„chyba zawsze już
tak będziemy pogmatwani”
Następnego
dnia najchętniej zagrzebałabym się w kołdrę i nie wychodziła z łóżka aż do
momentu, w którym będzie to konieczne. Czyli do poniedziałku. Simon jednak mi
na to nie pozwolił. Wręcz siłą zaciągnął mnie do kuchni, gdzie kazał mi zjeść
obiad, składający się z odgrzanych resztek z wczorajszej imprezy. Następnie
postanowił wyciągnąć mnie na spacer, abym się do reszty rozbudziła, mimo że nie
bardzo tego chciałam. Ale on nic sobie nie robił z mojego sprzeciwu.
-
Jeśli odpowiada ci wyjście w piżamie, to ja nie mam nic przeciwko temu –
rzucił, jakby od niechcenia, kiedy chciałam się jakoś wymigać od tego dla mnie
niedorzecznego pomysłu.
Naprawdę
próbowałam być nieugięta, jednak jest to dość trudne, kiedy rozgrywający przerzuca
sobie ciebie jak worek ziemniaków przez ramię i kieruje się w stronę drzwi, nic
nie robiąc sobie z sprzeciwu, który wyrażasz uderzając go pięściami w plecy.
Wiem, że tym ruchem chciał mi pokazać, że nie rzuca słów na wiatr i właśnie dlatego
skapitulowałam. Kiedy Niemiec mnie puścił, posłusznie skierowałam się pod
prysznic, a później przebrałam w coś normalnego. A teraz właśnie spacerujemy po
żorskim parku – ja w niedbale związanych włosach, trampkach i o wiele za dużej
bluzie wyglądam najwyżej na licealistkę obok wysokiego Simona ubranego w ciuchy
Błażeja, które zostały w moim mieszkaniu po jego przeprowadzce do Paryża. W
końcu Tischer przyjechał wczoraj tylko na imprezę, nie mając zamiaru zostać u
mnie na dłużej i dlatego nie miał żadnych ciuchów na przebranie, musiałam mu
więc znaleźć coś odpowiedniego. Myślę, że młody Kubiak nie będzie się na mnie
za to gniewał.
-
Znowu o nim myślisz? – spytał Simon, przerywając ciszę, która trwała między
nami od czasu naszego wyjścia z mieszkania. Milczałam, bo co miałam mu
odpowiedzieć? – Jesteś zła na mnie, że się w to wszystko wtrącam, tak? –
dopytywał Niemiec, kiedy nic mu nie odpowiedziałam na poprzednie pytanie.
-
Nie, nie jestem – odpowiedziałam od razu, mając nadzieję, że brzmię wiarygodnie.
– Bez ciebie nie dałabym sobie rady w tej sytuacji, naprawdę, ale zrozum, że
nie chcę już o nim gadać. Mam dość rozmyślania na temat jego zmiennych humorów. Chcę
się teraz nacieszyć miłym towarzystwem, możemy więc trochę pomilczeć? –
spytałam.
Tischer
chyba mi uwierzył, bo po chwili wpatrywania się w skupieniu w moją twarz, jakby
chcąc znaleźć oznaki kłamstwa, skinął głową. Między nami znów zapanowała
przyjemna cisza, którą chwilę temu przerwał rozgrywający. Byłam z tego
zadowolona, bo naprawdę miałam już dosyć roztrząsania spraw moich i Michała (choć czy my w ogóle mamy jakieś sprawy?).
Czasami wyglądało to tak, jakbyśmy z Simonem nie mogli o niczym innym gadać, a
przecież to nie była prawda. Miałam zamiar przestać się zajmować przyjmującym,
najlepiej zacząć wprowadzać ten plan w życie od dzisiaj. Powinnam cieszyć się
towarzystwem Simona, który jest naprawdę dobrym materiałem na przyjaciela –
udowodnił mi to wczoraj, gdy uchronił mnie przed totalnym splamieniem honoru.
Niemiec towarzyszył mi przez cały feralny wieczór, a do tego, gdy wszyscy
wyszli, pomógł mnie i Matteo posprzątać bałagan, który zostawili po sobie
imprezowicze. Choć jeden porządny i wychowany siatkarz, który się przejął
naszym losem – biednych, ledwo kontaktujących z rzeczywistością gospodarzy
imprezy…
Bo
jeśli ktoś myślał, że będę rozpaczać po Kubiaku i przez to ominie mnie zabawa,
którą współorganizowałam, to się grubo mylił. Te czasy już się skończyły, mam
nadzieję, że raz, a dobrze! Zaraz po tym, jak Michał bezceremonialnie zostawił
mnie ze zniszczonym życiem i pobiegł za swoją ukochaną, która to postanowiła
mnie zadeptać jak niedopałek papierosa, Simon wkroczył do akcji. Wyprosił gości
z pokoju i próbował mnie uspokoić. Wystarczyło jednak kilka minut, abym sama
bez niczyjej pomocy zebrała się w sobie i przestała płakać. Wytarłam szybko nos,
nie chcąc, aby Tischer uważał mnie za mazgaję, posprzątałam resztki
potłuczonych rzeczy, umalowałam się na nowo i z dumnie podniesioną głową
wyszłam z pokoju z zamiarem dobrej zabawy, tak jakby nic się nie stało. I mimo
że większość zgromadzonych w mieszkaniu ludzi patrzyło na mnie dziwnie, nie
przejmowałam się nimi. Poza tym alkohol naprawdę pomaga w ukojeniu bólu i to do
tego stopnia, że około drugiej w nocy zaczęłam uczyć chłopaków moonwalk’u. A że
zaczęłam tańczyć na stole i nie przemyślałam, że ktoś może nim szturchnąć,
dzięki czemu znajdę się na podłodze… mówi się trudno. Dlatego też pewnie tak
bardzo bolą mnie dzisiaj plecy… Poza tym dobrze wiedziałam, że moje zachowanie
stanie się aktualnym numerem jeden wśród opowiadań Jastrzębian, ale miałam to w
nosie, zwłaszcza, że zobaczę się z nimi dopiero w środę i to na treningu.
