poniedziałek, 23 września 2013

szesnasty tatuaż.



„Chcę jak księżniczka z księciem
mknąć po niebie”


Siedziałam z Simonem w jednej z knajp w Jastrzębiu-Zdroju i jedząc kolację, wypominałam Tischerowi, jak bardzo denerwował się przed dzisiejszym debiutem w nowych barwach. Momentami jego panika przypominała mi moje licealne czasy i Błażeja, stresującego się maturą ustną z niemieckiego. Młody Kubiak tak bardzo wtedy świrował, że gdyby nie ja, to wyskoczyłby z okna szkolnego kibla, znajdującego się na pierwszym piętrze. Na szczęście jakoś udało mi się go odwieść od tego zamiaru moją siłą perswazji i jeszcze zdążyć na czas wepchnąć go do pokoju z komisją maturalną. Teraz na samo wspomnienie tego wydarzenia mam ochotę się roześmiać, mimo że wtedy nie było mi do śmiechu. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Błażej zdał ten egzamin śpiewająco, mimo że do tej pory nie umie porozumiewać się po niemiecku. Do dziś nie zrozumiałam, jak to jest w ogóle możliwe…
Ale praktyka z tamtego dnia przynajmniej mi pomogła w spokojnym wysłuchiwaniu obaw Simona, co do jego pierwszego meczu w jastrzębskich barwach, którymi raczył mnie w ciągu ostatnich kilku dni. Mimo że Niemiec ma już trzydzieści lat na karku i mnóstwo spotkań na najwyższym poziomie, panikował bardziej niż niejeden debiutant. Chyba najbardziej ten stres powodował strach, że zawiedzie fanów Jastrzębskiego Węgla, którzy pokładają w nim naprawdę wielkie nadzieje. Nic dziwnego – Simon dużo nasłuchał się o polskich kibicach i bardzo chciałby udowodnić im swoją klasę i przydatność. Kibice natomiast naoglądali się gry Tischera i chcieliby, aby dał Jastrzębskiego to, co najlepsze. I w taki sposób koło się zamyka, powodując niemałe obawy.
Na szczęście moje zapewnienia, że niepotrzebnie się tym wszystkim stresuje, się sprawdziły. Simon zagrał dobre spotkanie, a cały zespół odniósł pierwsze zwycięstwo już w pierwszym meczu w nowym sezonie – 3:0 z Kielcami. Czy dobry debiut nie wygląda właśnie tak? Co prawda, nie było tak gładko, lekko i przyjemnie, jakby wskazywał na to wynik, ale najważniejsze są trzy punkty na naszym koncie. Jako kibic jestem w pełni zadowolona, jako konsultantka do spraw przygotowania fizycznego również. Chłopaki muszą teraz tylko wejść w rytm meczowy i złapać świeżość, a powinno być dobrze.
- Masz całkowitą rację, jak zawsze zresztą – powiedział Simon, uśmiechając się w moim kierunku. – Zachowywałem się ostatnio jak szczeniak przed swoim pierwszym razem. Jak ty mnie w ogóle znosiłaś? – autentycznie się zdziwił.
- Mam wprawę. W końcu przyjaźnię się z Błażejem – zaśmiałam się. – I skoro już jest po wszystkim, to mogę ci powiedzieć, że miałam z nim o wiele gorsze doświadczenia. Jak sobie przypomnę jego debiut, przez który prawie wylądowałam na kozetce u psychiatry, to twoja panika wydaje się być nawet zabawna.
- A co on takiego robił? – zdziwił się Simon, kiedy to usłyszał.
- Nie chcesz wiedzieć – powiedziałam, robiąc wielkie oczy i kręcąc głową. – Błażej ma po prostu niesamowitą tendencję do dramatyzowania, przez którą czasami zastanawiam się nad takimi ostatecznościami, jak na przykład morderstwo.
