„takiej dziewczynie
do nóg się rzuca
cały świat”
Kiedy następnego
dnia otworzyłam oczy po przebudzeniu, stwierdziłam, że nie jestem w swoim łóżku. Znaczy, od
jakiś sześciu lat nie śpię w swoim łóżku – najpierw kimałam kątem u Błażeja,
później na przeróżnych stancjach w Warszawie, by ostatecznie wylądować w
Żorach, gdzie co chwila przenosiłam się z mieszkania Michała do mieszkania
Zbyszka i na odwrót. To było zależne od ich aktualnego humoru i momentami
doprowadzało mnie do szewskiej pasji, ale jakoś to znosiłam. Tym razem jednak
kompletnie nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Nie znałam tego pomieszczenia, nigdy wcześniej tu nie byłam. Nagle
poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga mocniej do siebie. przestraszyłam się trochę i z wahaniem obróciłam głowę, by spojrzeć w swoje prawo. A tam Aleks smacznie spał, obejmując mnie ciasno w pasie. I wtedy
wszystko mi się przypomniało...
Wczoraj, zaraz
po scysji z Justyną, nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie chciałam nikogo z nich
widzieć albo jeszcze z kimś gadać, bo wiedziałam, że to się może źle dla nas wszystkich
skończyć. Mogłabym powiedzieć więcej niż powinnam była lub co gorsza zrobić coś,
czego bym później żałowała. Wolałam więc gdzieś się zaszyć przed otaczającym mnie światem, ale
jako że nie znałam tej okolicy, nie miałam pojęcia, gdzie powinnam się udać.
Wszystko się wyjaśniło, gdy dogonił mnie Aleks i zaproponował, że zabierze mnie
jak najdalej stąd, jakby doskonale wiedział, czego potrzebuję. Zgodziłam się bez żadnego sprzeciwu, wahania, czy specjalnego namysłu,
bo właśnie o to mi chodziło. Chciałam zniknąć i to jak najszybciej, a Aleks mi to umożliwił. Ostatecznie oboje wylądowaliśmy
w Mielnie, gdzie chodziliśmy po promenadzie, jak gdyby nic wielkiego się przed chwilą nie
stało, w najlepsze naśmiewaliśmy się z przechadzających obok nas Niemców,
jedliśmy gofry z bitą śmietaną i owocami, leżąc beztrosko na ciepłym piasku na plaży, jak para zakochanych.
Tego naprawdę było mi trzeba, a Aleks był bardzo dobrym towarzyszem, bo o nic
nie pytał, nie oczekiwał ode mnie wyjaśnień, tylko po prostu przy mnie był i swoim zachowaniem odciągał moje
myśli od tego nieprzyjemnego wydarzenia.
I nawet nie
wiem, kiedy i jak to się stało, że z nadejściem wieczora opowiedziałam mu
wszystko, co leżało mi w tamtym momencie na wątrobie. Od samego początku, czyli
od dnia, w którym poznałam Michała. Wcześniej wiedziałam tylko tyle, że Błażej
ma starszego brata, również siatkarza, który jest mu stawiany za wzór, czego on bardzo nie lubi.
Myślałam więc, że starszy Kubiak jest jakimś nadętym gburem, bufonem, z którym nigdy w
życiu się nie dogadam tak, jak z młodym Kubiakiem, a on… on okazał się być świetnym
facetem. Oboje jednak podeszliśmy do siebie z dużym dystansem – ja zrażona
opowieściami Błażeja, a Michał moim wyglądem. Ale z czasem bariery topniały i
zaczęliśmy nadawać na tych samych falach, co było widoczne tak bardzo, że w
pewnej chwili Błażej zrobił się zazdrosny o swojego starszego brata. Do tej
pory zawsze byłam tylko i wyłącznie dla niego, więc nic dziwnego, że zaczął się bać, iż to starszemu Kubiakowi zacznę poświęcać więcej czasu, odstawiając młodszego na boczny tor. Nic
takiego jednak nie miało miejsca, starałam się traktować ich wszystkich
normalnie, tak jak do tej pory. Nawet kiedy sama przed sobą przyznałam się, że się zakochałam w Miśku, wiele w moim zachowaniu się nie zmieniło. Z
czasem jednak takie udawanie przed wszystkimi, a może bardziej przed samą sobą, że wszystko jest po staremu, robiło się dla mnie
coraz trudniejsze i coraz bardziej było widać, że nie traktuję Michała tak, jak
na początku naszej znajomości. Błażej zauważył to wszystko jako pierwszy –
wtedy, gdy mu powiedziałam, że wraz z chłopakami przenoszę się do Żor, bo mnie o to poprosili. Zbyszek
zorientował się jakoś w połowie sezonu, gdy grał w Jastrzębskim Węglu – w
momencie, w którym miał kontuzję. Nie miał co robić, więc zaczął się zajmować
nie swoimi sprawami i bawić w detektywa – tak to sobie tłumaczyłam. A Michał… Michał nie zauważa
mnie do tej pory, co tak bardzo zaczęło mnie frustrować, że czara goryczy się
przelała, co powoli zaczynało wychodzić na jaw. I może właśnie przez to
zaczęłam się zwierzać nieznajomym?
