poniedziałek, 1 kwietnia 2013

piąty tatuaż.



„Budujemy nasz dom na piasku,
cena nie gra roli dziś”


Nie odezwałam się do niego ani słowem. Po spacerze ze Zbyszkiem cały wieczór samotnie przesiedziałam na werandzie naszego domku, o ile można tak nazwać mały, drewniany ganek przed frontowymi drzwiami. Nikt mi nie przeszkadzał w wpatrywaniu się w gwieździste niebo i rozmyślaniu na przeróżne tematy. Kiedy już mi się to znudziło i postanowiłam się położyć, Błażej spał albo udawał, że śpi. W każdym bądź razie, nie mieliśmy okazji, by ze sobą porozmawiać tamtego wieczoru, choć mówiąc szczerze, nawet nie miałam i wciąż nie mam na to ochoty. I rano mu to pokazałam, kiedy po przebudzeniu bez słowa zamknęłam się w łazience, a po wyjściu z niej od razu poszłam na stołówkę, w ogóle na niego nie czekając. Tam dosiadłam się do Zbyszka i Asi, którzy również przyszli na śniadanie, by razem z nimi je zjeść i przy okazji małymi kroczkami wcielić w życie mój i Zbyszka plan. Jego kulminacja miała nadejść dzisiejszego przedpołudnia na plaży, na którą właśnie wchodziliśmy. Na przodzie szedł Michał obładowany przeróżnymi podobno potrzebnymi nam rzeczami i nieopuszczająca go na krok Justyna, która wciąż go zagadywała i to o byle co. Jakoś specjalnie mnie to nie dziwiło, właśnie tego się po niej spodziewałam… Za Michałem, a przede mną szli pogrążeni w milczeniu Zbyszek i Asia. Wyglądało na to, że chyba znowu o coś się poprztykali. Za mną Błażej w ewidentnie podłym nastroju prawie nie podnosił stóp znad ziemi. Ja tymczasem szłam sobie sama, w ogóle nie przejmując się humorami moich towarzyszy i rozmawiając przez telefon z panią Eugenią, naszą sąsiadką z dołu, która martwiła się, że Majkela nie było wczoraj w mieszkaniu.
- Pani Geniu, spokojnie, on już mi nie raz takie numery wywijał. Niech pani zostawi otwarte okno na cały dzień i jedzenie na kuchennym blacie i niech się pani nie przejmuje tym, że go nie ma. Zaręczam pani, że na pewno się pojawi – tłumaczyłam to kobiecie od dobrych kilku minut na przeróżne sposoby, aż powoli przestawało starczać mi cierpliwości.
Moja grupa tymczasem zaczęła się sprzeczać o to, w którym miejscu powinniśmy się ulokować. Kiedy w końcu doszli do jakiegoś konsensusu, powoli zaczęli się rozkładać. Ja rzuciłam swoją torbę obok rozłożonego już parawanu i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem po plaży. Zawsze tak mam, gdy rozmawiam z kimś przez telefon, nie usiedziałabym na miejscu.
- A jeśli wejdzie jakiś inny kot i zje mu to? – zapytała mnie zatroskana pani Genia.
- Nigdy żadne inne koty nie kręciły się wokół tego okna – odpowiedziałam spokojnie. – Proszę robić tak, jak się umówiłyśmy. Jeśli nie pojawi się przez tydzień, będziemy się o niego martwić.
- Dobrze, zrobię jak pani chce – sąsiadka skapitulowała, ale raczej nie była z tego powodu zachwycona.