Tischer spojrzał na mnie zaskoczony. Nie wiem, czy zaczął się mnie w tej chwili bać, przez to że mówię o takich sprawach, jakby to było coś normalnego? Gdyby jednak przebywał z Błażejem na co dzień, tak jak ja do tej pory, wiedziałby doskonale, o czym mówię. Młody Kubiak potrafiłby wyprowadzić z równowagi najbardziej spokojną osobę na świecie, jestem o tym przekonana.
- Ale mimo wszystko bardzo za nim tęsknię – westchnęłam, ciągnąc niezrażona dziwnym wyrazem twarzy Niemca. – I gdyby nie ty, to już pewnie zwariowałabym tutaj bez mojego upierdliwego brata…
- I wzajemnie – uśmiechnął się Simon ciepło, łapiąc mnie za rękę. – Gdyby nie ty, nie wiem, jak bym to wszystko zniósł… Dziękuję.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się, nie widząc w tym niczego wielkiego. W końcu od tego ma się przyjaciół.
- A właśnie, że jest sprawa – zaprzeczył święcie o tym przekonany. – O wiele lepiej grało mi się, wiedząc, że jest ktoś na trybunach, kto siedzi w mojej koszulce, wierzy we mnie i przeżywa każdą akcję. Taka świadomość dodaje skrzydeł. Przynajmniej mnie.
- Cieszę się, że mogę ci pomóc – uśmiechnęłam się. – I wiesz, polecam się na przyszłość, choć… ja to nie Claudia – szepnęłam zasmucona, kiedy to sobie uświadomiłam. – Bardzo ci jej brakuje, prawda?
Simon nic mi na to nie odpowiedział, tylko zaczął widelcem grzebać w jedzeniu. Nie musiał jednak otwierać ust. Zdążyłam go już trochę poznać przez ostatni miesiąc, podczas którego praktycznie większość czasu spędziliśmy razem, dzięki czemu nawet z jego miny potrafiłam wywnioskować, jak bardzo brakuje mu żony, jak ciężko znosi rozstanie z dziećmi i jak mocno stara się o tym nie myśleć. Wiedziałam też, że cokolwiek bym nie zrobiła, nigdy mu jej nie zastąpię z jednego, zwyczajnego powodu – nigdy nie będę nią.
- Rozmawiałeś z nią ostatnio? – spytałam, przyglądając mu się uważnie.
- Próbowałem, ale wciąż nic do niej nie trafia – uśmiechnął się smutno. – Najgorsze, że nie pozwala mi porozmawiać z dzieciakami… – głos mu się łamał, jak zawsze, gdy wspominał o Freddym i Emmie.
Nigdy nie pojmę matek, które robią wszystko, aby utrudnić własnym dzieciom kontaktów z ojcem. Rozumiem jeszcze, że gdyby Simon był pijakiem, narkomanem, czy jakimś innym degeneratem, który mógłby je wpędzić w niemałe kłopoty, ale przecież to jest świetny facet, który kocha swoje pociechy nad życie, który zrobiłby dla nich dosłownie wszystko.
- Myślisz, że Claudia dowiedziała się… o nas? – spytałam go z wahaniem po chwili ciszy. – Może dlatego nie chce, abyś rozmawiał ze swoimi dziećmi, bo masz młodą kochankę? – zastanawiałam się na głos.
Skoro wszyscy myślą, że jesteśmy z Simonem parą, to dlaczego Claudia mogłaby tak nie pomyśleć, zwłaszcza, że jej tutaj nie ma i nie wie, jak to wygląda? A plotki rozchodzą się w zadziwiająco szybkim tempie – szybszym, niż ktokolwiek mógłby je o to posądzać.
- Nie, nie, bardzo w to wątpię – uśmiechnął się Simon na samo wspomnienie naszego domniemanego związku. – Gdyby wiedziała, że prawdopodobnie znalazłem sobie kogoś na jej miejsce, to na pewno powiedziałaby coś takiego, dzięki czemu bym się domyślił. Mimo wszystko doskonale wiem, że jest o mnie zazdrosna, skoro nawet siatkówka jej zaczęła przeszkadzać… I niestety wciąż upiera się przy tym, że mój wyjazd do Polski świadczy o tym, iż wybrałem karierę, a nie rodzinę.