Aleks tymczasem
objął mnie ramieniem i stwierdził, że Kubiak jest strasznym idiotą, bo każdy
chciałby, abym mówiła o nim w taki sposób, jak o Michale, mimo tylu ran, które mi do tej pory wyrządził. A już on
zwłaszcza chciałby być na miejscu przyjmującego. Później mnie pocałował i
zaproponował, abym u niego została na noc. Zostałam. Nie analizowałam
specjalnie, jak to wszystko wygląda z boku dla obserwatora wydarzeń, liczyło się dla mnie tylko
moje dobre samopoczucie. A przy brunecie czułam się wspaniale i nie chciałam
tego ot tak kończyć, wracając do szarej rzeczywistości. Napisałam więc krótkiego
sms-a Błażejowi z komórki Aleksa (bo swojej nie zabrałam z domku), że wszystko ze mną w porządku i jestem z brunetem, a później
ubrałam koszulę chłopaka i zasnęłam w jego ramionach, jak mała, bezbronna
dziewczynka, potrzebująca silnego ramienia, na którym mogłaby się wesprzeć w trudnych chwilach.
Czasami miałam
takie dni, w którym potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa. Rzadko mi się one zdarzały,
bo zazwyczaj twardo stąpam po ziemi, ale niestety czasem nawet najtwardsza
osoba potrzebuje czyjegoś wsparcia...
- Czyli to nie
był sen – uśmiechnął się do mnie Aleks, budząc się.
Spojrzałam na
niego z zaciekawieniem, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. Było rano, ludzie
gadają więc od rzeczy.
- Myślałem, że
gdy otworzę oczy, okaże się, że wszystko to sobie wymyśliłem – wyjaśnił mi,
całując mnie w nos.
- Nie
wiedziałam, że z ciebie jest taki romantyk – szepnęłam, śmiejąc się i
wyswobadzając z jego objęć, mimo że było mi w nich bardzo dobrze.
- Bo jeszcze nie
znasz mnie zbyt dobrze – zaśmiał się Aleks. – A tak w ogóle, to gdzie się wybierasz? – spytał,
widząc moje poczynania.
Właśnie
zakładałam na tyłek swoje spodnie, które wczoraj niedbale rzuciłam na krzesło obok łóżka,
chcąc się jak najszybciej położyć. Zaczynałam także poszukiwać mojej bluzki, mimo że
w jego koszuli było mi całkiem wygodnie. I co ważne, do twarzy!
- Chyba
najwyższy czas wracać… - westchnęłam więc, choć nie byłam o tym jakoś
specjalnie przekonana.
Najchętniej to
cały dzisiejszy dzień przeleżałabym w ramionach Aleksa, rozmawiała z nim o
bzdetach i niczym się nie przejmowała. Ale tak nie można.
- Myślisz, że
bez śniadania cię stąd wypuszczę? – zapytał brunet, unosząc brew nad prawym
okiem. – Idź pod prysznic, bo później schodzisz ze mną na śniadanie. I nie chcę
słyszeć żadnego sprzeciwu z twojej strony – dodał, widząc moją minę.
Pokiwałam tylko
głową i zrobiłam tak, jak mi kazał. Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby mu
się sprzeciwiać, mimo że czułam, iż chyba go wykorzystuję w tym momencie i on to wszystko może później
źle odebrać. Ale myślałam wtedy tylko o sobie, w końcu uruchomiłam w sobie
samoluba, który tak długo był uśpiony we mnie i teraz chciał jak najdłużej odciągać moment powrotu do rzeczywistości.