Myślę, że do tego czasu głupie opowiastki wylecą im z głowy, a jeśli nie, to
sama im w tym pomogę…
Ach,
jak ja uwielbiam się mścić na innych!
-
Pewnie jutro nasłuchasz się o mnie przeróżnych opowieści – zagaiłam.
-
Pewnie tak – potwierdził Simon uśmiechnięty. – I wiesz co? Zadzwonię do ciebie
wieczorem i razem się z nich pośmiejemy.
I
jak go tu nie lubić, skoro jest taki kochany?
Nie
spodziewałam się, że będzie czekał na mnie, gdy w poniedziałek (szczerze
mówiąc, to chyba był to już wtorek) będę wracała do domu z fitness clubu. Nie po
tym, co się wydarzyło w sobotę. On jednak znowu mnie zaskoczył, tylko nie wiem,
czy pozytywnie. Siedział na schodach prowadzących na trzecie piętro, w rękach
trzymał bukiet czerwonych róż, a obok niego leżała mała paczuszka. Byłam tak
zamyślona (a raczej tak zmęczona, że nie miałam siły, by myśleć), że zauważyłam
go dopiero w połowie schodów, kiedy wstał. Do tego siedział w takim miejscu
klatki schodowej, aby móc mnie zobaczyć wcześniej, niż ja jego – tak, abym nie
mogła mu uciec. Ja jednak nie miałam zamiaru uciekać, nie sądziłam bowiem, że czeka
na mnie. Raczej myślałam, że na Justynę, bo czego mógłby chcieć ode mnie? Co
prawda dziwne było to, że nie siedział u siebie w mieszkaniu, tylko na
schodach, jednak blondynka mogła mu zabrać klucze albo… nie wiem co, ale
Zarzycka była zdolna do wszystkiego, aby postawić na swoim, nic więc by mnie
nie zdziwiło. W każdym bądź razie nie sądziłam, że czeka właśnie na mnie, dlatego
nawet na niego nie spojrzałam. Chciałam go ominąć, jakby go tu nie było.
Nie
dane mi było jednak wykonać tego zamiaru, ponieważ złapał mnie za przegub ręki.
-
Przepraszam – zaczął, próbując spojrzeć mi w oczy, jednak ja usilnie odwracałam głowę na boki. – Już wszystko wiem… wiem
jak było, wiem, że nie miałem racji. Naprawdę żałuję tych wszystkich słów, czynów,
tego co ostatnio robiłem w stosunku do ciebie, Tosiu… Nie wiem, co we mnie wstąpiło,
nie rozumiem już samego siebie – tłumaczył zawile. – Tosia, powiedz coś, cokolwiek,
proszę…
-
Co mam powiedzieć? – odparłam chłodno, nie racząc go nawet najmniejszym spojrzeniem.
– Pewnie chciałbyś usłyszeć, że wybaczam i że wszystko jest w porządku, ale nie
ma tak łatwo, Michał. Zrozum, co za dużo, to niezdrowo. Mam dosyć bycia tą
najgorszą, która za każdym razem obrywa za innych. Koniec z tym, rozumiesz?!
-
Wiem, że zrobiłem źle, ale wiesz, jaki jestem – tłumaczył się nadal. – Działam
pod wpływem emocji, a to wszystko wyglądało jednoznacznie…
-
Jakbyś zapomniał, ja też działam pod wpływem emocji – przerwałam mu – i dla mnie także
wszystko wygląda jednoznacznie. Okazuje się jednak, ze inaczej niż dla ciebie... –
uśmiechnęłam się kwaśno.
-
Przepraszam, Tosiu, jest mi naprawdę przykro. Nie wiem, jak inaczej mógłbym
prosić cię o wybaczenie mojego zachowania… – szepnął bezradny. – Proszę, przyjmij je,
nawet jeśli masz mnie gdzieś. Szkoda, aby się zmarnowały… – powiedział,
wręczając mi bukiet, który wciąż trzymał w dłoniach.
-
Zawsze możesz dać je Justysi – syknęłam, starając się być nieugięta.
Nie
mogłam reagować na jego smutne spojrzenie i skruszony wyraz twarzy. Powtarzałam sobie, że muszę być
silna, że nie mogę mu tak łatwo wybaczyć, bo znowu wszystko wróci do normy, a ja
już nie mam siły, aby znowu przeżywać na nowo kolejne aferki z Justyną, mną i Kubiakiem w roli głównej.
-
Tosia… – szepnął Michał bezradnie, nie wiedząc za bardzo co począć, aby
zmniejszyć mój upór.
I
choć doskonale wiem, że nie powinnam była mu dawać przesłanek, że
uda mu się mnie w jakikolwiek sposób udobruchać, to nie mogłam się powstrzymać
przed wzięciem tego pięknego bukietu róż do rąk. Tak rzadko dostawałam kwiaty...
jakby wszyscy myśleli, że jeśli ubieram się na czarno, to nie lubię jakichkolwiek
przejawów życia. Wiem, że powinnam je teraz, na jego oczach, wrzucić do kosza,
jak w tych wszystkich serialach, że to byłaby najlepsza reakcja, aby uświadomić
mu, jak bardzo mnie zranił, ale… zwyczajnie było mi ich szkoda. Bo jak można
tak piękne kwiaty po prostu wyrzucić do śmieci? Toż to marnotrawstwo!
