Radio's on and you're by my side,
Feels something like summertime
Just like summer time
Sum-sum-summertime
I tak oto późnym
popołudniem walizki Michała wylądowały w bagażniku samochodu Błażeja, a
kluczyki do jego stacyjki dzierżyłam w dłoniach zaskoczona moja skromna osoba. Wręczył
mi je bardziej utytułowany z dwojga obecnych tu siatkarzy i to na oczach
swojego młodszego brata, który zachwyconej miny z tego faktu raczej nie miał,
ale niczego nie powiedział. A spróbowałby tylko w jakikolwiek sposób się temu
przeciwstawić! Już ja bym się z nim w domu policzyła. Ale na szczęście, Błażej swój komentarz pozostawił tylko dla siebie. Pożegnaliśmy się więc z rodzicami chłopaków, zapewniając ich, że pojedziemy ostrożnie i niedługo znów ich odwiedzimy (tak, oboje!), po czym wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę naszego aktualnego domu, czyli Żor. Przez większą część podróży w ogóle ze sobą nie
rozmawialiśmy, za wyjątkiem kilku standardowych tematów, typu pogoda i samopoczucie. Nie wiedziałam
zbytnio jaki temat powinnam poruszyć, ponieważ bałam się, że niechcący coś
chlapnę na temat Londynu, a nie byłam pewna jak siatkarz na taką wzmiankę
zareaguje. Michał był dosyć porywczą osobą, choć może bardziej ujawnia się to na
boisku, to i czasem w codziennym życiu robił coś pod wpływem emocji, zazwyczaj
tych negatywnych. A nie chciałabym na przykład być wyrzucona z auta na środku
drogi powrotnej do domu, bo nie znałam tej okolicy i nie wiedziałabym, jak wrócić... Nic jednak na taki obrót sprawy nie wskazywało, ponieważ Michał wydawał
się być niezwykle zrelaksowany – mruczał coś sobie pod nosem, prawdopodobnie
śpiewał wraz z radiem. Ja więc skupiłam się na drodze, aby nam czegoś nie
zrobić albo, co gorsza z punktu widzenia Błażeja, w jakiś sposób nie uszkodzić
jego ukochanego samochodu.
- Możesz mi wyjaśnić
jedną rzecz? – spytałam, przerywając ciszę pomiędzy nami.
Przez cały czas trwania
podróży zastanawiałam się nad czymś, ale w ogóle nie podejmowałam tego tematu.
Dopiero, gdy w połowie drogi zatrzymaliśmy się w jakieś przydrożnej knajpie,
nawet nie wiem w jakiej to było miejscowości, na coś do jedzenia i krótki odpoczynek,
postanowiłam przerwać milczenie między nami.
- No dawaj – Michał uśmiechnął
się do mnie zachęcająco, otwierając przede mną drzwi od knajpy.
- Dlaczego nie boisz
się jak prowadzę? – spytałam, przekrzywiając głowę. Tak już mam, gdy coś
mnie dziwi lub zastanawia. – Błażej zawsze umiera ze strachu przed tym.
- Ech, mój brat odkąd pamiętam, ma tendencję do dramatyzowania – lekceważąco machnął ręką Michał, siadając przy
stoliku. – A poza tym, jeździłem i to nie raz z gorszymi kierowcami od ciebie.
- Czyli uważasz że
jestem złym kierowca? – zjeżyłam się, jak zawsze, gdy ktoś coś takiego
insynuuje pod moim adresem.
- Nie, po prostu bardzo
lubisz adrenalinę i masz cholernie ciężką nogę. Ale w porównaniu na przykład do
Zbyszka, prowadzisz bardzo pewnie, gdy auto jedzie ponad 100 na godzinę –
pochwalił mnie.
- Powinnam to uznać za
komplement? – spytałam, co Michał potwierdził skinieniem głowy. – W takim
razie, bardzo dziękuję.
- Nie ma sprawy –
uśmiechnął się, przeglądając z uwagą menu. – Poza tym jak na dawcę organów
jesteś całkiem rozważna.
- Wiesz, że nie lubię
tego określenia? – mruknęłam zdegustowana.