- Kompletna głupota – powiedziałam z niesamowitą pewnością w głosie. – Kurczę, znam cię miesiąc, a momentami wydaje mi się, że wiem o tobie więcej, niż twoja własna żona.
To było dziwne, ale niestety, taka była prawda.
- Nie obraź się, ale niestety, ja uważam tak samo – mruknął Simon, wyraźnie zawiedziony.
- A dlaczego miałabym się na ciebie obrazić? – zdziwiłam się, uśmiechając się.
- Bo powiedziałem, że niestety? – podsunął mi odpowiedź, przyglądając mi się z uwagą.
- Usłyszałam o sobie o wiele gorsze zdania, zwłaszcza ostatnimi czasy, że już takie coś mnie kompletnie nie razi – uśmiechnęłam się smutno, przypominając sobie niektóre z ostatnich rozmów.
- A to bardzo niedobrze, Tosia. Jesteś świetną dziewczyną i zapamiętaj to sobie – odpowiedział poważnie, patrząc mi w oczy. – Czasami wieczorem leżę i tak się zastanawiam, co by było, gdybym nie spotkał Claudii… I wiesz do jakich doszedłem wniosków?
- No, do jakich? – ponagliłam go zaciekawiona.
- Że pewnie oszalałbym na twoim punkcie od pierwszego wejrzenia i zrobiłbym wszystko, aby wybić ci Michała z głowy i zająć jego miejsce w sercu, mając kompletnie gdzieś różnicę wieku między nami i to, co inni gadają – odpowiedział całkiem poważnie.
Uśmiechnęłam się. Nie potrafiłam inaczej, zwłaszcza, że ja uważałam podobnie. Pasowaliśmy z Simonem do siebie, każdy, kto by nas poznał, to by stwierdził, ale niestety, spotkaliśmy się trochę za późno.
- Akurat Michała możesz mi wybijać z głowy nawet teraz – zaśmiałam się. – Ale tak całkiem poważnie, gdyby nie ta głupia miłość do Kubiaka, to pewnie od razu bym stwierdziła, że jesteś dla mnie wymarzonym kandydatem.
Moje słowa ewidentnie sprawiły radość Simonowi, ponieważ po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru uśmiechnął się  szczerze.
- Ech, dlaczego nie spotkaliśmy się wcześniej? – westchnął.
- To byłoby trudne. Ja mieszkam w Polsce, ty w Niemczech, no i różnica wieku nam w niczym nie pomaga… – wyliczałam. – A los też nam nie bardzo pomógł. I właśnie przez to jesteśmy teraz nieszczęśliwi z niewłaściwymi osobami…
- Zawsze można to zmienić – uśmiechnęłam się cwaniacko Tischer.
- Co masz na myśli? – spytałam zaciekawiona.
Rozgrywający zamyślił się na chwilę, jakby zastanawiając się, czy może mi powiedzieć to, co ma na myśli.
- Umówmy się tak, Tośka – powiedział nagle rozpromieniony. – Jeśli dojdziemy do takiego momentu w naszej bezsensownej walce z wiatrakami, w którym nie będziemy już mieli najmniejszej ochoty, aby nasze życie krzyżowało się z Claudią i Michałem, to spróbujemy już tak na poważnie. Umowa stoi?
- Stoi – zaśmiałam się, ściskając jego dłoń.
Reszta wieczoru minęła nam już w o wiele przyjemniejszej atmosferze. Naśmiewaliśmy się w najlepsze, przypominając sobie miny chłopaków, kiedy zobaczyli mnie dzisiaj, jak po meczu ściskam Simona na płycie boiska. A po kolacji Simon odwiózł mnie do domu. I wiecie do jakiego doszłam wniosku? Całkiem fajnie jest mieć takiego zapasowego chłopaka. Tak w razie czego. Zwłaszcza jeśli jest nim Simon Tischer we własnej osobie.