-
A tu mam jeszcze jeden mały prezent dla ciebie – ciągnął Michał, zapewne węsząc
dla siebie szansę na uzyskanie przebaczenia – ale dostaniesz go, jeśli
zaprosisz mnie do siebie na herbatę. Pół godziny rozmowy i spadam, a ty
będziesz miała coś, co na pewno ci się spodoba.
-
Wiesz, że to szantaż? – zaśmiałam się.
-
Z tobą nie można inaczej, trzeba łapać się drastycznych środków – uśmiechnął się
Kubiak, doskonale wiedząc, że teraz ma mnie w garści.
Przez
dłuższą chwilę biłam się z myślami. Wiedziałam, co powinnam mu odpowiedzieć,
jednak… ciekawość zwyciężyła i wpuściłam go do środka. Kiedyś było to nie do
pomyślenia, abym tak szybko zmiękła, jednak teraz… stało się ze mną coś, co
sprawiało, że zachowywałam się jak nie ja. I choć bardzo mi się to nie
podobało, nie potrafiłam tego zmienić...
Rzuciłam
torbę treningową w kąt, po czym podreptałam do kuchni, by zrobić dla nas
herbatę. Michał usiadł przy stole i bacznie mi się przyglądał. Milczeliśmy do
czasu, aż nie usiadłam naprzeciwko niego, uprzednio kładąc na stół dwa kubki z
parującym płynem.
-
Co takiego chciałeś mi powiedzieć, że aż postanowiłeś czekać na mnie na
schodach? – spytałam.
-
To, że jest mi strasznie głupio, że ci nie uwierzyłem, Tosiu – zaczął znowu, tym razem łapiąc
mnie za rękę dla wzmocnienia efektu. – Naprawdę nie wiem, co wstąpiło w Justynę. Jest mi strasznie
głupio, że tak się zachowała. To nie powinno mieć miejsca.
-
Dlaczego to ty się tłumaczysz za nią? – przerwałam mu, wyrywając dłoń z
uścisku. Doskonale wiedział, jak zepsuć nastrój między nami... – Zwłaszcza, że
znając ją, to tego nie żałuje.
-
Kiedy chłopaki dziś na treningu powiedzieli mi, co widzieli i jak było
naprawdę, poszedłem do domu i zażądałem wyjaśnień – mimo, że moje poprzednie zdanie było stwierdzeniem, a nie pytaniem, Michał postanowił mi na nie odpowiedzieć. – Nie zaprzeczyła w ani jedno
moje słowo. Nie próbowała wmówić mi, że wszyscy trzymają twoją stronę. A wiesz
dlaczego to zrobiła? – zaśmiał się kpiąco. – Bo jest o ciebie zazdrosna!
Wymyśliła sobie, że próbujesz mnie jej odbić i nic do niej nie trafia, a już zwłaszcza
to, że to jest totalna niedorzeczność, na którą nie wiem, jak mogła wpaść.
Nie
powiem, żeby jego słowa mnie nie zabolały, ale przecież to nie było nic nowego.
Michał od dawna niczego nie zauważa, więc jego reakcja powinna być dla mnie
przewidywalna. Justyna nieźle to sobie wymyśliła, zmieniając taktykę na
zakochaną w niego na zabój zazdrośnicę. Naprawdę jej nie doceniałam… chyba powinnam
zacząć.
Choć
z drugiej strony, czy taka sytuacja nie jest mi na rękę? Justyna zapewne będzie
starała się, abyśmy się z Michałem nie spotykali, wmawiając mu, że nie może znieść, iż jestem tak blisko Kubiaka, bo tak bardzo jest o niego zazdrosna. A dzięki temu będę miała szansę dla siebie – by
się z niego wyleczyć. Raz na zawsze. Może jednak to będzie lepsza taktyka dla nas obu?
-
Ale jakoś ją udobrucham, nie wiem jeszcze jak, ale zrobię to. Przecież nie może
się na mnie zbyt długo gniewać – tłumaczył mi dalej niczym niezrażony Michał,
przerywając mi w rozmyślaniu. – Mam nadzieję, że przynajmniej ty się na mnie
nie gniewasz…
-
Michał…
- Przecież jeszcze mam tu coś dla ciebie – Kubiak nie pozwolił dojść mi do głosu.
Przyjmujący
wyglądał, jakby nagle przypomniał sobie o przedmiocie, dzięki któremu tak naprawdę wpuściłam
go do środka. Po chwili wręczył mi paczuszkę, która do tej pory leżała na podłodze obok
krzesła, na którym siedział. Gdy tylko ją otworzyłam, wpadłam w nieopisaną euforię.
W środku była płyta Michaela Jacksona „Thriller” – ta sama, którą w sobotę zniszczyła
Justyna.
-
Pierwszą dostałaś ode mnie, przeze mnie też została zniszczona, więc i drugą
powinnaś dostać ode mnie – wyjaśnił mi z uśmiechem, widząc, jak wielką radość
mi sprawił. – Mam nadzieję, że przeprosiny przyjęte.
-
Wyjdzie na to, że jestem przekupna – zaśmiałam się, praktycznie nie mogąc
usiedzieć na miejscu, tak bardzo musiałam ją właśnie w tej chwili włączyć – ale
już się na ciebie nie gniewam – dodałam szybko, rzucając się mu na szyję i
całując go w oba policzki.
Miesiąc później.