Pewnie uważa mnie za bezdusznego właściciela, który nie przejmuje się swoim zwierzakiem. Nie dość, że zostawiłam go w Żorach (choć brać kota nad morze? to by dopiero była bezduszność!), to jeszcze nie obchodzi mnie, że Majkel się nie pojawia w mieszkaniu. Tylko, że ja dobrze znam mojego czarnego kocura, który zazwyczaj latem lubi sobie chadzać własnymi ścieżkami i nie obchodziło go to, że się o niego martwię. Ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, by go zamknąć w czterech ścianach. Sama potrzebowałam wolnej przestrzeni, więc doskonale rozumiałam, że on nie wytrzymałby całych dni bezczynności w jednym miejscu.
- Jakby działo się coś niepokojącego, to proszę do mnie dzwonić. I jeszcze raz dziękuję pani, że się nim pani zajęła – powiedziałam, mrugając w stronę Zbyszka, który właśnie obrócił się w moim kierunku.
- Nie ma sprawy, tak właściwie to ja nic nie robię, bo ten pani kot własnymi ścieżkami chadza – zakończyła, rozłączając się.
Rozbawiona jej uwagą pokręciłam przecząco głową, wrzucając komórkę do torby. Dopiero wtedy zauważyłam, że gdy ja rozmawiałam sobie w najlepsze z panią Genią, moja grupa zdążyła już się rozłożyć i nawet zacząć opalać. Zbyszek leżał rozwalony na prawie dwóch ręcznikach, a obok niego Asia czytała jakieś czasopismo. Dalej olejkiem do opalania smarowała się Justyna. Obok niej Michał nie zwracał na nikogo uwagi, wpatrując się uparcie w błękitne niebo. Dalej towarzystwo zostawiło wolne miejsce, prawdopodobnie przeznaczone dla mnie. A na końcu leżał naburmuszony Błażej. Coś mu humor dzisiaj nie dopisywał... Powinnam więc udać się między dwóch braci Kubiaków, ja jednak wpierdzieliłam się pomiędzy Bartmana, a Michalską. Blondynka zmierzyła mnie spojrzeniem, zaskoczona moim zachowaniem, a Zbyszek udał, że w ogóle go to nie obchodzi.
- Wybaczcie, że wtrącam się między was – zaszczebiotałam jak słodka idiotka – ale nie chcę dzisiaj przebywać w towarzystwie Błażeja. Sami rozumiecie – szepnęłam konspiracyjnie.
Uśmiechnięty od ucha do ucha Zbyszek przesunął się na skraj rozłożonego dla siebie ręcznika i zapewniając mnie, że im w ogóle nie przeszkadzam, wskazał mi miejsce pomiędzy nimi, ku zaskoczeniu Aśki. Podziękowałam mu i zaczęłam ściągać z siebie ciuchy. Wiedziałam, że kiedy paraduję w stroju kąpielowym, przykuwam uwagę mężczyzn. Byłam szczupła i wysportowana, a do tego jeszcze wytatuowana i świadoma własnej atrakcyjności, co właśnie miałam zamiar w tej chwili wykorzystać.
- Zibi, możesz posmarować mi plecy? – zapytałam najbardziej kokieteryjnie, jak tylko umiałam, kiedy już zdążyłam posmarować prawie całą powierzchnię swojego ciała, jednocześnie roztaczając wokół siebie aurę Tośki-kokietki.
Zbyszek bez zastanowienia się zgodził. Zadowolona z siebie spojrzałam wyzywająco na Asię i od razu zauważyłam, że ta sytuacja jej nie obeszła. Spod ciemnych okularów, które blondynka w mgnieniu oka założyła na nos, rejestrowała każdy nawet najmniejszy ruch naszej dwójki. Widziałam jej napięte mięśnie twarzy. Wiedziałam, że jeszcze chwila, a nie wytrzyma tego, co się dzieje. I miałam rację. Aśka nagle wstała ze swojego miejsca z zamiarem odejścia od naszej dwójki bez słowa, posyłając nam jeszcze takie spojrzenie, które gdyby mogło, zabiłoby nas na miejscu. Ale mi właśnie o to chodziło, dlatego szybko złapałam ją za rękę i pociągnęłam w dół, ponownie usadzając na ręczniku obok nas.
