„Czy nie widzisz, że dla ciebie
uśmiech anioła mam?”
uśmiech anioła mam?”
Mała mieścina,
więc nic dziwnego, że zbyt wielu budek z jedzeniem to tutaj nie było, a do tego
dzisiaj jakoś dziwnie większość z nich była pozamykana. Może jakaś masowa
wizyta Sanepidu ich odstraszyła? Albo przygotowują coś specjalnego na weekend? Nie mam pojęcia. Jeden
właściciel jednak postanowił otworzyć dzisiaj swój przybytek i na pewno nieźle
na tym posunięciu zarobi. Nie wiem, czy mamy dzisiaj jakiś międzynarodowy dzień jedzenia
fast-food, czy w tutejszych stołówkach obiad był nie do zjedzenia, ale muszę
się zgodzić z młodszym Kubiakiem (a rzadko kiedy to robię), że kolejka do budki
rzeczywiście była kilometrowa. Nie miałam jednak zamiaru stanąć na jej końcu i
cierpliwie czekać na swoją kolej, bo wtedy na pewno nie wygrałabym zakładu z Błażejem.
A przegrać nie mogłam. Tu nie chodziło nawet o te piwa, bo to było tylko takim
dodatkiem. Po prostu, mój honor mi na to nie pozwalał. Poza tym nie
zdzierżyłabym chłopaka obnoszącego się ze swoim „sukcesem” na prawo i lewo. A
znam Błażeja dosyć długo, więc doskonale wiem, na co go stać. Zanalizowałam
więc szybko, kto stoi w kolejce. Matka z dzieckiem, jacyś nastolatkowie,
staruszek, kolejne dojrzałe małżeństwo… o, dwóch chłopaków jakoś w moim wieku i
to praktycznie przy samej kasie. Mam dzisiaj wyjątkowe szczęście. Poprawiłam
więc potargane przez wiatr włosy i przewiązaną w pasie chustę, po czym powolnym
krokiem ruszyłam w ich stronę.
- Hej –
uśmiechnęłam się pięknie, kiedy byłam już przy nich. – Mogę mieć do was prośbę?
Moi przyjaciele wysłali mnie po prowiant i założyli się ze mną, że się nie
uwinę w piętnaście minut. Chcę utrzeć im nosa, pomożecie mi i zamówicie też coś
dla mnie? – zapytałam, mrugając do nich.
W tej chwili
właśnie stosowałam na nich wszystkie sztuczki, jakie znałam, ale robiłam to w
taki sposób, aby nie przesadzić, bo to mogłoby przynieść odwrotny skutek od pożądanego. Wysoki brunet od razu uśmiechnął się do mnie
cwaniacko i już z miejsca mi się spodobał. Blondyn obok sprawiał wrażenie
cichego chłopca z sąsiedztwa, a ja takich zdecydowanie nie lubię. Poza tym, mam alergię na
blondynów.
- A co będziemy
mieli w zamian? – brunet uniósł brew nad prawym okiem.
Hardy i cwany,
lubię takich. Och, koleś podoba mi się jeszcze bardziej. Dawno żaden facet nie nabił sobie
u mnie tylu plusów na samym początku znajomości, wypowiadając tak właściwie
tylko jedno zdanie.
- A co byście
chcieli? – podjęłam tą grę.
- Impreza z
nami. Dziś wieczorem – nawet nie bawił się w niepotrzebne pytania i uprzejmości, tylko z góry
stwierdził fakt.
- Dziś mi
niestety nie pasuje – odpowiedziałam ze smutkiem – ale jutro… jak najbardziej. Przyda mi
się taki odpoczynek od przyjaciół - zaśmiałam się. - Mamy jednak jeden problem…
- Jaki? –
zainteresował się blondyn.
- Nie umawiam
się z nieznajomymi – powiedziałam niezwykle poważnie.
- No tak –
roześmiali się obaj. - Jestem Aleks, a to jest Matti.
Zapamiętać, brunet to Aleks, a blondyn to Matti. Żeby się przypadkiem później nie pomylić.
- Tośka –
wyciągnęłam rękę w ich kierunku, którą obaj uścisnęli.