Dokładnie
tak, jak miesiąc temu, także dzisiaj wracałam późno do domu. Wychodząc zza
zakrętu na klatce schodowej, zauważyłam, że ktoś siedzi na schodach pod moimi
drzwiami i ogląda swoje buty. Na pierwszy rzut oka wiedziałam już, że jest to
siatkarz, mimo że w korytarzu panował półmrok. W końcu mało który facet ma tak
długie nogi – ja przynajmniej nie znam innych niż Jastrzębianie. Byłam
zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się tutaj któregokolwiek z nich. Przez ostatni czas starałam
się unikać ich jak ognia, widywałam się więc z nimi tylko na treningach. A już
zwłaszcza nie miałam ochoty spotykać się z Michałem, który dzień po naszej
rozmowie pogodził się z Justyną i znów był zadowolony z życia i z siebie. Nie
miałam najmniejszego zamiaru, aby po raz kolejny stać się kozłem ofiarnym
jakieś perfekcyjnie uknutej przez blondynkę intrygi. Michał też nie bardzo
szukał ze mną kontaktu i pewnie dlatego to unikanie się tak dobrze nam
wychodziło…
Na
moje szczęście to nie Kubiak na mnie czekał, tylko Tischer.
-
Co tu robisz? – spytałam, przystając przed nim.
Siatkarz
wyglądał, jakby ocknął się z drzemki i spojrzał na mnie nieprzytomnym
spojrzeniem. Po chwili wstał, jak rażony prądem. Kilka chwil zajęło mu
doprowadzenie się do porządku.
-
Czekam na ciebie – odpowiedział mi wreszcie.
-
Przecież to oczywiste – pokręciłam głową, podchodząc do drzwi i przekręcając
klucz w zamku. – Ale dlaczego? – spytałam, spoglądając znów na niego.
-
Bo mam do ciebie prośbę – odpowiedział poważnie.
-
A! W takim razie właź – uśmiechnęłam się, otwierając drzwi i wpuszczając go do
środka. – Rozgość się.
-
Taki właśnie miałem zamiar – odpowiedział, od razu kierując swoje kroki w stronę
kuchni.
Pokręciłam
głową, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Niemiec czuł się tutaj jak u
siebie. Doskonale wiedział, gdzie co trzymam. Sam sobie robił kawę, herbatę,
czy na co akurat miał ochotę. Zdecydowanie spędzał u mnie bardzo dużo czasu,
nawet więcej niż w swoim mieszkaniu i to stąd brała się jego wiedza na temat
wszelkich moich zwyczajów.
-
I jak było na zlocie? – spytał, kiedy już usiadłam na krześle w kuchni przed
kubkiem ciepłej herbaty, którą przed chwilą zrobił.
-
Jak co roku, za-je-bi-ście – odparłam zadowolona, sylabizując dla wzmocnienia efektu. – Kocham ten ryk
silników, zapach spalin, tych ludzi… zawsze pomagają mi dojść do ładu,
odciągają od rzeczywistości… a właśnie tego mi teraz było trzeba – mówiłam,
popijając herbatę.
Zlot
harleyowców jak co roku odbywał się pod koniec września i mimo że nie byłam posiadaczką marzenia każdego zapalonego cyklisty, zawsze się
tam pojawiałam. Zabierał mnie mój kumpel z roku, Karol. To właśnie on mnie wkręcił w
to towarzystwo, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Dzięki takim spotkaniom
można sobie nieźle naładować akumulatory na kolejne miesiące ciężkich
konfrontacji z ludźmi, których w moim życiu było pod dostatkiem.
-
To dobrze, że masz dziś dobry humor – uśmiechnął się pod nosem Simon. – Bo wpadłem
na pewien pomysł, jak utrzeć chłopakom nosa.
-
Zamieniam się w słuch – odpowiedziałam zaintrygowana.
Od
kilku tygodni zastanawialiśmy się, jak dać nauczkę chłopakom, którzy od
parapetówki wręcz prześcigają się w domysłach co do mnie i Simona. Na początku
nawet nas to bawiło, ale ile można? W końcu człowiek się znudzi i tak się
właśnie stało z nami, i to do tego stopnia, że aż zaczęliśmy planować, jak by się tu na nich odegrać.
-
Najpierw jednak chciałem cię spytać, czy pójdziesz ze mną na imprezę do Łasko w
środę – szepnął, jakby zawstydzony. – Wiesz, tą przedsezonową…
-
No pewnie, że pójdę! A już zwłaszcza z tobą – przerwałam mu.
Doskonale
bowiem wiedziałam, o co chodzi rozgrywającemu, w końcu mieszkam tu już drugi
rok i zdążyłam poznać zwyczaje Jastrzębian. Widać, chłopaki nie zapomnieli o
tym, że kapitan zespołu ma wręcz obowiązek zrobić imprezę przed pierwszą kolejką
nowego sezonu PlusLigi. Ale co w tym dziwnego? Każda okazja do zabawy jest dla
nich na wagę złota.
-
A Łasko ma przerąbane, że mnie nie zaprosił – mruknęłam, kręcąc głową.
-
Za to ja jestem jak zawsze na posterunku – Tischer w tej chwili prawie wypiął
pierś do przodu z dumy.
-
Oczywiście – potwierdziłam, śmiejąc się. – A teraz mów na co wpadłeś – już nie
mogłam wytrzymać tej niepewności.
Simon
zaśmiał się, widząc jaką ciekawość u mnie wzbudził swoim pomysłem.
-
Pomyślałem, że skoro wszyscy biorą nas za parę, to dlaczego mamy temu
zaprzeczać? Niech mają to, czego chcą.