A Aleks po prostu mi w tym pomagał, jak tylko najlepiej mógł…
Siedziałam w
koszulce Aleksa z Jackiem Daniels’em, która była na mnie za duża. Wczoraj
wyszukałam ją w jego szafie w pokoju, gdy miałam iść spać. Chłopak kazał mi
znaleźć sobie coś odpowiedniego do spania i gdy ona wpadła mi w ręce, nie
omieszkałam mu powiedzieć, że zawsze chciałam taką mieć. I pewnie przez to od
dzisiaj taką mam, choć brunet wczoraj na jej widok określił ją mianem swojej ulubionej. Mimo to
chłopak wręczył mi ją dziś rano, gdy wyszłam spod prysznica i gdy oboje
spławiliśmy jakimś cudem z pokoju Mattiego, który już snuł przeróżne insynuacje na nasz temat. Aleks stwierdził wtedy, że chce, abym myślała o nim, gdy będę ją nosić – ma być to taka
swoista pamiątka naszej krótkiej, bądź co bądź, ale dość intensywnej znajomości.
A ja nie umiałam mu odmówić, choć chyba powinnam była to zrobić…
- Wiesz już co
teraz zrobisz, Tośka? – spytał Aleks, kiedy już kończyliśmy wspólne śniadanie.
Westchnęłam
ciężko, jakby nagle spadł na mnie ciężar wczorajszego dnia i smutnej
rzeczywistości, a ja nie byłam na to przygotowana. Wróć, przecież dokładnie tak teraz było.
- Tak, wiem –
pokiwałam głową. – Spakuję się i wracam do domu, wakacje tutaj już się dla mnie
skończyły.
- Jesteś tego pewna?
– spytał, przyglądając mi się z uwagą. – Wiesz, że to może być uznane za przejaw
twojego tchórzostwa i winy?
- Wiem –
potwierdziłam – ale z drugiej strony zrozum, kiedy tu zostanę, zepsuje im
wszystkim wakacje. Michał na pewno tego tak nie zostawi, a ja mu przecież
prawdy nie powiem, bo to nie ma już najmniejszego sensu. Już jest za późno na takie uzewnętrznianie się. Poza tym mogę się założyć, że Justyna
przedstawiła mu już swoją wersję wydarzeń, w którą on uwierzył. A ja nie zniosę kolejnych jej
zaczepek, przy najbliższej okazji wydrapię jej oczy i nikt mnie przed tym nie
powstrzyma. Najlepiej więc będzie, jak się usunę na jakiś czas w cień,
przygotuję się psychicznie na konfrontację z zakochańcami – zironizowałam – i
ułożę to wszystko sobie w głowie.
Aleks pokiwał
głową i nie skomentował tego, jakby widząc, że zdania swego nie zmienię. Zabrał mi tak po prostu mój talerz sprzed nosa i wraz ze swoim
odniósł na miejsce brudnych naczyń, przeznaczonych do zmywania. A kiedy do mnie wrócił,
zapytał:
- A co byś
powiedziała, gdybym cię teraz odprowadził, pomógł ci się spakować i odwiózł cię
na dworzec do Koszalina?
Widziałam, że to
pytanie było tak właściwie pytaniem retorycznym i co bym w tej chwili nie powiedziała,
to i tak postawi na swoim. A poza tym chyba ten pomysł nie należał do
najgorszych, prawda?
- Czemu nie? –
powiedziałam więc, wzruszając ramionami i wyszłam z nim ze stołówki.
- Tośka, co ty
do cholery robisz?!
Nie spodziewałam
się nikogo zastać w domku, raczej sądziłam, że wszyscy będą korzystać z pięknej pogody
dnia dzisiejszego i wylegiwać się na słońcu, dlatego aż podskoczyłam, gdy usłyszałam to pytanie.