- A więc, Tosiu,
to czego ci potrzeba do szczęścia? – zapytał Aleks.
Stanęłam przed
piątką moich przyjaciół w najlepsze wygrzewających się w nadmorskim słońcu na plaży. Nie zwracali na
nic swojej uwagi. Nawet nie zorientowali się, że ktoś nad nimi stoi, tak bardzo
odpłynęli z tego świata. Niestety, będą musieli wrócić do rzeczywistości, bo ja im żarcia stawiać nie będę. Niech wyskakują z kasy, skoro chcą jeść.
- Jedzenie wam
przyniosłam – zamachałam papierową torebką przed ich nosami, w której jedzenie jeszcze było ciepłe i z
której wydobywał się całkiem przyjemny zapach dla nozdrzy. Ale zapach jedzenia
zazwyczaj jest bardzo przyjemny.
Kiedy ja dochodziłam do takich wniosków, Błażej, usłyszawszy moje słowa, gwałtownie zerwał się z zajmowanego przez siebie
miejsca do pozycji siedzącej. Że mu się w głowie nie zakręciło?
- Ale… jak? Ty…
tu… teraz? – wydukał.
Zignorowałam to, kręcąc głową.
- Podkradłaś
komuś żarcie, że się tak szybko wyrobiłaś? – zapytała Justyna, co pewnie miało
być uznane przez towarzystwo za zabawne, jednak ja wyczułam drugi sens tego
zdania. Bo musicie wiedzieć, że ja mam nosa do takich ukrytych insynuacji, zwłaszcza wypowiadanych przez blondynkę.
Uśmiechnęłam się więc
szyderczo w jej kierunku. I nie obchodziło mnie nawet, jak reszta odbierze
tenże grymas na mojej twarzy.
- No jasne! –
potwierdziłam całkiem poważnie. – Niestety, nie udało mi się znaleźć innego człowieka i dlatego twój
hot-dog jest już nagryziony… - szepnęłam, udając skruchę i podając jej zamówienie.
Justynie mina
zrzedła momentalnie, a ja rozdałam resztę posiłku zgłodniałej braci, odbierając przy okazji zwrot kosztów.
- Nie mów, że
tak tam poszłaś? – spytał mnie Michał, pokazując gestem na
mój strój. – Dlaczego nic nie mówisz? – spytał po chwili ciszy, trochę już
zniecierpliwiony moim milczeniem.
- No przecież
nie kazałeś mi mówić, że tak tam poszłam, no to nie mówię, bo właśnie tak tam poszłam – wyjaśniłam mu jak
idiocie. – A poza tym, nie widzę nic złego w moim stroju – wzruszyłam ramionami na zakończenie.
Michał chciał mi
coś odpowiedzieć, ale chyba nie bardzo wiedział co albo jak to ubrać w słowa, bo po chwili
zrezygnował z tego zamiaru. Trochę dziwnie się zachowywał, ale nie przejęłam się tym jakoś. Wzruszyłam tylko ramionami i usiadłam obok Błażeja, mając zamiar
skonsumować swoją tortillę.
- Już nie mogę
doczekać się wieczora – powiedziałam uśmiechnięta, zanim dobrałam się do pakunku, klepiąc jeszcze Błażeja po ramieniu.
Dla miny chłopaka w tej chwili naprawdę
warto się było trochę poświęcić.
Karaoke w klubie
„Bałtyk” zaczynało się co piątek o dwudziestej pierwszej. Od dobrych kilku minut siedzieliśmy w loży w
rogu i czekaliśmy aż dołączy do nas Błażej, który "zapomniał" portfela i musiał
się wrócić po niego do naszego domku. Dlaczego przy słowie zapomniał zrobiłam cudzysłów? Bo ja w jego sklerozę jakoś nie wierzę, zwłaszcza, że chłopak nie bardzo kwapił się, by się wrócić po ten nieszczęsny portfel. Kopnęłam go jednak w zadek i wygnałam po niego, bo przecież bez tego się dzisiaj nie
napiję. A poza tym, co to za facet, który nie potrafi honorowo przyjąć porażki?