-
Czyżbyś w taki dziwny sposób chciał mi zaproponować, abym została twoją dziewczyną? – zaśmiałam się, udając podejrzliwą.
-
Przejrzałaś mnie! – krzyknął, podrzucając ręce w górę. – A dlaczego nie? No chyba, że ci się nie podobam – zrobił smutną minkę, idealnie
dostosowując się do mojego żartobliwego tonu głosu.
-
Ty miałbyś mi się nie podobać? – zapytałam zaskoczona. – Zdobyłeś moje serce od
pierwszego wejrzenia! – krzyknęłam, udając oburzenie, że tego nie zauważył.
-
Wiedziałem! – wykrzyknął Simon triumfująco i prawie zaklaskał w dłonie. – I co, wchodzisz w to? – po chwili
wrócił do tematu rozmowy.
-
No jasne! – potaknęłam, przybijając z nim piątkę. – W końcu chłopaki twierdzą,
że jeszcze trochę i się tobą znudzę. Niech nie myślą, że pozjadali wszystkie
rozumy.
Ta
cecha strasznie mnie u ludzi irytowała, a już zwłaszcza u nich. Myśleli, że wiedzą o nas wszystko, więcej niż
my sami. Niedługo zaczną nam wpychać dziecko w brzuch! W takich chwilach Jastrzębianie bardzo przypominali mi mojego
ojca, który zawsze wiedział lepiej, co mi potrzeba do szczęścia i na własną rękę
próbował ułożyć mi moje życie. Dlatego tak bardzo chciałam im pokazać, że się
mylą...
-
A do tego zobaczysz, jaki Michał będzie zazdrosny, gdy znowu zobaczy nas razem –
zaśmiał się Tischer, wyrywając mnie z zamyślenia.
Dlaczego
on wciąż wraca do tego tematu? Dałby już sobie z tym spokój... tylko niepotrzebnie psuje mi mój dobry nastrój spowodowany odcięciem się od Michała.
-
Simon – szepnęłam ostrzegająco – miałeś przestać robić mi nadzieję.
-
Wiem, ale..
-
Nie ma żadnego ale – przerwałam mu zniecierpliwiona. Niemiec wciąż próbował
dojść do głosu, ale nie pozwalałam mu na to. – I wybacz mi teraz, ale jestem
zmęczona. Nie wiem, jeśli nie
chcesz tak późno wracać do siebie, to wiesz, że łóżko w drugim pokoju jest
wolne i że możesz tutaj spać – mówiłam szybko i niezbyt składnie, chcąc się go
jak najszybciej pozbyć, by uniknąć niepotrzebnej kłótni. Nie miałam zamiaru się z nim
sprzeczać, a już zwłaszcza o Michała! Wstałam więc w pośpiechu od stołu,
powiedziałam mu dobranoc i już mnie nie było.
Nienawidziłam
chwil, gdy Simon próbował wmówić mi, że Michałowi na mnie zależy, tylko ten wbił
sobie do głowy coś, czego nie ma i nie umie się z tego wycofać – że jest za bardzo dumny, aby przyznać się do błędu. Niemiec cały
czas próbował mnie przekonać, że widać jak na dłoni, iż Kubiak jest o niego
zazdrosny, bo coś do mnie czuje, tylko jest to głęboko ukryte i on nie potrafi sobie tego uświadomić. Nie podobało mi
się to. Nie chciałam mieć już nadziei. Nie mogłam jej mieć! Powinnam raz na
zawsze skończyć z tym, co tak długo już trwa i co niszczy mnie od środka. A
mianowicie z miłością do Kubiaka. I Simon powinien mi w tym pomagać, a nie
przeszkadzać.
Trzy
dni później wchodziliśmy z Tischerem pod rękę do domu Łasko z zamiarem dobrej
zabawy. A myśl o wkręcaniu towarzystwa tylko potęgowała uczucie, że to będzie
dobra noc. I mimo że czułam się w tej chwili trochę, jakbym była intrygantką Justyną, to nie
przeszkadzało mi to – musieliśmy utrzeć im nosa, którego wściubiają w nieswoje
sprawy.
-
Powinnam ci tak porządnie walnąć, że mnie nie zaprosiłeś – pogroziłam
Michałowi, zanim ten zdążył otworzyć usta, żeby się z nami przywitać. – Dobrze,
że mam Simona, który o mnie pamięta. Wy to jak widać, macie mnie gdzieś. A ja tyle dla was robię! – westchnęłam teatralnie. Zawsze byłam dumna z moich umiejętności aktorskich. Może jednak powinnam składać papiery na PWST? Choć z drugiej strony, kto by przyjął do renomowanej uczelni dziewczynę z tatuażami? Jestem przegrana na starcie...
W
międzyczasie rozejrzałam się dookoła siebie. Lokum było już wypełnione
Jastrzębianami i ich życiowymi partnerkami. Jedzenia również było pod
dostatkiem, za to alkoholu niezbyt wiele – na imprezie bowiem miał się pojawić trener Bernardi,
któremu z pewnością to by się nie spodobało, zwłaszcza, że w ten weekend
chłopaki zaczynają nowy sezon. Można powiedzieć, że wreszcie, no bo ile można żyć
bez meczów siatkówki?
-
Ej, Tosieńka, nie mów tak – Łasko zrobił minę zbitego psiaka, przywołując mnie do
rzeczywistości – przecież wiesz, że cię uwielbiam. Myślałem, że cię zaprosiłem… głupio wyszło.
-
Ech, żebym się sama musiała wpraszać na imprezę? – westchnęłam teatralnie. – Do
czego to doszło? – powiedziałam, po czym przywitałam się z Mileną.