Dzwoniący telefon nie dawał za wygraną. Miałam ochotę rzucić nim o ścianę, aby się tylko uciszył i dał mi spać. W końcu miałam dzisiaj na popołudnie, więc coś mi się od życia należało. Ale żeby to zrobić, musiałabym wygrzebać się z kołdry, która najzwyczajniej w świecie nie chciała mnie puścić. Kiedy jednak telefon odezwał się już po raz czwarty, informując mnie, że mój rozmówca nie ma zamiaru ustąpić, zanim ze mną nie porozmawia, jakoś zwlekłam się z łóżka, by wziąć komórkę w dłoń. Kiedy ujrzałam na wyświetlaczu słowa Błażej dzwoni, popukałam się w czoło. Mogłam się przecież tego domyślić, że nikt inny nie będzie mnie budził i próbował narażać się na mój gniew. Oprócz niego, oczywiście.
- Czego chcesz? – krzyknęłam jakże kulturalnie, naciskając zieloną słuchawkę.
Gdybym go dalej ignorowała albo na przykład wyłączyła telefon, by dał mi spokój, byłby jeszcze większy dym. Wolałam więc już odebrać i mieć za sobą to, co ma mi zamiar powiedzieć. Zwłaszcza, że powoli już odechciewało mi się spać. A to wszystko przez niego!
- A gdzie hej, jak miło cię usłyszeć? – zironizował.
- Gdybyś dzwonił o normalnej porze, to może i byś się doczekał takiego powitania, ale że budzisz mnie w środku nocy, to możesz sobie o tym pomarzyć – odgryzłam się mu.
Nawiasem mówiąc, nawet jakby zadzwonił o bardziej ludzkiej godzinie, to i tak by tego nie usłyszał. Nie w tym życiu.
- Przecież jest jedenasta, kobieto! – oburzył się. – Nie mów mi, że jeszcze spałaś.
- Mam dzisiaj na popołudnie, więc chyba trochę snu mi się przyda – wyjaśniłam, próbując się uspokoić.
- Aż nie chcę wiedzieć, co ty po nocach robisz…
- Ej, ej, ja znam ten ton głosu! – krzyknęłam, przerywając mu. – Co ty mi insynuujesz?!
- Nic nie insynuuje, po prostu jestem na ciebie cholernie zły, że o wszystkim muszę dowiadywać się pocztą pantoflową! – krzyknął tak nagle, że aż podskoczyłam.
- O czym ty mówisz? – zdziwiłam się.
- Nie udawaj, Tośka! Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć, że spotykasz się ze starszym od ciebie facetem? Choć akurat to jest najmniejszy problem, to jeszcze można przełknąć, ale ON JEST ŻONATY! – dał nacisk na ostatnie trzy słowa, jakbym była idiotką i bez tego nie potrafiła zrozumieć ich sensu.
- To nie tak…
- Myślałem, że się przyjaźnimy – w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, tylko gadał jak najęty – że mówimy sobie wszystko, ale widzę, że się myliłem, że mamy przed sobą tajemnice! Choć teraz już rozumiem, czemu ostatnio rzadziej ze sobą rozmawiamy… Po prostu masz faceta i przez to nie masz dla mnie czasu! No ale ok, w porządku, to jestem w stanie pojąć, choć mogłaś, wręcz powinnaś mi najpierw o tym powiedzieć.
- Uznałam, że to nic ważnego – zaczęłam – zwłaszcza, że…
- Nic ważnego?! – krzyknął Błażej, przerywając mi. – Spotykasz się z ŻONATYM facetem i uważasz, że to nie jest istotne? Myślisz, że jak się wpakujesz w romans, to zapomnisz o Michale, co? Chcesz się pocieszyć? Nigdy nie sądziłem, że jesteś w stanie wpakować się w taki gówno…
- Gównem to jest moja miłość do Michała! – westchnęłam zirytowana jego wymówkami. – Poza tym jak możesz mnie oceniać? Nie ma cię tu, nie wiesz, co tu się dzieje, a prawisz mi kazania! Jakim prawem, co? Prosił cię ktoś o to?
- A właśnie, że doskonale wiem! Wszystko wiem! – krzyknął święcie przekonany o swojej racji. – Michał do mnie dzwonił i mi powiedział, jaki życiowy błąd popełniasz, będąc z tym… jak mu tam… Timonem?
- SI-MO-NEM! – przesylabizowałam mu.
- Mniejsza z tym – westchnął Błażej. – Michał się o ciebie martwi, a jeśli on się martwi, to musi mieć rację…
- Posłuchaj mnie teraz uważnie – przerwałam mu, będąc już na skraju wytrzymałości. Gdyby stał obok mnie, to chyba rzuciłabym się mu do gardła. – Do tego, że Michał odwala jakąś popieprzoną szopkę w ciągu ostatniego miesiąca, zdążyłam się już przyzwyczaić. Nie sądziłam jednak, że mu uwierzysz. Ale skoro już wszystko wiesz na temat mój i Simona, to nie mam zamiaru ci tego wyjaśniać. Żyj sobie w swoim świecie, ale mi pozwól żyć w swoim, który niestety, kompletnie jest różny od tego, co widzi Michał i w co ty wierzysz. Dziwne, że jeszcze nie zauważyłeś, jak twój brat przeinacza fakty związane ze mną…