No właśnie, żaden facet. I to go chyba do reszty przekonało, bo jednak się po niego
wrócił. Więc kiedy tylko zauważyłam, że młody Kubiak wchodzi do środka,
przeprosiłam towarzystwo przy stoliku i podeszłam do niego. Złapałam go za rękę
i zaskoczonego tym obrotem sprawy, pociągnęłam za sobą w stronę baru.
- Sześć dużych
piw na koszt tego pana – powiedziałam szybko w kierunku barmana.
- Sześć? –
pisnął Błażej. – Przecież miało być pięć.
- A to ty nie
masz zamiaru pić? – zdziwiłam się, robiąc wielkie oczy.
Młody Kubiak
chyba jednak miał zamiar się dzisiaj napić, bo nie zgłosił już żadnego sprzeciwu w tej sprawie. Po chwili
obładowani kuflami wróciliśmy do naszego stolika.
- Wasze zdrowie
– powiedziałam, stawiając kufel przed każdym z zgromadzonych.
- Ale jak to? –
pisnął Błażej kolejny raz zaskoczony moimi słowami. – Przecież przegrałem z tobą, a nie z nimi.
- Ale nikt nie
powiedział, że ja te wszystkie piwa wypiję sama. Jakoś nie mam ochoty się dzisiaj
spić – podzieliłam się z nim swoją refleksją.
Młody przytaknął,
ale nie był tym wszystkim zachwycony. Jakby wolał, abym to ja się spiła za jego
pieniądze, aniżeli napili się za nie wszyscy. A skoro tak miało być, to trzeba było to zastrzec przy zakładaniu się ze mną, a nie teraz mieć do mnie o to pretensje. Za późno, mój drogi.
- Ale wiesz, że
mam zamiar się na tobie odegrać? – zapowiedział mi młody Kubiak, siadając obok mnie na
kanapie i upijając łyk złotego płynu.
- Jestem skora
do zakładów. Zwłaszcza z tobą – zaśmiałam się niezwykle rozluźniona.
- Możecie wyzwać
się na pojedynek karaoke – zaproponowała nam Asia, a kiedy tylko to
powiedziała, Michał i Zbyszek prawie zakrztusili się pitym przez nich w tej
chwili piwem. – No co? – zdziwiła się blondynka, widząc ich reakcję.
- Nic, nic –
Michał machnął na to ręką, jednocześnie próbując złapać oddech – tylko w takim wypadku Błażej nie
ma żadnych szans na odegranie się.
- A to dlaczego? –
zainteresowała się Asia.
- Widać, że
jeszcze nie słyszałaś, jak Tośka śpiewa – mruknął Zibi, obejmując blondynkę
ramieniem.
- Do X-Fajtersów
ją! – zaśmiał się Michał, uderzając pięścią w stół.
- Widać, że
ostatnio spędzałeś za dużo czasu z Igłą – pokręciłam głową, patrząc na niego.
- Ale pomysł nie
jest wcale taki głupi – zamyśliła się Justyna. – Może parami z domków stoczymy taki
pojedynek? – zaproponowała.
- Jestem za! –
krzyknął Błażej, bo w duetach widział większe szanse dla siebie. Zwłaszcza, jeśli śpiewałyby pary z domków, bo w takim wypadku wyszłoby, że byłby ze mną.
- Tylko o co się
zakładamy? – zastanawiała się Asia, stukając paznokciami o blat stolika.
- A co powiecie
na to, że wygrana para spędzi te wakacje na koszt przegranej czwórki? – zapytał
Zibi po chwili namysłu. – Oczywiście, wyłączając dodatkowe koszty, typu
jedzenie na mieście, balety, pamiątki i tym podobne – dorzucił.
Wszyscy się
zgodzili na jego propozycję. Zadziwiające, że tak łatwo w tej kwestii doszliśmy do konsensusu.
- Ale pary mają
być inne niż w domkach – nagle zaoponował Michał.
- Mi to tam
obojętne – szepnęłam, wzruszając ramionami, jednak nikt nie zwrócił na to swojej
uwagi.
- Ok, to
może teraz dobierzmy się w pary – zaproponowała Asia.