-
Tośka no, nie gniewaj się na mnie – Łasko szturchał mnie w ramię, próbując
jakoś udobruchac.
-
Boisz się, że ci dowalę za to na treningu, mam rację? – zaśmiałam się, widząc
jego minę. – O to akurat nie musisz się martwić. A czy ci wybaczę, to się
jeszcze zastanowię – dodałam, po czym pociągnęłam Simona za sobą.
Jastrzębianie
są takim gatunkiem ludzi, po którym wszystko widać jak na dłoni. Dlatego przechodząc
z Tischerem za rękę w stronę stołu z jedzeniem ewidentnie dało się zauważyć, że
są zaskoczeni tym, iż przyszliśmy tutaj razem. Pewnie sądzili, że już się Niemcem
znudziłam… Niedoczekanie ich! Ja się dopiero rozkręcam… I z każdą kolejną
chwilą tak właśnie było. Większość czasu spędzałam z Tischerem, jednak czasami
któryś z siatkarzy porywał mnie na parkiet, by zatańczyć i jednocześnie wyciągnąć
ze mnie, co to wszystko ma znaczyć. Uśmiechałam się wtedy nieznacznie, po czym
mówiłam: „to, co widzisz” i
zostawiałam takiego delikwenta zdezorientowanego na parkiecie, wracając do „mojego”
rozgrywającego. Wiedziałam, że takim zachowaniem jeszcze bardziej wzbudzę ich ciekawość i
spotęguję domysły. A przecież o to nam właśnie chodziło – żeby sami udławili się
swoimi teoriami spiskowymi.
Mimo
towarzystwa Niemca, mimowolnie rozglądałam się, szukając wzrokiem Kubiaka, choć
wciąż sobie wmawiałam, że tak tylko patrzę po pomieszczeniu bez celu. Przecież nie szukam
przyjmującego, bo z nim skończyłam. Nie mogłam się jednak powstrzymać przed takim
zachowaniem. A Michała, jak na złość, nigdzie nie było, co z każdą chwilą
potęgowało moje zaniepokojenie. Przecież Kubiak nie odpuściłby sobie imprezy
przedsezonowej, to nie w jego stylu. Pamiętam, jak pierwszy raz był trochę stremowany
nowym towarzystwem, ale nie trwało to zbyt długo. Po godzinie on, ja i Zbyszek
mieliśmy opanowany cały parkiet i rozkręcaliśmy towarzystwo, które przy
ludziach z warszawskich klubów wydawało nam się drętwe. Zwłaszcza, że Bartman
był organizatorem tamtejszej zabawy – w końcu to jego mianowali wtedy na
kapitana zespołu. Dlaczego więc Kubiak miałby odpuścić sobie tegoroczną
imprezę? – zastanawiałam się w myślach. – Czyżby to była sprawka Justyny? Aż tak bardzo dał jej się zbałamucić, żeby zrezygnować z przyjścia tutaj?
-
Jeśli szukasz Michała, to właśnie przyszedł. Z Justyną – szepnął Tischer, jakby
odgadując z wyrazu mojej twarzy, o czym myślę i wpatrując się usilnie w coś za
mną.
Siedzieliśmy na sofie i zapewne w drzwiach za moimi plecami stanęła właśnie do tej
pory brakująca w pomieszczeniu para. Nie mogłam się obrócić, mimo że chciałam
zobaczyć to na własne oczy, jednak wyglądałoby to tak, jakbyśmy o nich
rozmawiali (co bądź co bądź jest prawdą). Musiałam posiłkować się relacją z ust
Niemca.
-
Chyba niedawno przyszli, bo przed chwilą rozmawiali z Łasko – relacjonował mi
rozgrywający, zbliżając twarz do mojej twarzy, ale wciąż wpatrując się w sytuację
rozgrywającą się za mną, mimo że z boku zapewne wyglądało to zupełnie inaczej. – O, właśnie nas zauważył i nie wygląda na
zachwyconego tym, że siedzę tak blisko ciebie i że obejmuję cię ramieniem.
Justyna chyba próbuje go odciągnąć od wpatrywania się w nas, ale on stoi jak słup
soli. Milena tłumaczy mu teraz, że przyszliśmy razem, kompletnie nie zdając
sobie sprawy, że go to jeszcze bardziej zdenerwuje…
-
Simon, przestań, bo zaraz się obrócę, by sprawdzić, czy masz rację – szepnęłam,
ostatkiem sił próbując wpatrywać się w rozgrywającego.
Przecież
jeśli było tak jak mówił, to… nie, to niemożliwe, aby Kubiakowi na mnie
zależało w T A K I sposób.
-
Wiem, co na ten temat sądzisz, ale tak właśnie jest – potaknął Simon,
przenosząc swój wzrok na mnie. – Kubiakowi nie podoba się to, że się koło
ciebie kręcę. Uważa, że jestem dla ciebie za stary i że cię skrzywdzę, bo w
końcu mam jeszcze żonę. Ale tak naprawdę to jest o ciebie zazdrosny, tylko nie
potrafi się do tego przyznać.
-
Skąd to wiesz? – zdziwiłam się.
-
Że jest zazdrosny? Przecież to widać, tyle razy ci to mówiłem – prychnął pewny swego.
-
Nie o to mi chodzi – pokręciłam głową. – O to, co powiedziałeś wcześniej.
-
Ach tak – Niemiec spuścił wzrok, jakby coś się właśnie wydało; coś, o czym nie miałam pojęcia. – W poniedziałek Michał zaczepił mnie po treningu i
mi to powiedział. Kompletnie nie chciał mnie słuchać, tylko gadał o tym, że
nasza relacja mu się nie podoba…
-
On nie miał prawa – zagotowałam się, przerywając mu.