- Co ty robisz?! – pisnęła zaskoczona blondynka, nie rozumiejąc mojego zachowania.
- Pokazuję ci, jakbym się zachowywała, gdybym chciała odbić ci Zbyszka – wyjaśniłam jej beztrosko, wzruszając ramionami.
- Co? – zaskoczona dziewczyna zastygła w bezruchu.
- Wczoraj Zibi powiedział mi, że jesteś o mnie zazdrosna i teraz nie udawaj, że tak nie jest, bo sama widziałam – powiedziałam, widząc, że ma zamiar się tego wyprzeć.
- Bo się właśnie dobierałaś do mojego faceta! – krzyknęła zdenerwowana, już nie próbując udawać, że tak nie jest.
- To trzeba było mi wydłubać oczy, a nie się fochnąć i odejść bez słowa – zaśmiałam się rozluźniona. – Asiu, gdybym chciała być ze Zbyszkiem, to bym z nim była. Znamy się przecież kilka lat. Nie rozumiem więc, dlaczego akurat teraz pomyślałaś, że mogę wam w jakiś sposób zagrozić.
- Jesteście do siebie bardzo podobni – szepnęła cicho, jakby wstydziła się swoich podejrzeń. – Do tego odnosicie się do siebie w taki sposób, że trudno nie być o ciebie zazdrosną.
- Bo my się po prostu lubimy – wyjaśniłam jej. – Wiem, że czasami nasze słowa mogą brzmieć dwuznacznie, ale musisz podchodzić do nich z dystansem. My już po prostu tak mamy – zaśmiałam się, nie widząc w tym nic złego.
- Wiem to, ale ostatnio trudno mi było do tego tak podchodzić - przyznała.
- Ostatnio, to znaczy od wczoraj? – upewniałam się, a gdy tylko Asia przytaknęła, roześmiałam się serdecznie. – Bo właśnie od wczoraj pokazuję ci, jak bardzo moje zachowanie różniłoby się, gdybym była Zbyszkiem zainteresowana.
- Nie rozumiem… - przyznała się.
- Kiedy Zibi wczoraj powiedział mi, że się o mnie pokłóciliście, postanowiłam utrzeć ci nosa i pokazać, kiedy mogłabyś być o mnie na serio zazdrosna – przyznałam się jej. – Ja naprawdę nic do ciebie nie mam i uważam, że jesteście z Zibim fajną parą. Życzę wam jak najlepiej i nigdy mi przez myśl nie przeszło, aby was rozdzieli. Wierzysz mi? – spytałam, już będąc całkowicie poważną.
Kiedy Asia przytaknęła, przytuliłam ją do siebie z ewidentną ulgą, że dotarło to do niej. Jeden problem miałam więc z głowy.
- Cieszę się, że mamy to wyjaśnione. A teraz idę do mojego wkurzającego współlokatora, a wy tu sobie gołąbeczki wszystko do reszty wyjaśnijcie i cieszcie się wspólnymi wakacjami – zaśmiałam się, posyłając im jeszcze całusa w powietrzu na odchodne.
Wzięłam więc swoje manatki, zostawiając ich samych sobie i przeniosłam się na drugi koniec rozłożonego przez nas parawanu, by położyć się pomiędzy milczącymi Kubiakami. Nie wiem, czy oni też się o coś pokłócili, czy po prostu kolejny raz udają, że nie są ze sobą spokrewnieni? Nie miałam jednak zamiaru dociekać, o co tym razem im chodzi, tylko wcisnęłam sobie słuchawki do uszu, puszczając playlistę z moimi ulubionymi piosenkami Michaela Jacksona i nie przejmowałam się tym, co się dookoła mnie dzieje.