Nawet nie
zdążyła do reszty skończyć wypowiadać to zdanie, a przy stoliku można było
usłyszeć tylko jeden i ten sam okrzyk:
- Ja chcę być z
Tośką!
Naprawdę nigdy
nie sądziłam, że Michał, Justyna i Błażej mogą być tak ze sobą zgodni, bo to
właśnie oni zaczęli w jednej i tej samej chwili to wykrzykiwać. Zbyszek chyba też chciał się dołączyć do nich, jednak wolał się nie wychylać, by nie podpaść Asi. Kiedy więc wymieniona wcześniej trójka
zorientowała się, że z tą zachcianką nie jest sama, zaczęła się przekrzykiwać jak
przekupy na targu. Po chwili totalnego rozgardiaszu wszyscy spojrzeli na mnie proszącym wzrokiem i
zapowiedzieli:
- Tośka, to z kim chcesz
być?
Spojrzałam po
ich twarzach i się przeraziłam. Siedziały przede mną trzy osoby z minami a la Kot ze "Shreka" i błagały mnie wzrokiem, abym to ich wybrała. Coś czułam, że pomysł wyjścia dzisiaj na karaoke nie będzie dobry... Dobry dla mnie, oczywiście.
- O nie, nie nie, nie –
uniosłam ręce w górę w obronnym geście. – Nie wmieszacie mnie w to. Mi jest wszystko jedno. Sami się dogadajcie, a ja idę
pogadać z dzidżejem.
Jak
powiedziałam, tak też zrobiłam. Wstałam od stołu, aby jak najszybciej zniknąć im z pola widzenia i tak po prostu sobie poszłam,
zostawiając ich samych sobie. Niech się nawet pozabijają, ale ja nie będę decydować, z kim mam być w duecie, bo
zaraz ktoś się na mnie za to obrazi. A ja wolę tego uniknąć.
Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to,
że kiedy wróciłam, oni wciąż nie byli ze sobą zgodni. Cały czas się sprzeczali. O mnie.
Naprawdę nie sądziłam, że jestem aż taka ważna! Westchnęłam ciężko.
- To może ja
jednak nie będę brała w tym śpiewaniu udziału? – zapytałam wszystkich, ale tylko Asia i
Zibi, którzy w tej chwili tylko przyglądali się sprzeczającej się trójce, mi odpowiedzieli. I było to coś w stylu, że mam
się nie wygłupiać i że oni zaraz podejmą decyzję.
Westchnęłam po
raz drugi. Naprawdę coraz mniej mi się to wszystko podobało... Do tego nie widziałam, aby owa trójka miała wreszcie coś postanowić. Dlatego postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Uderzyłam więc pięścią w stół, żeby zwrócić na siebie ich
uwagę i ich jakoś uspokoić. A kiedy zamilkli, zaczepiłam kelnerkę i powiedziałam do
niej:
- Możesz wybrać
z mojej prawej ręki dwie karteczki, a z lewej jedną?
Zaskoczona
dziewczyna zrobiła to, o co ją poprosiłam, a po moich podziękowaniach odeszła od
nas.
- Ślepy los
zadecydował, że w trzeciej parze zaśpiewa… Michał i… Antonina – przeczytałam
zawartości świstków. – O, to ja – zaśmiałam się, orientując jak mnie ślepy los
skojarzył.
Po chwili
losował jakiś chłopak, który akurat przechodził obok naszego stolika i którego
zaczepiłam. Biedak, bardzo się wystraszył, ale na szczęście nie na tyle, aby zwiać i nie wykonać czynności, której od niego oczekiwałam. Z jego losowania wyszło na to, że pierwszym duetem będzie Asia z Justyną. A z tego wynikało,
że jako drudzy zaśpiewają Zbyszek z Błażejem. Zibi specjalnie nie był z tego losowania
zachwycony (bo każdy wie, że Błażej strasznie fałszuje), ale taki już jego los.
- Tu macie spis
duetów, jakimi dysponuje tutejszy DJ – powiedziałam, kładąc przed nimi kartkę na stół. –
Będziemy śpiewać bez ujawniania naszych twarzy – oznajmiłam im jeszcze, zanim się dobrali do doboru repertuaru.