Jak
śmiał robić wymówki Simonowi? Sam nie stosował się do moich zastrzeżeń co do
Justyny, a za moimi plecami robi coś takiego! Jest kompletnie niepoważny! Już ja sobie z nim poważnie pogadam.
-
Spokojnie, Tosiu – Simon pogłaskał mnie po policzku, chcąc, abym się uspokoiła i nie robiła głupot; a przynajmniej nie w tej chwili.
– On nie wie, że robimy ich w balona, a to świadczy, że umiemy grać – uśmiechnął się.
-
Ale gdyby to była prawda, to on naprawdę nie miał prawa robić ci wymówek… Z
jakiej paki… – nadal irytowałam się.
-
Tośka, mówiłem ci przecież, że jemu na tobie zależy, tylko coś sobie ubzdurał,
że…
-
Simon…
-
Nie zaprzeczaj, zaraz ci to udowodnię – przerwał mi. – I jestem pewien, że Michałowi
to się nie spodoba.
Nie
miałam pojęcia, jak ma zamiar to zrobić, dopóki nie przybliżył się do mnie na
niewielką odległość i mnie nie pocałował. Nie wiedziałam, co się dzieje przez
dobrych kilka chwil. Kiedy oderwał się ode mnie, szepnął poważnie:
-
Z Michała właśnie bucha para z wściekłości. A reszta wygląda, jakby odkryli
istnienie Wielkiej Stopy.
Mimowolnie
parsknęłam śmiechem, słysząc to zdanie, które wypowiedział tak poważnym tonem
głosu, kompletnie nie pasującym do treści. W tym samym czasie Kubiak, który teraz był na linii mojego wzroku,
spojrzał na nas z mieszkanką zaskoczenia, oburzenia i… czyżby zazdrości? Niemożliwe, ale... na to wyglądało.
Nie zdążyłam jednak się mu dokładniej przyjrzeć, bo obrócił się na pięcie, zostawił
zdezorientowaną Justynę na parkiecie i poszedł w bliżej nieokreślonym kierunku.
Blondynka oczywiście pobiegła za nim, gdy się tylko ocknęła z szoku. Ja
tymczasem nie wiedziałam, co się dzieje i co powinnam zrobić. Też miałam zamiar
za nim pójść i z nim porozmawiać, jednak udaremnił mi to Simon,
przyciągając mnie do siebie z całą mocą.
-
Nie możesz teraz pokazać mu, że ci na nim zależy – szepnął mi do ucha. – Musi
sam sobie to uświadomić i o ciebie zawalczyć. Ze mną – dodał z triumfującym
uśmiechem.
A
potem zdezorientowaną mnie pociągnął za sobą na parkiet. I do końca imprezy
praktycznie nie opuszczał mnie na krok, abym nie zrobiła niczego głupiego.
Nawet gdybym miała taką możliwość, to nie było ku temu okazji, bo Michał wraz z
Justyną po tym zdarzeniu po prostu zniknęli i już się nie pojawili na imprezie. I
ja naprawdę nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć… Czyżby jednak Simon
miał rację?
Nie,
to niemożliwe.
Pierwsza :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :* Ciekawe co teraz zrobi Michał kiedy on w końcu zrozumie, że Tośka go kocha i on ją też ?
Zapraszam do mnie http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/09/dziewiaty.html
Pozdro :* Mania
Jak ja lubię Simona, taki poczciwy z niego chłopak :D mam tylko nadzieje, że nie zakocha sie bez wzajemnośći w Tośce, ale w sumie na to się nie zanosi, wiec to dobrze ;) Wyobrażam sobie jak Michał musial być wkurzony, coś czuje, że po tej imprezie w klubie mogą lecieć iskry, a jak dojdą do tego te zajęcia prowadzone przez Tośkę to już w ogóle będzie wesoło :D Ale bardzo dobrze, niech Michał będzie zazdrosny, może sobie coś w końcu uświadomi :)
OdpowiedzUsuńklepie czecie <3
OdpowiedzUsuńno to co, w końcu Michał poszedł częściowo po rozum do głowy, i chociaż przeprosił Tosie? Brawo Misiu.
Usuńa zazdrością to już czuć na kilometr! Oj Misiek, Misiek kręcisz coś z tą Justysią, a zazdrościć o Anto, oj zastanów się co Ty chcesz. pozdrawiam :*
uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com ~ zapraszam na nowe rozdziały, a tutaj zapraszam na coś nowego! :) splataneserca.blogspot.com
Simon jest cudowny i naprawdę uwielbiam tego człowieka. Ma rację, przecież to widać od początku, jednak duma Michała nie pozwala wprost wyznać co czuje. Z Tośki i Niemca wypełzli znakomici aktorzy, ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ich "związek" nie zakończył się tylko na udawaniu. Tischer miał bardzo dobry pomysł i mam nadzieję, że przyjmujący wreszcie uświadomi sobie kogo tak naprawdę kocha. A Justynka jak zwykle doprowadza mnie do szału....
OdpowiedzUsuńA niedługo zapraszam na mój nowy projekt : http://smak-klamstw.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Nie mogę się wysłowić, bo Szymek i Tośka udają parę, i są w tym cudowni! :)
OdpowiedzUsuńKurd, a może te całe otoczenie ma racje i właśnie Szymcio powinien być z Tośką, skoro Michał nie może przyznać się do własnych uczuć. PO tej sytuacji, w której wybiegł po pocałunku kolegi z drużyny i rywalki swojej lubej można dać sobie rękę uciać, że gdzieś kiedyś w ogólnym rozrachunku przyjmujący i trenerka fitnes będą szczęśliwą parą.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na NAIWNOŚĆ DRUGĄ- Tę dwójkę przyciąga do siebie dziwna siła. Czyżby okazała się ona kiedyś miłością ? A może to strach przed samotnością stawia ich na swojej drodze? Drugie spotkanie i pierwsze wyznania przeczytasz w rozdziale.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie.