- Wiem, wiem. Tak tylko
postanowiłem cię trochę podenerwować, motocyklistko nasza – oznajmił rozbrajająco, po
czym złożył nasze zamówienie. – A właśnie, młoda, mam coś dla ciebie – nagle mu
się o czymś przypomniało. Pogrzebał chwilę po kieszeniach swoich spodni, aby wyciągnąć na
stół breloczek przedstawiający małą, czerwoną budkę telefoniczną, z jakich
słynie Londyn. – Obiecałem ci przecież, że ci ją przywiozę. Co prawda miała być
to prawdziwa budka, ale... no cóż, miałem za mało czasu, aby ją w jakiś sposób stamtąd ukraść
i opracować plan przemycenia do kraju, więc... musisz zadowolić się tym –
zakończył, podsuwając mi pod nos owy breloczek.
Wzięłam ten prezent do ręki
i obejrzałam go ze wszystkich stron z nieodgadnioną miną.
- Jeśli muszę –
mruknęłam, udając, że nie jestem tym jakoś specjalnie zachwycona. Widząc jednak
naburmuszoną minę Michała, roześmiałam się na głos. – Nie no, jest śliczna.
Dziękuję – ucałowałam go w policzek, a żeby to zrobić, musiałam się wyciągnąć przez całą szerokość stolika, przy którym siedzieliśmy.
- Tak lepiej – odrzekł zadowolony
siatkarz.
Po chwili przyniesiono
nam nasze zamówienie. Kiedy najedliśmy się i trochę odpoczęliśmy przy rozmowie
na byle jakie tematy, postanowiliśmy udać się w dalszą podróż. Tym razem to
Michał zasiadł za kółkiem, abym to ja mogła odpocząć.
- Miałabyś może ochotę jutro
pojechać ze mną nad morze na kilka dni? – spytał mnie ni stąd ni zowąd Michał,
przerywając ciszę.
Czy Michał właśnie
powiedział „ze mną”? A może ja się tylko przesłyszałam? A nawet jeśli tak było to… co to może oznaczać? I gdzie miałabym z nim jechać? I
dlaczego mi to zaproponował?
- Jak to… z tobą? –
próbowałam więc w jakiś delikatny sposób ustalić fakty, kiedy już wyszłam z pierwszego szoku.
- Zbyszek z Aśką jadą w
piątek na tydzień nad polskie morze, do jakieś małej miejscowości. Nie pamiętam
nazwy, ale wiem, że nie jest zbyt oblegana przez turystów – mruknął siatkarz, drapiąc się po
głowie. – I zapytał się mi, czy nie mielibyśmy ochoty pojechać z nimi. W sensie ja, ty, Błażej
i może Justyna? – zamyślił się.
- Nie wiem, czy to jest
dobry pomysł... – próbowałam się jakoś wymigać, tylko jeszcze nie wiedziałam
jak.
Bo jeśli mam być szczera,
to nie bardzo uśmiechał mi się ten pomysł.
- Przestań, należy ci
się trochę odpoczynku – zamruczał Michał.
- A nie sądzisz, że
Zibi i Asia chcieliby mieć trochę prywatności? Pobyć trochę w samotności po tym
ciężkim okresie przygotowawczym do turnieju? – zapytałam.
- Gdyby chcieli, to
chyba by mi tego nie proponowali – powiedział Kubiak, jakby to było oczywiste.
- Nie proponowali? Sam
mówiłeś, że to Zibi ci to powiedział, a wiesz, jaki jest Bartman – przypomniałam
mu. – Chlapnie coś, a Aśka potem będzie na niego zła, że nie zapytał się jej o zdanie, no i na nas, że się zgodziliśmy.
- Nie będzie –
zaprzeczył. – Aśka wie o tym i nie ma nic przeciwko.
- Skoro tak mówisz… - szepnęłam niezbyt przekonana.
- To co? Pojedziesz? –
zapytał z nadzieją Kubiak. – Należy ci się urlop po całym roku zapieprzania na niezłych obrotach – spojrzał na mnie
błagalnie.
- Jeśli dostanę wolne,
to... pojadę – dałam się mu ubłagać.
Dlaczego on na mnie tak
działa, że nie umiem mu odmówić, mimo że powinnam to zrobić?
- Super! Już ja ci się
o to wolne postaram – obiecał mi Michał.