- A to dlaczego?
– pisnęła zdziwiona Justyna.
- Bo wśród nas
jest dwóch znanych reprezentantów Polski. A poza tym, lepiej będzie, gdy publika
zagłosuje na duet ze względu na jego wykonanie, a nie na wygląd – odpowiedziałam jej,
odrzucając włosy do tył.
- Ty to jak
zawsze masz głowę na karku – pochwalił mnie Michał. – To co wybieramy? –
zainteresował się.
- Spokojnie,
znasz to – poklepałam go po ramieniu. – I jest to zdecydowanie w twoich umiejętnościach
wokalnych.
Michałowi moje
zapewnienie w zupełności wystarczyło. Powiedział mi tylko, że bardzo się cieszy, że jest ze
mną i że na pewno wygramy. Przytaknęłam. Bo z takim partnerem nic innego mi przecież nie
pozostało.
- A wy weźcie
coś z rapowaniem dla Błażeja – podpowiedziałam sprzeczającym się wciąż
chłopakom. – Młody jest w tym całkiem niezły.
- Nie
podpowiadaj konkurencji – pouczył mnie Michał.
- A co to za
konkurencja dla nas? – szepnęłam w jego kierunku, pociągając go za sobą w
stronę podestu. – A poza tym nie chcę, aby twój brat się zbłaźnił.
- A ja bardzo chętnie
bym to zobaczył – zaśmiał się starszy z rodzeństwa.
Pokręciłam
głową, śmiejąc się pod nosem.
Reszta
towarzystwa dołączyła do nas po kilku minutach. Gotowa i już zdecydowana, co
chce zaśpiewać. Dziewczyny podzieliły piosenkę "Single ladies" Beyonce na pół, każda po zwrotce, a refren razem, bo stwierdziły, że nic pod damski duet to tutaj nie ma. Chłopaki za to posłuchali mojej rady i wybrali „Billionaire” Travisa McCoy'a i Bruno
Marsa (chyba łatwo się zorientować, który jest którym), a my „Broken Strings” Jamesa Morrisona i Nelly Furtado.
- Proszę państwa
przed nami pojedynek szóstki przyjaciół. Dobrali się w pary, a wy ocenicie ich
wykonanie. Wygrany duet spędzi te wakacje na koszt reszty, a więc jest to gra o
wielką stawkę, dlatego nie ujrzycie ich twarzy przed werdyktem, żebyście
ocenili ich śpiew, a nie wygląd – po chwili zapowiedział nas DJ. – Wysłuchajcie ich
uważnie, a potem zagłosujcie na najlepszy wykon. Czas zaczynać, zapraszam więc pierwszy duet.
Aśka, kiedy to usłyszała, westchnęła tylko
i ruszyła w stronę mikrofonu. Justyna szła kawałek za nią.
- Nie ciesz się
tak bardzo, że śpiewasz z Michałem – usłyszałam jeszcze jej głos nad prawym uchem, zanim dołączyła do Asi czekającej na nią przy mikrofonie. – Gdybyś nie los, nie bylibyście
teraz razem. Choć nie wiem, czy nie maczałaś przypadkiem w tym swoich palców...
- No popatrz –
zaśmiałam się szyderczo. – Szkoda tylko, że on od samego początku chciał śpiewać
ze mną, a nie z tobą – powiedziałam do niej z kpiącym uśmieszkiem.