Simon, co słusznie podejrzewałam od czasu jego zaistnienia w blogu, jest menem absolutnie fantastycznym, a przy tym niesamowicie zorientowanym na Tośkę :D Stanowi idealną przeciwwagę dla chimerycznego Michała, który, niestety, wciąż nie wie, czego chce.. To znaczy mnie się wydaje, że Kubiak nie dość koordynuje własne działania, bo Ty pewnie już wiesz coś, co jest kluczowe dla relacji starszego Kubiaka z Antoniną, ale jeszcze nam nie zdradzisz tego "czegoś", przebrzydły podlecu ;p Choć może nawet lepiej, że jest tak, jak jest - przynajmniej mogę puścić wodze fantazji i stworzyć tyle możliwych interpretacji dziwnego zachowania Miśka, ile tylko będę chciała, z uporem odrzucając tę najbardziej oczywistą, wyrażoną w blogu - że Kubiak WRESZCIE się ogarnął, okazał się zazdrosny, dał się zrobić na szaro i teraz już na pewno do wszystkiego się Tosi przyzna! Do wszystkiego - czyli do od dawien dawna pielęgnowanej w serduszku miłości wobec Czarnej. Ja jednak uważam, iż wyżej wymienione rozwiązane byłoby za proste; poza tym całkowicie wyklucza obecność Justyny i Simona.. A ta dwójka jest obecna, oczywiście, oraz udziela się od czasu do czasu w całkiem solidny sposób ;) Wiesz, co sobie jeszcze pomyślałam podczas czytania owego świetnego rozdziału? Że Tośka jest naprawdę fantastyczną dziewczyną i gdyby istniała naprawdę, bardzo chętnie bym się z nią spotkała w realu na kawę bądź kielonka (haha ;D). Ona jest po prostu niesamowita! Poza Lilianą Kotorowską Czarna stała się od dziś moją ulubioną bohaterką blogową ever ;) A oto, dlaczego: tak pozytywnego człowieka, boleśnie doświadczonego przez życie, a mimo to silnego, zdeterminowanego i oddanego realizacji własnych celów chciałoby się mieć obok siebie na dobre i na złe! Dziękuję Ci zatem serdecznie za stworzenie historii, która kolejny raz operuje nie tylko ciekawą akcją, ale, przede wszystkim, nietuzinkowymi postaciami planu pierwszego i wszystkich planów dalszych ;D DAAANKEEEE!
OdpowiedzUsuńI tak oto od wypowiedzi o rozdziale przerzuciłam się na całokształt tego bloga ;) Mam nadzieję, że, pomimo dość chaotycznie zaprezentowanego toku rozumowania, udało Ci się nadążyć za clue owej wypowiedzi ;)
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS Na zakończenie: Na bank Simon jest już w Tośce zabujany. Na bank ;D
PS2 Na dniach pojawi się nówka u Edith. Będę jeszcze informować, gdy ta wiekopomna chwila nastanie ;) ;** ;**
Lol. Jestem tak bardzo idiotką :/ Wypisywałam do Ciebie z pytaniem gdzie nowy rozdział, a jakimś cudem opuściłam tatuaż 13 i 14. Nie pytaj jak to zrobiłam, bo sama nie wiem, ale jestem zażenowana sobą .____.
OdpowiedzUsuńTa kłótnia Zbyszka i Michała chyba po prostu musiała się odbyć. Nie dziwię się Bartmanowi, że wkurzył się na Miśka. A z kolei słowa Kubiaka o Tośce jako satanistce to ostre przegięcie, choć dobrze wiem, że powiedział to pod wpływem emocji. Ja sama w czasie kłótni mówię różne życzy, których później żałuję (albo nie mówię tych najważniejszych, bo jestem zbyt rozjudzona, ale to nie o mnie miałam pisać :P), więc tak trochę usprawiedliwiam Kubiaka. Dobrze, że w końcu się z Tosią pogodzili, ale Justyna naprawdę coraz bardziej podnosi mi tutaj ciśnienie. To, że zniszczyła Tosi płytę to jest... totalnie w jej stylu, ale i tak wku.rwiające. A pomysł Simona... Mam nadzieję, że to zda egzamin i Michał poprzez zazdrość naprawdę zrozumie co czuje do Tosi i o nią zawalczy, a nie na przykład stwierdzi, że musi o niej zapomnieć, jeszcze bardziej angażując się w ten chory związek z Justyną. No i tak trochę współczuję Tosi, bo ta jej nadzieja, że Michał coś do niej czuje co prawda jest słuszna, ale może też być strasznie wyniszczająca ;-;
Simon jest moim geniuszem! Michałowi przyda sie to i może w końcu dotrze coś do niego:) obawiam się jednak, że Simon może się w Tosi zakochać a to byłby już klops....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Szkoda mi Kubiaka no. Mam nadzieję,że powie Tośce o swoich uczuciach, bo przecież nie może tego dalej ukrywać. Współczuję Tosi,bo taka sytuacja sprawia,że czuje się zdezorientowana i kompletnie nie wie co ma robić.
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas i ochotę - zapraszam do odwiedzenia historii ,której głównym bohaterem jest Andrzej Wrona.
www.jestes-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com
Buziaki