I to rozluźnienie mnie zgubiło. Minęły może ze trzy piosenki, kiedy poczułam, że ktoś mnie łapie w pasie, przez co z uszu wypadły mi słuchawki i podnosi mnie z ręcznika, a później gdzieś ze mną biegnie po plaży. Gdy zdezorientowana otworzyłam oczy, uświadomiłam sobie, że to Błażej trzyma mnie na rękach i stoi ze mną zanurzony do pasa w morzu.
- Zgłupiałeś?! – pisnęłam. – Co ty robisz?
- Warto było, bo się wreszcie do mnie odezwałaś – nerwowo zaśmiał się Błażej.
- Puść mnie, debilu! – krzyknęłam.
- Nie puszczę cię, bo jeszcze wpadniesz do wody - powiedział, szczerząc się jak głupi do sera.
- Jakbyś mnie tu nie zabrał, to bym nie wpadła - mruknęłam, bo taka przecież była prawda. - Poza tym o to się nie martw, umiem pływać, więc sobie poradzę. Puszczaj mnie i to już! – syknęłam rozzłoszczona.
- Nie, dopóki nie dasz mi się przeprosić - wreszcie wyjawił mi swoje zamiary.
- Jak mam ci się dać, skoro mnie nawet nie przeprosiłeś? – uniosłam w górę prawą brew, uspakajając się już trochę.
- Bo nie dałaś mi szansy - rzucił.
- Czyli to znowu moja wina? – zaśmiałam się. – Nie sądziłam, że tak świetnie wychodzi ci przepraszanie.
- Tosia, nie ironizuj - poprosił. - Mi jest naprawdę głupio, nie powinienem był tego wczoraj mówić.
- Masz rację, nie powinieneś, ale teraz przynajmniej wiem, co myślisz - powiedziałam nieugięta.
- Ale ja tak nie myślę! – krzyknął chyba trochę wyprowadzony z równowagi moim uporem i gdyby wciąż nie trzymał mnie w tej chwili na rękach, to na pewno zacząłby żywo gestykulować. – Powiedziałem to w nerwach.
- W nerwach mówi się to, co się myśli naprawdę - trwałam przy swoim. - Ale dzięki temu wiem, żeby już więcej do ciebie z płaczem nie przyjść.
- Ależ Tosiu, to nie tak – jęknął Błażej, chyba nie wiedząc już, w jaki sposób do mnie trafić.
- A jak? – spytałam. – Jestem przyzwyczajona do twoich docinek, bo odkąd pamiętam, tak się do siebie odnosimy, ale wczoraj przesadziłeś.
- Wiem, Tosiu – powiedział smutno, spuszczając głowę. – Nie umiem wyjaśnić tego, co we mnie wczoraj wstąpiło. Może to dlatego, że zależy mi twoim szczęściu? Nie chcę, żebyś cierpiała, a wiem, że to wszystko tak się skończy.
- O mnie się nie martw, ja sobie radę dam – zanuciłam, trochę już udobruchana, bo widziałam, że naprawdę żałuje swoich słów.
- To co? Wybaczysz mi? – spytał, robiąc minkę zbitego psiaka.
Mimo że tyle razy ją na mnie stosował, ja wciąż nie umiałam jej się oprzeć, dlatego pokiwałam głową, uśmiechając się pod nosem.
- Jesteś aniołem! – krzyknął i zaczął mnie obracać wokół własnej osi.
- Ale nie ciesz się tak, bo to nie oznacza, że zapomniałam – rzuciłam, gdy zrobił już jakieś dwa kółka.
- Wiem, Tosiu, wiem – mruknął, momentalnie przestając się kręcić – ale postaram się, abyś mi na nowo na tyle zaufała, by znów mi o wszystkim powiedzieć – zapewnił mnie, wreszcie stawiając mnie na nogach (to co, że we wodzie?) i przyciskając do siebie.
- O, jak słodko! – usłyszeliśmy z boku.
To Zbyszek dryfował sobie na materacu właśnie obok nas. Spojrzeliśmy na niego i oboje w tym samym momencie pokręciliśmy głową, wzdychając ciężko i przewracając oczami.