- Tośka, o czym ty mówisz? – Błażej zdziwił się moim tonem głosu.
- O niczym – westchnęłam. – Ale zawiodłam się na tobie, wiesz? Na razie – rzuciłam, kończąc połączenie.
Byłam jednak tak zła, że musiałam się na kimś wyżyć, a że za ścianą miałam prowodyra wydarzeń, szybko znalazłam sobie odpowiedni obiekt. Narzuciłam tylko na siebie sweter, aby nie wychodzić z mieszkania w piżamie (a raczej koszulce zastępującej mi piżamę). Zignorowałam dzwoniący telefon, obstawiając, że to Błażej się dobija, bo chce się dowiedzieć, o co mi chodziło i ruszyłam w stronę drzwi. Trzasnęłam nimi, a już po chwili znalazłam się przed mieszkaniem Michała. Nerwowo przebierałam nogami, czekając aż ktoś mi otworzy.
Miałam nadzieję, że będzie to Michał, jednak w drzwiach ukazała się Justyna.
- Zawołaj Michała! – rozkazałam jej bezpardonowo i bez jakiegokolwiek zaproszenia wchodząc do środka.
- Michała nie ma – warknęła, wciąż stojąc w otwartych drzwiach.
- Kłamać to ty nie umiesz, a przynajmniej nie mnie – syknęłam.
- Czego od niego chcesz? Jeszcze ci mało? Zostaw nas wreszcie w spokoju – marudziła, nie mając zamiaru zawołać swojego ukochanego.
Na szczęście zamknęła frontowe drzwi, dzięki czemu mój głos nie rozchodzi się po korytarzu.
- Bardzo chętnie, o ile wy zostawicie wreszcie mnie w spokoju! – byłam trochę jak bomba z opóźnionym zapłonem i groźbą natychmiastowego wybuchu.
- O czym ty mówisz? – zdziwiła się. – Nie obracaj kota ogonem…
Na szczęście w tej chwili w korytarzu pojawił się Michał, więc mogłam zignorować blondynkę. Na mój widok Kubiak udał zdziwionego, jednak znałam go już dość dobrze, by domyślić się, że spodziewał się mnie tutaj po tym, co nagadał na mnie bratu.
- O, Tosia – uśmiechnął się trochę niemrawo. – Co cię do nas sprowadza o tak wczesnej porze?
- Nie udawaj, doskonale wiesz, o co chodzi – syknęłam. – Powiem to raz i zapamiętaj to sobie dobrze – podeszłam do niego i dźgnęłam go paznokciem w pierś. – Nie chcesz mnie słuchać, nie chcesz, abym wtrącała się w twoje życie, więc ty nie wtrącaj się w moje. Przestań więc opowiadać Błażejowi jakieś herezje i odpieprz się ode mnie i Simona raz na zawsze.
- Tośka, zrozum, że popełniasz największy błąd w swoim życiu – zaczął, po raz pierwszy mówiąc na głos to, co o nas sądzi. – On jest żonaty! Starszy od ciebie! To nie wypali, wbij to sobie do głowy!
- A co cię to obchodzi? – syknęłam.
- Bo nie chcę, żebyś cierpiała – powiedział prawie płaczliwie.
Najśmieszniejsze jest to, że najbardziej cierpię właśnie przez niego, ale on akurat tego nie dostrzega.
- Ale z ciebie hipokryta! – zaśmiałam się.
- Nie bardzo rozumiem… – zdziwiła go moja nagła zmiana frontu.
- Gdybym właśnie powiedziała ci, że będziesz cierpiał przez Justynę, to byś mnie zignorował i kazał nie wchodzić mi z buciorami w twoje życie – wyjaśniałam. – Więc zastosuj to w obie strony. Nic ci do tego, z kim się spotykam, z kim sypiam, co robię. To moje życie i będę sobie je marnować jak mi się podoba.
 - Ale Tośka… – zaczął.
- Nie tośkuj mi tu teraz, Michał! – warknęłam. – Odwal się od nas, bo następnym razem sobie inaczej porozmawiamy! – krzyknęłam jeszcze, patrząc mu prosto w oczy.
Wiem, że to dziwnie wyglądało – taka drobniutka dziewczyna jak ja, grozi wysokiemu facetowi, jak Michał, ale mało mnie to obchodziło. Miał się odczepić i tyle. Wściekła obróciłam się na pięcie i trzasnęłam drzwiami. Na korytarzu spotkałam zdziwionego Matteo, którego chyba te ciągłe trzaskanie drzwiami dzisiejszego przedpołudnia na trzecim piętrze obudziło, bo stał w drzwiach w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się do niego tylko, po czym zniknęłam w środku mojego mieszkania. A już po chwili siedziałam na parapecie i dzwoniłam do Simona, aby – jeśli może – jak najszybciej do mnie przyjechał.