Nie potrafiłam się nie
uśmiechnąć na tą obietnicę. A znając Michała, to na pewno ją dotrzyma.
- A tak właściwie, to
dlaczego wracamy do Żor? – zapytałam.
- Musimy się przecież
spakować – siatkarz odpowiedział mi to takim tonem, którego używa do wypowiadania
oczywistości. A przecież idiotką nie jestem!
- Gdybyś wcześniej o
tym pomyślał, to byśmy cię spakowali i zabrali ciuchy ze sobą do Wałcza –
odpowiedziałam zdegustowana.
- Pewnie tak, ale co to
na nas dwukrotnie pokonać wzdłuż Polskę w ciągu dwóch dni? – zapytał z nikłym
uśmiechem.
Nie miałam już żadnych
argumentów na niego i jego pozytywne podejście do życia. Rozbroił mnie. I w takiej miłej
atmosferze dojechaliśmy do Żor.
*
Jesteśmy szaleni. A
jeśli nie, to przynajmniej niezbyt normalni. Ale to wiemy już nie od dziś. Bo żeby
jednego dnia wrócić do domu i to naprawdę późnym wieczorem, a następnego dnia
wczesnym rankiem wyjechać w drogę powrotną? Ale nasza szalona paczka była do
tego zdolna. Już nie raz wywijaliśmy taki numer. Wczoraj przed północą,
zaraz po wejściu do swojego mieszkania, Michał wyrzucił wszystko ze swojej
walizki, którą przywiózł z reprezentacji, na środek salonu i zaczął pakować
drugą, którą zabierze ze sobą na wakacje nad morze. Ja siebie też spakowałam.
Zjedliśmy wspólnie kolację i poszliśmy spać, by wstać wcześnie rano dnia
następnego i spakować Błażeja (ciekawe, czy będzie zadowolony z zestawu
ciuchów, który mu wybraliśmy? bo znając jego tendencję do kręcenia nosem na
wszystko, to nie jestem do tego jakoś przekonana…). Później wpakowaliśmy wszystkie walizki
do bagażnika samochodu i ruszyć w drogę nad morze, zahaczając jeszcze o
Katowice, aby wyprosić dla mnie wolne od mojej szefowej. Michał solennie mnie
zapewnił, że się o to wystara i… słowa swojego dotrzymał. Choć szczerze mówiąc,
nie musiał się zbytnio wysilać, bo moja szefowa nie miała nic przeciwko, gdy tylko wspomniałam, że
chciałabym wziąć wolne. Dawno w końcu urlopu nie miałam… Dostałam więc cały tydzień bez jakichkolwiek zobowiązań i ten czas miałam zamiar wykorzystać na taplaniu się w Bałtyku i wygrzewaniu w
słońcu.
- Dzwoniłeś do Justyny?
– spytałam Michała, kiedy tylko wyruszyliśmy z Katowic.
Tym razem to on
prowadził i to swój samochód. Błażeja auto zostało w garażu w Żorach, ponieważ było zdecydowanie
mniejsze od samochodu Michała. W prowadzeniu mieliśmy się zmienić w połowie
drogi do Wałcza, a tam dołączy do nas Błażej i to on wtedy zasiądzie za
kierownicą. Wszystko było zaplanowane tak, aby nikt się nie przemęczył i abyśmy
bez specjalnie długich przerw dojechali nad Bałtyk.
- Dzwoniłem – mruknął
pod nosem Michał, skupiony na drodze.
- I co? Pisze się na tą
naszą szaloną wyprawę? – spytałam roześmiana.
Starałam się zabrzmieć
najbardziej naturalnie i zatuszować jakoś swoją niechęć do pomysłu zabrania
Justyny z nami. Miałam nadzieję, że Michał mi odpowie, iż Justyna nie może, że
nie wiem… musi stawić się w przedszkolu i pracować? O, to jest dobry powód dla jej nieobecności.
Niestety, musiałam się jednak zawieźć...
- Tak, przyjedzie
pociągiem. Da znać, o której będzie w Koszalinie i odbierzemy ją ze stacji – poinformował
mnie Michał.
- Dostała wolne w
pracy? – zdziwiłam się.