Proszę państwa,
2:0 dla mnie! Justyna już drugi raz dzisiejszego dnia musiała skapitulować
przede mną. I chyba ją
trochę rozkojarzyłam tą wypowiedzią, bo nie wyszło jej to wykonanie tak jak
powinno, ale Aśka raczej nie miała jej tego za złe. Bo mimo że gra toczy się o wielką stawkę, jak to powiedział tutejszy dzidżej, powinniśmy jednak potraktować ten pojedynek jako zabawę. I chłopaki nieźle się wczuli w ten klimat, bo całkowicie nas rozłożyli na łopatki, śpiewając swój utwór totalnie po
swojemu. Mniej-więcej trafiali w dźwięki, ale tekst w niektórych miejscach to już była ich czysta inwencja twórcza. Po nich przyszła jednak kolej na nas. Ciężko mi się było skupić i to nie dlatego, że chłopaki swoim występem wyprowadzili mnie z koncentracji. Po prostu, kiedy stanęłam naprzeciwko Miśka i
śpiewałam o tym, że nie możemy być razem, mimo naszej miłości, czułam, jakby po części to było o nas. I przez to strasznie wczułam się w tekst, a
pomógł mi w tym sam Michał, który przez te niecałe cztery minuty trwania
piosenki, spoglądał mi prosto w oczy, dzięki czemu mogłam śpiewać bezpośrednio do niego. To było coś magicznego dla mnie, co rzadko zdarzało mi się odczuwać i może dlatego dojście do siebie zajęło mi dobrych kilka
chwil.
- Zaśpiewałaś
jak zawsze cudownie – szepnął Misiek na moje ucho, doprowadzając mnie swoim głosem do porządku.
- Ty nie byłeś gorszy - uśmiechnęłam się nikle. - Poza tym, znowu za
bardzo wczułam się w tekst... – szepnęłam, ocierając jedną łzę,
która spływała po moim policzku. Nawet nie wiem, kiedy ją "wyprodukowałam", tak bardzo odpłynęłam.
- I to właśnie w
tobie uwielbiam najbardziej – powiedział, całując mnie w policzek.
Byliśmy tak
blisko siebie, że jeden mały ruch, a nasze usta by się ze sobą zetknęły. Bardzo
tego chciałam i wydawało mi się, że Michał także właśnie do tego dążył, jednak nic z
tych rzeczy. Nasi znajomi bowiem w tej chwili do nas dołączyli,
gratulując nam niezwykle wiarygodnego występu i mówiąc, że nie mają z nami najmniejszych szans. I ostatecznie wyszło na ich, bo w głosowaniu
zwyciężyliśmy my, to znaczy ja z Michałem. Mamy więc darmowe wakacje,
choć w tamtej chwili jakoś specjalnie się z tego nie cieszyłam. Może to dlatego, że niezbyt do mnie ten fakt docierał? Albo może dlatego, że myślałam wtedy o czymś zupełnie innym? Nie wiem.
Poza tym nikt z
zebranych w klubie nie dowiedział się, kto śpiewał w tym pojedynku, ponieważ się nie ujawniliśmy. No chyba, że
ktoś jest dobrym detektywem i rozpoznał mój głos w następnych występach. A bo ja mam zawsze takie głupie
szczęście, przez które światło w klubie kilkanaście minut po naszym pojedynku, trafiło na mnie i
wywołało mnie z powrotem na scenę, tym razem już z twarzą skierowaną w stronę publiczności. Wejść tam nie było dla mnie problemem, ale zejść... z tym już było gorzej. Stało się to dopiero po kilku bisach, jakie
wymusiła na mnie publiczność.
- Jak wrócimy do
domu, to wsadzam cię w samochód i zabieram na casting do tego X-Factora –
zapowiedział mi Błażej, kiedy z powrotem usiadłam obok niego.
- Myślisz, że ci
się to uda? – prychnęłam, popijając drinka, którego postawił mi jakiś facet w podzięce za
świetny występ. Mam nadzieję, że na nic więcej nie liczył, bo nie był w moim typie.
- Choćbym miał
cię tam siłą zaciągnąć, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu,
to tak będzie, bo nie możesz zmarnować swojego talentu - zapowiedział mi młody Kubiak.
- A co jeśli
jest już po castingach? – spytałam, choć nie byłam przekonana, czy
mam rację, bo nigdy się takimi programami nie interesowałam i nie mam pojęcia,
kiedy się one odbywają.
- To zataszczę
cię tam, gdzie ten casting będzie – zapowiedział mi Błażej,
nie widząc w tym żadnego problemu.
- A ja mu w tym
pomogę – dorzucił swoje trzy grosze Michał.
Zaśmiałam się
szyderczo im w twarze.