_______________________________________

Witajcie :-)
Z moich ostatnich wyliczeń wynika, że właśnie w tym momencie jesteśmy dokładnie w środku tego opowiadania. Teraz więc już powinno iść z górki :-) Bardzo się cieszę, że mimo problemów, udało mi się napisać szesnastkę jeszcze przed moim wyjazdem na Mistrzostwa Europy do Gdańska. Głupi to ma szczęście – wygrałam bilety na baraż, z czego początkowo nie byłam zbytnio zachwycona. A tu się nagle okazuje, że to właśnie Polacy zagrają dokładnie w tym barażu, na którym jadę! I to jeszcze z moimi „ulubionymi” Bułgarami. Och, już ja im tam zgotuję piekło :-)
Ach, i jeszcze jedna wiadomość, tak na koniec. Od teraz też, oprócz na blogu i za pomocą aska, można się ze mną kontaktować poprzez twittera. Możecie do mnie pisać z pytaniami, sugestiami, zagwozdkami, czy po prostu chcąc o czymś ze mną porozmawiać. Zapraszam serdecznie :-)
A Michał wczoraj zagrał genialne spotkanie. Mam nadzieję, że jutro zobaczę go w równie dobrej formie :-)
Trzymajcie się ciepło i do następnego!

13 komentarzy:

  1. Michał jest idiotą. I co raz bardziej sie upieram przy tym. A nawet gdyby przejżał na oczy to w moich oczach musiałby zrobić coś mega, żebym mogła powiedzieć, że Tośka ma szczęście! I osobiście uważam, że on jest nienormalny. A Błażej też nie lepszy. Bracia normalnie.
    Ta umowa z Simonem mnie powaliła poprostu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział a Michał to ciota tak za przeproszeniem

    pozdro :* Mania

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd pojawił się Simon, to w mojej głowie wciąż przewijało się pytanie: dlaczego dopiero teraz ?! Widzę, że bohaterowie mają podobnie :) Z drugiej strony, moim zdaniem, już teraz mogliby rzucić wszystko i zacząć od nowa, razem :) Oni są po prostu parą idealną ! Dlatego tak przykro mi czytając, jak rozgrywający męczy się w swoim nieudanym małżeństwie oraz jak Tosia cierpi przez Michała. Tak naprawdę szczęście daje jej tylko Szymek. Michał z drugiej strony jest cholernie denerwujący ze swoim wszędzie wtrącającym się dupskiem. Odwraca się od Tosi jednocześnie wpieprzając się w jej życie i jej wybory. Naprawdę nie rozumiem tego człowieka.
    Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział na moim nowym blogu:
    http://damy--rade.blogspot.com/