Właśnie wywaliłam z szafki swoją walizkę i wszystkie ciuchy, które tu ze sobą
zabrałam. Pakowałam się w pośpiechu, wrzucając wszystko byle jak do mojego
bagażu, jakbym przed czymś uciekała. A ja po prostu nie miałam ochoty nikogo
spotkać i do tego mu się tłumaczyć z moich poczynań. Chciałam napisać krótką karteczkę,
wyjaśniając, że wszystko ze mną w porządku i mają mnie zostawić w spokoju. A tu Błażej
pokrzyżował moje plany…
- Dlaczego mnie
tak straszysz?! Nie mogłeś od razu powiedzieć, że tu jesteś, a nie się
ukrywasz? – krzyknęłam rozzłoszczona, trzymając się za serce i próbując unormować oddech
- Musiałem
zobaczyć, co ty… co wy wyczyniacie – wyjaśnił, przenosząc swój wzrok na Aleksa.
Błażej siedział
właśnie na moim łóżku z założonymi na piersi rękami. Kiedy weszłam do domku, od
razu skierowałam się w stronę szafy, która była naprzeciwko łóżek, zaraz przy
drzwiach i pewnie dlatego go nie zauważyłam. Młody Kubiak patrzył na nas w tej
chwili podejrzliwie, jakby próbując zgadnąć, co wymyśliliśmy i po co się pakuję. Wydawało mi się
nawet przez krótką chwilę, że nagle stał wrogo nastawiony do Aleksa… ale to może tylko moje chore wymysły.
- Pakuję się,
jakbyś nie widział – syknęłam, wciąż zła, że mnie wystraszył – i wracam do
domu.
- Na pewno do
domu? Nie okłamujesz mnie przypadkiem? – Błażej wstał i świdrował mnie
wzrokiem.
- Ty też mi nie
wierzysz?! – krzyknęłam tak gwałtownie, że aż oboje, Aleks i Błażej, podskoczyli w tej samej chwili.
- Tosia, to nie
tak… - zaczął młodszy Kubiak po chwili, kiedy już doszedł do siebie i zrozumiał, że
mnie swoimi słowami uraził.
- Nie tłumacz
się – machnęłam na to ręką, powracając do pakowania. – Pewnie myślisz to, co
wszyscy, w końcu sama daję wam ku temu powody…
Zdałam sobie
właśnie sprawę, że wszystko, co robię, działa na moją niekorzyść. Moje wczorajsze
zachowanie, późniejsze zniknięcie, noc spędzona u Aleksa, a teraz ta "ucieczka"… Nic więc dziwnego, że wszyscy
myślą sobie to, co myślą.
Błażej jednak podszedł
do mnie i przytulił się do moich pleców.
- Tosia,
przecież wiesz, że to nie tak. Chcę dla ciebie jak najlepiej – mówił spokojnie.
– I będę przy tobie obojętnie co się stanie. Powiedziałem wczoraj Michałowi, że zawsze stanę po twojej stronie i nie zmieniłem zdania. Wiesz, że zaakceptuję każdą twoją decyzję, choćby nawet nie wiem jak bardzo niedorzeczna mi się wydała. Zawsze
ci pomogę, pamiętaj o tym. Ja po prostu się martwię o ciebie, wiem, ile cię to wszystko kosztuje psychicznie…
- Przepraszam –
szepnęłam, obracając się w jego stronę. – Powinnam to wiedzieć, a nie na ciebie
naskakiwać. Ale ja po prostu mam już dość. Pogubiłam się w tym wszystkim,
dlatego wracam do domu. Zobaczę, czy Majkel już wrócił, a przy okazji poukładam
sobie wszystko w głowie. A przynajmniej spróbuję to zrobić… - wyjaśniłam mu.
- Nie ma sprawy,
Tosia, w końcu sam ostatnio dałem ci powody do zwątpienia – uśmiechnął się
pokrzepiająco. – To weź ze sobą tylko te najpotrzebniejsze rzeczy, żebyś nie musiała
nosić tej ciężkiej walizki ze sobą przez całą Polskę, a resztę twoich rzeczy wpakuję do bagażnika, gdy będziemy wracać samochodem do domu.
- Naprawdę? –
upewniałam się zaskoczona.
- Jasne, Czarnuszko
– ucałował mnie. – Obiecuję, że pięć razy sprawdzę, czy niczego nie zapomniałem. I wszystkim wytłumaczę twój nagły powrót do domu. Mam kłamać i
powiedzieć, że coś nie tak z Majkelem? Albo że musiałaś wracać do szpitala? –
próbował ustalić ze mną jedną wersję wydarzeń.
- Nie, powiedz im
prawdę – pokręciłam głową – że nie chciałam im psuć wakacji, a gdybym została,
to na pewno bez sprzeczek by się nie obyło.