- I wy myślicie,
że wam się uda? – zapytałam. – Po moim trupie – zapowiedziałam im jeszcze, po czym obróciłam
się na pięcie i ruszyłam na parkiet.
_________________________________________
Przepraszam,
że tak długo mnie tu nie było, ale jakoś nie mogłam się zebrać w sobie, by ostatecznie poprawić ten rozdział przed jego publikacją. Mam jednak nadzieję, że to powyżej jest w miarę okej. Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego! Aha, i zapraszam Was tutaj. Buziaki!
Genialny rozdział :D Ach, Broken Strings, jedna z moich ulubionych piosenek ;')
OdpowiedzUsuńwiedziałam! Po prostu wiedziałam, że Tośka wygra zakład z Błażejem:D Justyna działa mi na nerwy jak mało kto...franca jedna;p przeczucie, że Tośka będzie w parze z Michałem również mnie nie zawiodło:) dali czadu tylko może jednak jest dla Nich jakaś szansa?:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
A mogłabym być informowana? http://rzutem-na-tasme.blogspot.com/ lub gg 44374715 :)Dopiero zabieram się za nadrabianie, więc jak będę na bieżąco to zacznę komentować :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze jak widzę Tośkę, gdy tak sie smali do kolegów z kolejki to bawi mnie to niezmiernie :D ale udało jej utrzeć nosa Błażejowi.
OdpowiedzUsuńNiech ona tej Asi wytarga kudły bo sama to zrobię. Panienka jest płytka jak kałuża po dzisiejszym deszczu. Ale ja wiem, że Michał w końcu złapie Tośkę i nooo...
Bagatela jestem ciekawa tej imprezy na którą sie Antonina umówiła :D
Z powyższego rozdziału wynika, że Antonia pomysły na siebie i na życie ma, a co więcej umie z obu tych intelektualno-inwencyjnych przywilejów korzystać w sposób niecny oraz dalece imponujący :D Akcja przed budą z żarciem warta była świeczki tudzież piwa. Ukazała całą przebiegłość Tośki oraz jej działanie na płeć przeciwną. Nie muszę chyba dodawać, że, głównie ze względu na charakter naszej bohaterki oraz porażający sex-appeal, który posiada ( ;D) niesłychanie zaintrygowana jestem ciągiem dalszym umowy z chłopakami przed jadłodajnią/ budą ;D A relacja Tosi z Michałem no, no, no.. Mam swoje podejrzenia co do rozwoju ich znajomości, ale może ujawnię je później, gdy zdobędę więcej jakże istotnych szczegółów. Niemniej mam już nad czym kminić ;>
OdpowiedzUsuńpisz nowy rozdział, pisz, pisz! Masz we mnie wierną fankę ;D
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Tak na dobrą sprawę to już wczoraj miałam ten komentarz napisany w całości, a potem coś mi się zje.bało z internetem i on przepadł ;| A zaczynał się już mecz, więc nie miałam czasu, żeby pisać jeszcze raz :/
OdpowiedzUsuńŁadni ludzie to jednak mają w życiu dobrze. Tak myślałam, że Tosia wykorzysta swoje atuty i wciśnie się jakimś chłopakom w kolejkę :D Ciekawa jestem tylko czy ta ich impreza dojdzie do skutku, bo nic nie wspominałaś, że wymienili się numerami telefonów, więc nie wiem jak mieliby się znaleźć. Impreza w karaoke chyba całkiem udana :P Piosenka, którą wybrałaś dla Tosi i Michała (swoją drogą miałam taką cicha nadzieję, że będą w parze! :D) jest idealna po prostu! I tak się zastanawiam czy oni naprawdę by się pocałowali gdyby nie ich znajomi. No ale co się odwlecze to nie uciecze :D
Wiedziałam, że Tośka wygra ten zakład. Wepchała się w kolejkę dwóm chłopakom i ciekawi mnie to, czy pójdą razem na tą imprezę. :)
OdpowiedzUsuńTo, że Tosia z Michałem w parze będzie coś przeczuwałam. Justyna mnie strasznie denerwuje, ale mam nadzieję, że Michał przejrzy na oczy i będzie nie z nią, a z Tośką.
Pozdrawiam. ;)