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Niesamowicie zazdroszczę Ci tych biletów ! Ja niestety mam za daleko ;c Jedź, kibicuj, zagrzewaj chłopaków do walki i zdzieraj gardło również za mnie ! :D
      Mam nadzieję, że Misiek będzie na boisku od początku:)

      Usuń
  4. Denerwuje mnie ten Michał a Szymon jest w sumie takim ideałem faceta pod względem charakterowym i może Dziku w końcu się obudzi i zrozumie kogo tak naprawdę kocha. Bo wydaje mi się, że tą dziewczyna z pewnoscią nie jest Justyna.

    Naiwność trzecia w skrócie- spotkanie Łucji z Wojtkiem i kłamstwo siatkarza. Nie wszystko wygląda idealnie a szczęście młodej dziewczyny pęka jak bańka mydlana. Chcesz wiedzieć więcej przeczytaj ! Skomentuj.

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj Michałku, grabisz sobie bardziej! Myśle że Misiu nie powinien spinać się znowu, i jeszcze rozgadywać plotki. a para Tosia - Simone pasuje mi baardzo, kurcze, uwielbiam to, jak przedstawiasz Tischera tutaj, wielbie wręcz!
    myślę że Tosia niedługo pogodzi sie z Błażejem i wyjaśnią to sobie.
    **
    wgl, to zazdro że masz bilety, ale niestety gdybym ja wygrała, zapewne bym je musiala sprzedać, bo żeby dojechać do Gdańska, musialabym całą Polske oblecieć, nad czym bardzo ubolewam. :( no nic, życzę Ci świetnego meczu, (oby wygranego) i żeby Misiu znowu smoczka na boisku przedstawił, bo przydałby się, oj przydał, i żebyś nie zdarła gardełka, ale żeby też było głośno u Bułgarów, których tak jak Ty, też nie darzę za bardzo sympatią! ściskam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany jak mnie Michał denerwuje -,- Ruszyłby się bo jak nie to straci Czarną. Świetny rozdział :D Mam pytanie czy ty masz jakąś systematykę w dodawaniu rozdziału? Chciałabym wiedzieć, a nie musieć wchodzić co kilka godzin z nadzieją, że już dodałaś ^^ / Zuzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja systematyka, to niestety brak systematyki, ale staram się dodawać nówkę przynajmniej raz na dwa tygodnie. Jeśli masz twittera, to od teraz tam możesz się dowiadywać o nowych rozdziałach :)

      Usuń
  7. Tosia powinna być tak na serio z Szymkiem, no. Oni się jeszcze pokochają na zabój <3

    PS. przepraszam, ale zupełnie nie mam weny na komentarz, ale wiedz, że kocham te opowiadanie i już mi szkoda, że została tylko połowa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie ! <3 /buniaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy mam informować, ale zrobię to :)
    Zapraszam na 45 rozdział na http://pogmatwany-swiat.blogspot.com/
    Całuję Mel :*

    ps. Będę starała się nadrobić twoje opowiadanie. W sumie już zaczęłam czytać w pociągu, ale telefon odmówił mi posłuszeństwa. Spodobało mi się i chcę poznać ciąg dalszy tej historii