- Nie, Justyna już nie
pracuje – mówił dalej, patrząc przed siebie na drogę. - Jest coraz mniej dzieci
i musieli zamknąć niektóre oddziały, przy okazji redukując etaty. No i padło na
nią.
- To smutne –
szepnęłam, patrząc tępo w szybę boczną i w krajobraz za nią.
Jeśli mam być szczera,
to coraz mniej cieszyłam się na te wakacje. Coś mi mówiło, że przez te dni Justyna
nieźle namiesza między nami, a moja intuicja zazwyczaj dobrze mi podpowiadała.
Nie byłam zachwycona już w momencie, w którym Michał oznajmił mi, że ma zamiar
zaproponować jej dołączenie do nas nad morzem, ale nie mogłam mu tego
powiedzieć. Zawsze bardzo denerwowało go to, że jestem do blondynki tak
negatywnie nastawiona, a ja nie miałam jakoś specjalnie ochoty go denerwować.
Tylko co ja poradzę na to, że jej nie ufam? Taką już osobą jestem i tego nie
zmienię, a Michał znał mnie już dość długo i doskonale powinien to wiedzieć. A
ja naprawdę miałam powody do tej nieufności. Przecież Justyna do momentu, w
którym nie wiedziała, że znam dwóch siatkarzy grających jeszcze wtedy w Politechnice
Warszawskiej, nie miała zamiaru się ze mną „zaprzyjaźnić”. A później nagle
zmieniła swoje nastawienie do mnie i w każdej z możliwych sytuacji próbowała
się do mnie zbliżyć. A przy okazji i do chłopaków. Czułam, że coś się za tym
kryje, a gdy tylko Justyna zaczęła interesować się Zbyszkiem, już wiedziałam, o
co jej chodzi. Chciała się wybić, tylko i wyłącznie o to jej chodziło. Nie raz
mi się skarżyła, że nie jest zachwycona ze swojej codzienności i że jej celem jest
życie w luksusie. A będąc żoną popularnego i odnoszącego sukcesy siatkarza, mogłaby
to osiągnąć. Zbyszek jednak nigdy jakoś specjalnie nie zwracał na Justynę uwagę.
Zawsze tłumaczył to swoją niechęcią do blondynek, co jak teraz wiemy, życie
zweryfikowało, w końcu Asia jest piękną i inteligentną blondynką. Ale wracając
do tematu, kiedy tylko Justyna zorientowała się, że nic u Bartmana nie
wskóra, zaczęła interesować się Michałem, co mnie bardzo denerwowało. Ale
Michał nic sobie z tego nie robił, wciąż powtarzał mi, że nie mam podstaw do takich
oskarżeń pod jej adresem. Nawet fakt, że przekonałam do swojej racji Zbyszka i
Błażeja, niczego nie zmieniło. On zawsze był uparty i zanim sam się o czymś nie
przekona, to w to nie uwierzy. Dlatego tak bardzo cieszyłam się, że
wyprowadziliśmy się z Warszawy i w pewien sposób odcięliśmy się od niej. Byłam zdecydowanie
spokojniejsza, bo odległość nas dzieląca nie pomagała jej w osiągnięciu swojego celu. A tu ona znowu wraca… Jak
bumerang, normalnie. Miałam tylko nadzieję, że Michał jest racjonalny i nie podda się jej
wpływowi. Choć coś w jego nastawieniu do dziewczyny mnie niepokoiło, a jak
już wspomniałam, intuicje mam niezłą, to miałam powody do niepokoju. Oby tylko
było to wyolbrzymianie tematu, a te wakacje okazały się być jednak w stu
procentach udane.
_________________________
Habemus
nowy rozdział! Nie wiem, czy cieszycie się z niego tak samo mocno, jak z wyboru
nowego papieża, ale dodaje tutaj w końcu coś nowego. Wiem, że mało się dzieje, ale mam nadzieję, że się nie zanudziliście czytając go. Do następnego!
No to ciekawe czy Justysia namiesza. Swoją droga mam do tego imienia lekka awersję. Cóż poradzę...
OdpowiedzUsuńOdnośnie wyboru papieża to nie interesuje mnie to. Nie jestem człowiekiem wierzącym wiec...