- Wiecie co, my to jednak jesteśmy dziwni – usłyszałam westchnienie Asi po kilku godzinach prażenia się w słońcu.
- Dlaczego? – zainteresowała się Justyna.
- Przecież góry są tak blisko Żor, a my się wybraliśmy przez całą długość Polski nad morze – wyjaśniła jej Asia.
- Mnie to jakoś specjalnie nie zdziwiło – odpowiedziałam im, ziewając. – Przecież my nigdy normalnych pomysłów nie mieliśmy.
Dziewczyny zgodziły się ze mną, chichocząc wesoło.
-  Z czego się śmiejecie? – zainteresował się Zbyszek, który właśnie wrócił wraz z Michałem z wody.
- A takie tam. Rozważamy, dlaczego wybraliśmy się nad morze, a nie w góry – wyjaśniła mu Asia.
- Bo w góry pojedziemy zimą – powiedział Michał, a gdy wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni, powiedział: - No co?
- Nic, nie sądziliśmy po prostu, że już planujesz nam kolejną wyprawę – zaśmiał się Zibi.
- A co, trzeba korzystać z dobrodziejstw polskiej przyrody – Michał wzruszył ramionami.
Pokręciłam przecząco głową i ponownie położyłam się, zamykając oczy i rozkoszując się piękną pogodą. Długo jednak nie mogłam się nią nacieszyć, bo jakiś mokry osobnik przeszedł tak blisko mnie, że na mnie nakapał. A jak wiadomo, nie jest to przyjemne, gdy zimna woda tak znienacka spada na nagrzane ciało. Szybko wzięłam piasek do ręki i rzuciłam w tego kogoś, ale jego to obeszło, bo... nie trafiłam.
- Wiecie co? Głodny jestem – mruknął Błażej, nie przejmując się tym, że mnie przed chwilą znowu zdenerwował.
- To idź sobie coś kup – poradził mu Zibi, mówiąc na głos to co każdy z nas teraz pomyślał.
- Nie chce mi się – westchnął chłopak, kładąc się obok mnie. – Może jak zawsze najmłodszy skoczy? – zaproponował zadowolony z siebie.
- Wypchaj się sianem – syknęłam, bo wciąż byłam na niego zła za to nakapanie na mnie.
- Hm, ale wiecie, że ja też bym coś zjadł? – mruknął Zibi po chwili zastanowienia.
- I ja – dodała po chwili Justyna.
- Tośka, no chyba nam wszystkim nie odmówisz? – uśmiechnął się do mnie Michał.
Spojrzałam po nich. Głodne hieny wykorzystujące najmłodszego w stadzie. Dlaczego nie mogłam urodzić się w marcu? Wtedy to Błażej byłby z nas najmłodszy i biegał po wszystko.
- No… dobra – skapitulowałam, widząc ich proszące spojrzenia utkwione w mojej osobie. – To co chcecie?
I zaczęli się na głos zastanawiać, wymieniając przeróżne odmiany "śmieciowego żarcia". Rozłożyłam się więc ponownie na swoim miejscu, czekając cierpliwie aż coś wymyślą. A wiedziałam, że trochę im to zajmie. Ostatecznie chłopaki zażyczyli sobie po kebabie, Justyna hot-doga, a Aśka nuggetsy.
- Sama zdrowa żywność, jak na usportowioną brać przystało – zironizowałam. – To idę.
- Szybko to ty stamtąd nie wrócisz – mruknął Błażej chyba do siebie. Usłyszałam to jednak i dlatego zatrzymałam się w pół kroku.
- A dlaczego? – zapytałam zaciekawiona, taksując go spojrzeniem.
- Dziś jest tylko jedna budka otwarta, a kolejka do niej kilometrowa – wyjaśnił mi obojętnie.
No tak, był przecież z powrotem w naszym domku, bo zapomniał komórki, to pewnie to zauważył.
- To już rozumiem, czemu nie chciało ci się iść. A założysz się, że uwinę się szybko? – podpuszczałam go.
- A o co? – zainteresował się.
Wiedziałam, że tymi słowami wywołam u niego taką reakcję. On uwielbia się ze wszystkimi zakładać o byle co, by udowodnić wszystkim, że zawsze ma rację. Zazwyczaj jednak jej nie ma.
- Wieczorem idziemy na karaoke, nie? – zapytałam, a towarzystwo mi przytaknęło, wciąż się nam przysłuchując. – W takim razie o trzy piwa.
- Tylko trzy? – zdziwił się młodszy z Kubiaków. – Oj, coś mało się cenisz.
- Ciesz się z tego, bo inaczej nigdy byś mi się nie wypłacił – skutecznie odbiłam piłeczkę.
- Nie o to chodzi. Boisz się po prostu, że ze mną przegrasz – Błażej wyciągnął większe działo, będąc niezwykle pewnym swego.
- Możemy podwyższyć stawkę jeśli chcesz - wzruszyłam ramionami. - To co, pięć piw?
- Stoi. Michał, przecinaj - zarządził Błażej dziwnie roześmiany, jakby pewny tego, że wygra. Ale ja na jego miejscu bym się tak nie cieszyła. - Miło będzie napić się dziś na czyiś koszt - usłyszałam jeszcze za swoimi plecami. 
Ma rację, na pewno będzie miło.