Błażej pokiwał
głową, nawet nie próbując mi wybić ten pomysł z głowy, choć chyba taka wersja mu się nie spodobała. Musiało więc być
ewidentnie widać, że już postanowiłam i swojego zdania nie zmienię, choćby nie
wiem co zrobił, czy powiedział.
- Odwieź cię na dworzec? –
zapytał tylko.
- Nie, ja ją odwiozę
– po raz pierwszy odkąd tu jesteśmy, na głos odezwał się Aleks.
Błażej pokiwał
tylko głową, nawet nie próbując się z nami kłócić, jakby zaakceptował wszystko, co wspólnie postanowiliśmy. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że tak jest, ale znam go, więc wiem, że swoje pomyślał. Nie chciał się jednak ze mną sprzeczać i mi dokładać, dlatego nie powiedział tego na głos. Tymczasem ja zapięłam moją podręczną
torbę, którą w pośpiechu spakowałam. Miałam tylko nadzieję, że niczego ważnego
nie zapomniałam ze sobą zabrać, bo później będę się na siebie wściekać… Aleks chwycił mój bagaż i zaniósł go do swojego
samochodu. Podałam młodemu Kubiakowi moje klucze od naszego domku i oboje
podeszliśmy do czerwonego Nissana, który należał do Aleksa.
- To do
zobaczenia za kilka dni – szepnęłam w stronę Błażeja. - Teraz masz cały domek dla siebie, możesz więc szaleć - zaśmiałam się, poruszając charakterystycznie brwiami. Błażej tylko pokręcił głową zażenowany moimi słowami.
Nigdy nie
lubiłam pożegnań, nawet tych na krótko.
- Uważaj na
siebie – szepnął, całując mnie w policzek. – I o nic się nie martw, jesteś
silna, więc sobie poradzisz.
Pokiwałam głową, przyjmując jego słowa do wiadomości,
po czym wsiadłam do samochodu, którym kilka chwil później jechałam wraz z
Aleksem w stronę dworca kolejowego w Koszalinie, by wrócić pociągiem do domu.
Nie rozmawiałam
z Aleksem prawie w ogóle podczas naszej drogi do pobliskiego miasta. Odpłynęłam myślami hen
daleko, zastanawiając się, czy na pewno dobrze robię. Miałam mnóstwo
wątpliwości, jednak mimo wszystko nie wyobrażałam sobie innej możliwości. A nawet gdyby, to już nie było odwrotu, przynajmniej ja nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.
Aleks tymczasem o nic nie pytał, jakby przeczuwając, że nie warto mi teraz przeszkadzać.
- Dziękuję ci za
wszystko – powiedziałam w stronę bruneta, stojąc już na peronie z biletem w kieszeni
i czekając na pociąg, który został zapowiedziany kilka chwil temu.
- Przecież nic
specjalnego nie zrobiłem… - chłopak wzruszył ramionami.
- Zrobiłeś
naprawdę dużo – zaprzeczyłam. – I bardzo się cieszę, że cię poznałam.
- Ja również i
wiedz, że możesz wpaść do mnie do Warszawy, kiedy tylko chcesz, adres znasz – oznajmił po chwili. – Zawsze
będziesz u mnie mile widziana, a ja będę na ciebie czekał.
- Nie warto –
szepnęłam, wyczuwając drugie dno jego zapewnienia. – Baw się dobrze, korzystaj z
życia, jak to do tej pory robiłeś. Nie czekaj na mnie, bo… ja chyba nigdy nie wyleczę się z
tej chorej miłości do niego – szepnęłam, spuszczając wzrok.
To było głupie,
przecież już dawno powinnam sobie dać spokój z Michałem, ale… nie potrafię. To zbyt mocno
siedzi we mnie i nie wiem, co musiałabym zrobić, aby z nim skończyć. Widocznie
jestem masochistką, która lubi sprawiać sobie ból. Inaczej tego wyjaśnić nie
potrafię… Bo przecież gdybym chciała, mogłabym się od niego odciąć, wyjechać, nie przebywać w jego towarzystwie, a ja mimo tylu ran, wciąż tkwię jak najbliżej Kubiaka, wręcz się do niego garnę. To jest naprawdę chore.
- Korzystać z
życia będę, to ci mogę obiecać – uśmiechnął się cwaniacko Aleks, wyrywając mnie z zamyślenia – jednak będę to robił z nadzieją, że kiedyś otworzę drzwi od mieszkania i cię w nich zobaczę. A wtedy rzucę swojego dotychczasowe życie. Dla
ciebie, Tośka – powiedział to takim poważnym tonem, którego jeszcze u niego nie
słyszałam.
Po takim
wyznaniu nie bardzo wiedziałam, co powinnam mu odpowiedzieć. Ja nie mogłam mu
niczego obiecać, bo na pewno byłyby to obietnice bez pokrycia. A nie chciałam
mu robić nadziei na coś, co się nigdy nie wydarzy. Na moje szczęście właśnie w
tej chwili przyjechał mój pociąg, który uratował mnie przed odpowiedzią. Aleks,
widząc, że rozmowa na ten temat między nami już się skończyła, włożył mój bagaż do środka maszyny, abym
nie musiała go ze sobą wnosić. Zanim jednak weszłam do pociągu, stanęłam obok
niego i niesiona impulsem, tak po prostu wpiłam się w jego usta.
- Nawet nie
wiesz, jak cholernie żałuję, że się w tobie nie zakochałam – wyznałam zupełnie szczerze.
– Żegnaj.
I zanim Aleks
mógł cokolwiek zrobić, w jakiś sposób mi odpowiedzieć, weszłam do pociągu i
zamknęłam za sobą drzwi. Pewnie w tamtej chwili dla bocznego obserwatora wyglądaliśmy jak para zakochanych, których to wiele żegna się ze sobą na kolejowych stacjach. My jednak nie byliśmy jednymi z wielu... Gdy Aleks się ocknął i dotarło do niego to, co się stało przed chwilą, maszyna ruszyła, a ja ze łzami w
oczach widziałam już tylko oddalającą się sylwetkę bruneta, za którym w pewnym sensie na pewno będę tęsknić.
To jest ten czas, to są
te chwile – w końcu nadeszła Liga Światowa, na którą czekaliśmy. Radujmy się więc! A taką nijaką
notkę mi wybaczcie...
Nijaki ten rozdział na pewno nie jest, w ogóle wypraszam sobie takie sformułowania! ;> Przecież powiedział wiele o Toście, o jej dojmującej potrzebie akceptacji przez drugiego człowieka, o jej samotności i, w pewnym sensie, również poczuciu pustki, które zdaje się ostatnimi czasy wypełniać dziewczynę po brzegi. Relacja Antoniny z Aleksem z jakiegoś dziwnego powodu bardzo mnie uderzyła, a chyba najbardziej zdziwiło mnie uczucie, które w swoim serduchu wytworzył względem dziewczyny brunet z Warszawy.. Skoro więc nasza bohaterka jest taką łamaczką męskich serc, to dlaczego, do najjaśniejszej cholery, Michał wciąż traktuje ją niczym piątą wodę po kisielu?! Naprawdę, niektóre męskie zagrywki literalnie mnie osłabiają.. A żeby nie zabrzmieć jak skończona feministka, stwierdzę, iż Aleks ujął mnie również swoją troskliwością oraz nieskończoną dobrocią. Bardzo się cieszę, że chłopak działa na Tosię tak niesamowicie terapeutycznie i że, w gruncie rzeczy, ona i on stanowią razem bardzo zgrany duet. Dodatkowo ów fakt podkręca sprawa wzajemnego zaufania, które nie dość, że narodziło się w sposób niemal ekspresowy, to, co więcej, okazało się w chwili próby zadziwiająco mocne. Z tej perspektywy wiesz co? Ja też pożałowałam, że Antonia nie zakochała się w warszawiaku. Byłaby z nich cudowna para! A w każdym razie taką wizję będę pielęgnować w swoich myślach i hipotezach :> :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą dziwi mnie, że nikt Tośki nie szukał, kiedy zniknęła jak kamfora - choć może i ktoś jej szukał, ale na razie nic nam o tym nie nadmieniłaś. Ciekawa jestem, jak na zaszycie się Tośki w nieznanym miejscu zareagował starszy Kubiak... Kurna, nie wiem, dlaczego ja dziś tak usilnie do niego powracam, chyba ze mną coś nie teges :> Faceta w rozdziale fizycznie nie było, a ja prawie co chwilę nawiązuję do jego skromnej osoby. Jak to jednak główni bohaterowie zapisują się zwojach mózgowych pogrubioną czcionką.. :D
No i Błażejowi wpadł kolejny plusik za bycie oddanym przyjacielem, z którym konie można kraść czy tam wspólnie z nim rozkminiać nad istotą różnych spraw podczas monotonnego wrzucania ciuchów do walizki ;)
Na sam koniec dziękuję Ci, że rozdział dodałaś akurat dzisiaj. Ostatnio ja Tobie pomogłam, a dziś Ty mnie, bo miałam tak intensywny dzień na uczelni, iż z prawdziwą przyjemnością umiliłam sobie czas przy Twojej opowieści :D Dziękuję serdecznie!
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Ten rozdział pod żadnym pozorem nie jest nijaki. Tośka chyba dobrze robi, że na razie usuwa się w cień. A ja coraz bardziej lubię Błażeja :3 Też bym chciała takiego przyjaciela ;) A Michał to idiota (wiem, powtarzam się). I szkoda trochę Aleksa, bo byłaby z nich fajna para ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
PS Zapraszam http://goniac-najskrytsze-marzenia.blogspot.com/2013/06/rozdzia-3-powiedz-ignaczakowi-ze-ma.html ;)
szkoda, że Tośka postanowiła wyjechać:(
OdpowiedzUsuńBłażej jest na prawdę świetnym przyjacielem, dobrze, że dziewczyna ma kogoś takiego obok siebie:)
Aleks zadłużył się w Tośce lecz ta niestety nie jest w stanie nic mu zaoferować...szkoda bo fajnie się dogadywali:) Oj Michał...Michał wszystko Twoja wina:/
pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie:)
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Ale jak to? Ale dlaczego? Ale... ale ona musi być z Miśkiem, co to są za całowania na stacji? Błażej mógł ją zatrzymać, albo chociaż poprosić, żeby pogadała z jego bratem, a tutaj trzeba czekać do następnego rozdziału, żeby wiedzieć, jak to się wszystko potoczy (oby dobrze...)
OdpowiedzUsuńDziękuję za gratulacje. Powodzenia w el. do Ligi Europy, życzę Wam fazy grupowej :)
czekam na nowy post ;) i niech będzie misiek z nią no :c
OdpowiedzUsuńa ja zapraszam do siebie, nowy blog ;)
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
Absolutnie sie z Tobą nie zgadzam! Rozdział był absolutnie świetny. I to dlatego, że był taki nastrojowy.
OdpowiedzUsuńAleks od razu wiedziała, że będzie miał coś do Tosi. A ona? No cóż ja tego nie pochwalam. Ale skoro ona podjęła decyzję to nie mi decydować. I dlatego czekam na kolejny rozdział.
Michał to idoita i mówię to po raz enty. Bo nie widzi nic, i ciekawe jak zareaguje gdy dowie sie, że Antonina sobie wróciła do domu...
czekam na kolejny i zapraszam na nie-damy-sie.blogspot.com na kolejny rozdział :*
Ajajaj. Myślałam, że Tośkę z Alkiem połączy coś więcej, a może nawet, że zamiast wrócić do Żor zatrzymają się gdzieś razem. No ale cóż, wyszło jak wyszło. Coś czuję, że Błażej mimo, że cały czas będzie chciał by brat nawrócił się na właściwie to tory, to jednak coś między nim a główną bohaterką zaiskrzy. Ale jak to zwykle u mnie bywa, pewnie się mylę, bo uwielbiam doszukiwać się takich rzeczy. Chociaż mam wrażenie, że Zbychu też tu może pobawić się w pocieszyciela :D także ten tego, leci do obserwowanych i czekam na następny rozdział :D!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Tosi, że wyjechała. Też bym wolała przetrawić najnowszy związek przyjaciela w samotności :/ Naprawdę, wszystko się ostro pokomplikowało. Michał jest idiotą, skoro tak bardzo wierzy Justynie. I szczerze mówiąc, to ja bym nawet chciała, żeby ktoś powiedział prawdę. Skoro Michał też kocha Tosię (a tak wnioskuję z rozmowy Błażeja i Zbyszka), to może ten cały koszmar szybciej by się skończył. A tak, to Justyna będzie się panoszyć w tych Żorach .____.
OdpowiedzUsuń