Yyyy, pokonać drogę przez całą Polskę, a następnego dnia znowu to samo? To rzeczywiście jest szaleństwo :D No ale dla takich przygód się żyje, żeby potem mieć co wspominać na starość :P Taki breloczek to ja też bym chciała! W ogóle cokolwiek z Londynu bym chciała, kocham to miasto <3 I uważam, że fakt, iż nie byłam tam na Igrzyskach na meczu siatkarzy to największe niepowodzenie w mim życiu. No ale dobra, nie o mnie tu mam pisać :D Ciekawa jestem czy to przeczucie o Justynie się sprawdzi. Z opisu Antośki nie jestem pozytywnie do niej nastawiona. I wydaje mi się, że blondynka niestety zniszczy im te wakacje, choć strasznie się wtedy wkurzę -.- Ona naprawdę jest tak zżyta z siatkarzami, że Michał zaproponował jej ten wyjazd? :/
OdpowiedzUsuńZ opisu Antośki nie jestem pozytywnie nastawiona do Justyny i pewnie słusznie ;) Rozdział bardzo fajny, mam nadzieję, że następny będzie trochę szybciej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
PS Zapraszam do mnie: thisissportsbyhope.blogspot.com
Pewnie, że się nie zanudziłam czytając go! Po prostu nie można, bo bardzo ciekawie piszesz (wydaje mi się, że tego ci nie mówiłam jeszcze, co? ;D). ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, jaka okaże się Justyna. Czy będzie taka, jak z opisu Tośki, czy inna? Według mnie to będzie czarny charakter. Coś mi się tak wydaje, że ona im te wakacje po prostu zniszczy, nie tylko swoją obecnością, ale i zachowaniem.
Tośka ostrzegła Michała przed 'prawdziwą twarzą' Justyny, a on nie uwierzył. Michał jest dorosły, wmówić mu raczej nic się nie da. Pewnie przekona się o prawdziwości słów Tośki dopiero, gdy odkryje, jaka naprawdę jest Justyna. Ciekawi mnie też to, dlaczego Tośce tak bardzo zależy na tym, by Justyna nie była z Michałem. Czyżby coś do niego czuła? Jak zwykle pytań milion, a odpowiedź jedna. ;D
I następny rozdział niech będzie szybciej! Bo ja z ciekawości normalnie umrę. ;)
Pojawił się osiemnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
Ja się zgadzam z opisu pod postem, jednak czuję się w powinności zanegować jedną, jedyną rzecz - rozdział ten nie znudził mnie nic a nic! W ogóle nie jest w nim nudno, więc nie wiem, skąd taka przykra refleksja :> Ciekawie się zrobiło, a nie nudno! Mam wrażenie, że dopiero teraz wtaczamy się na właściwy trakt owej siatkarskiej historii z czego, nie ukrywam, ogromnie się raduję ;D Bo tak: z jednej strony mamy histerycznego Michała, który ma skłonność do improwizowania i impulsywności, z drugiej - Justynkę, z opisu Tosi przypominającą bardziej wrzód na duuuu niż oddaną, sympatyczną koleżankę, z trzeciej - Błażeja z tendencją do kręcenia nosem NA WSZYSTKO, a z czwartej - uroczą parkę Zibi + Joanna. Sama nie wiem, co powstanie z tej wybuchowej mieszanki, dodawszy do całości oryginalną Antoninę, która wydaje mi się bardzo fair & bardzo w porządku ;D Być może nie są to słowa, za pomocą których myślisz o swojej głównej bohaterce, lecz chciałabym, żebyś wiedziała, iż ja niemożebnie ją lubię (haha ;D). To taka pozytywna dziewczyna, mocno stąpająca po ziemi, a jednocześnie refleksyjna i taktowna. Uosobienie przeciwieństw <3
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i kolejne przygody naszych szalonych ulubieńców ;DDD
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
od tego rozdziału również i ja jestem wrogo nastawiona do Justyny, mam przeczycie, że będzie coś kombinować żeby zakręcić się koło Michała. Oby mimo wszystko wakacje się udały i zapewne dużo na nich się wydarzy...:)
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło, że chciało Ci się nadrabiać rozdziały u mnie i że spodobały Ci się moje "wypociny":)
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com