_______________________

Ucięłam w takim miejscu, żeby nie było za długo. Zadowolona nie jestem, ale to przecież normalne w moim przypadku. Na moje szczęście (albo na nieszczęście?) to wy oceniacie to, co napisałam, nie ja.

A tak btw., to wiecie co, ludziska moje kochane? JADĘ NA LIGĘ ŚWIATOWĄ!!! I to nie jest żadne prima aprilis. To będzie moja pierwsza Liga Światowa w życiu, ba, mój pierwszy mecz reprezentacji na żywo! Tyle czasu przyszło mi czekać na tą chwilę… Tyle lat kibicowania przed telewizorem i żałowania, że nie ma mnie na trybunach… Aż tu nadszedł ten piękny dzień, 28.03, kiedy ticketpro pokazało mi, że MAM BILETY! Wciąż nie wierzę w to, że za niecałe trzy miesiące będę w bydgoskiej Łuczniczce kibicować naszym cudownym chłopakom. Może gdy będę już miała bilety w ręce, to w to uwierzę?
Marzenia się jednak spełniają, nawet takiej mnie.

A  tak jeszcze gwoli wyjaśnienia, Tośka za niedługo pokaże pazurki. Wiem, że spodziewaliście się jej ciężkiego charakteru od początku, ale już niedługo uaktywni się on w niej, cierpliwości kochani. Ściskam Was i do następnego.

9 komentarzy:

  1. nieźle Tośka wymyśliła aby pokazać Aśce :) zakład zapewne wygra bo w głowie plan ma :)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na nowy rozdział:)

      pozdrawiam
      http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

      Usuń
  2. Ja jestem zaprawiona w bojach, mnie długie rozdziały absolutnie nie przerażają, z chęcią przeczytałabym więc dalszy ciąg tej historii z zakładem, ale skoro zdecydowałaś się na taki tnący taktyczny myk, to pozostaje mi tylko czekać na nówkę ;D
    Fajnie, że Tośka utarła Asi nosa. Należało się przyszłej Bartmanowej za głupie insynuacje! Teraz Michalska przynajmniej wie, że Antoniny na polu romansowym obawiać się nie musi i że ta, gdyby tylko chciała, mogłaby mieć każdego ;D Cieszę się też, bo Błażej się przełamał, poszedł po rozum do głowy i przeprosił swoją przyjaciółkę za ostatnie, niemęskie dość, zachowanie. Proszę, czyli jednak jak chce, to potrafi ;) Dobrze świadczy o nim przyznanie się do błędu. Efekt? Mamy zgraną paczką, której nawet obecność barwnej (choć na razie płaskiej) postaci Justyny nie razi ;D Och, mogłabym tak czytać o tej uciesznej grupce kumpli i kumpel nie wiem, jak długo - tak bardzo przyjemnym są oni skupiskiem naprawdę ciekawych osobowości! ;D
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    PS Na wypadek, gdybyś bała się, że część o Edith uległa zawieszeniu forever - nie martw się! ;D Dziś postaram się zedytować nowy rozdział, który powinien pojawić się na blogu jakoś w tym tygodniu. Stay więc tuned! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rosja co raz bardziej mnie urzeka. Trzyma ich wszystkich za garde i ten plan był po prostu epicki. Błażej to też dziecko.
    Ja zniose wszystko ale nie śpiewanie kogokolwiek xD
    A propo biletów to gratuluje. Ja wiele czasu poświęciłam na zdobycie biletów na mecz Polska Szwecja w PGE Arenie. I wlasnie się do tego szykuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Plan był świetny. Zaskoczył mnie, ale w sumie nie wiedziałam czego się spodziewać, więc każda opcja by mnie zdziwiła :P Dobrze jednak, że Asia zrozumiała, iż nie ma o co być zazdrosna. I cieszę się, że Błażej pogodził się z Tosią. Co do tego zamówienia, jestem pewna, że Tosia wygra ten zakład. Nie wiem jak to zrobi, ale go wygra :D I szczerze mówiąc ciekawa jestem tej złej strony Tosi. Jeśli rozumiesz przez to jakieś uprzykrzanie życia Justysi, to tym bardziej nie mogę się doczekać! A z biletów bardzo się cieszę! To znaczy cieszę się twoim szczęściem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałam się tutaj. Dobrze zrobili, przynajmniej Aśka coś zrozumiała i nie musi być zazdrosna więcej. Mam nadzieję, że konflikt na linii Tośka-Błażej zażegnany został, chociaż zapewne tylko tymczasowo. Jeśli zła strona Antośki uprzykrza życie Justynie, to ja już ją lubię.

    + 2. rozdział na http://dni-bolu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że Tośka wytłumaczyła Aśce, że ona nie kocha Zbyszka. I jeszcze się z Błażejem pogodziła, więc wcale źle nie było. Dobrze nie, bo była Justyna. ;)
    Jestem strasznie ciekawa, jak ma plan, by ten zakład wygrać.

    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Krotka informacja na moich blogach. Zapraszam i przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  8. 28.03 to piekna data zdecydowanie ze to moje urodziny <3 a rozdzial cudowny jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń