję że tak jego cała Claudia zmądrzeje.
    A wracając do Michała wiem, że coś czyje do Tosi sam nie wie co i nie umie tego nazwać ale jest o nią zazdrosny. gdzieś tam w głębi ją chyba kocha

    OdpowiedzUsuń