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dla mnie reakcja Tosi na telefon Błażeja była grubo przesadzona. Może to wina tego, że ją obudził z rana, nikt tego nie lubi przecież :P Ale jeśli mówiła serio... Przecież o to jej chodziło, prawda? Wszyscy mieli myśleć, że są z Simonem parą, więc wiadomo, że inni będą o nich mówić. No i chyba mogła się spodziewać, że Michał wygada to swojemu bratu. A co do tego ich układu, że będą ze sobą, jeśli im się nie poukłada z ich prawdziwymi miłościami, to ja sama nie wiem. Niby to jest jakieś rozwiązanie, choć tak naprawdę to żadne. Ja bym chyba nie mogła być z kimś kogo nie kocham, nawet jeśli bardzo go lubię. No ale z drugiej strony, ja nigdy nie byłam tak beznadziejnie zakochana jak Tośka, więc co ja tam wiem :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Na samym wstępie pragnę Cię przeprosić, że tak długo mnie tutaj nie było. Winę w całości muszę zrzucić nie tylko na siebie, ale również na powolne wtłaczanie się w studenckie życie po raz czwarty ;) Doszły mi do całości problemy ze zdrowiem, którym przydało się ogarnięcie, więc mam nadzieję na chociaż częściowe usprawiedliwienie swego olewactwa (pani profesor ;D). Teraz jednak wreszcie nastał czas na mój comeback! Jeeee!
    Po pierwsze: Sama nie wiem, jak Michał to robi, ani dlaczego to robi, ale z każdym kolejnym rozdziałem mam go serdecznie dosyć. Kubiak na serio nie robi nic, ale to nic, żebym go polubiła i choć częściowo zmieniła o nim zdanie na lepsze. Najpierw udaje, że Tośka w ogóle go nie obchodzi, niczym jakiś uciążliwy brud za paznokciem, niebywale odporny na mydło (i powidło ;p) i wodę, a tutaj nagle wtranżala się w jej życie, mało tego, że uczuciowe (do owego faktu zdążyłam się już przyzwyczaić..), ale życie towarzyskie w szczególności! Insynuuje! Wprowadza błędną intrygę! Wygłasza górnolotne sądy, samemu mając klapki na oczach co do własnej połowicy! Oczywiście, próbuję łudzić się, iż Michał wprowadził cały ten zgiełk z rzeczywistej troski o Tośkę i jej sprawy, ale... Czy ktoś go prosił o wtrącanie się w cokolwiek? Skoro siatkarz sam nie chce pobierać nauk od innych odnośnie do własnego poletka gospodarstwa domowego, to może łaskawie zaprzestanie również siać niepokój w egzystencjach innych? Ech, Kubiak robi wszystko, żebym się do niego za Chiny Ludowe nie przekonała...
    Po drugie: Błażej. Następny nawiedzony. Również uważa, że ma prawo głosu, znając zdanie tylko jednej strony może nie tyle konfliktu, ile zdarzeń w ogóle. Dotychczas trzymał z Tosią sztamę przeciwko Michałowi (w pewnym sensie), ale po tym, jak Czarna się wkunwiła i poprzestawiała mu szyki, tuszę, iż młodszy z Kubiaków na jakiś czas da sobie na wstrzymanie i nie będzie próbował porozumiewać się z Tośką w zakresie Simona... Który, swoją drogą (i po trzecie), intryguje mnie coraz bardziej! Uważam, że Tischer idealnie pasuje do naszej narwanej bohaterki - dlatego wielka szkoda, że Niemiec ma już rodzinę. Nie przygrucha sobie Czarnej :( Natomiast jako przyjaciel może być dla niej jeszcze bardziej wspierający i potrzebny niż potencjalny amant :) Ponadto, S. ma plus jeszcze za jeden szczegół - za zaangażowanie się w sprawy Tośki nie tylko całym sercem, całą duszą, lecz wręcz całym jestestwem. To się nazywa przyjaźń, proszę państwa! Wzorowa i do naśladowania! :) I kto teraz powie, że dobre relacje polsko-niemieckie nigdy nie dojdą do skutku? :D
    Mam nadzieję, iż dotarłaś do tego punktu bez chęci zamordowania mnie za w.w słowotok.. Ale wiesz, ja co muszę powiedzieć, to muszę powiedzieć. Czy tam napisać ;D
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń