„Łączy nas wiele spraw, jeszcze
więcej dzieli.
Być blisko siebie i wciąż nie tak jak byśmy chcieli.
Dziś kręcimy się jak w karuzeli.”
Być blisko siebie i wciąż nie tak jak byśmy chcieli.
Dziś kręcimy się jak w karuzeli.”
Coś szturchało
mnie w lewe kolano i nie chciało przestać, mimo moich usilnych prób (czytaj:
machania ręką w celu odgonienia tego czegoś od siebie). Chcąc nie chcąc,
zostałam zmuszona do otworzenia oczu, co zrobiłam z niemałym ociąganiem. A
wtedy okazało się, że tym „czymś” był Błażej. No tak, mogłam się tego
spodziewać, bo tylko on nie boi się moich groźnych min, które posyłam ludziom
zaraz po przebudzeniu. Widocznie chłopak ma jakieś zapędy samobójcze, bo nie
dość, że mnie obudził, to jeszcze w tej chwili spogląda na mnie z politowaniem.
A ja nie pamiętam nawet, kiedy zasnęłam…
- Oho, nasza księżniczka
się wreszcie obudziła – mruknął z przekąsem młodszy z Kubiaków, widząc, że w
końcu odpowiedziałam na jego próby wybudzenia mnie ze snu i otworzyłam oczy.
Zignorowałam jednak
jego sarkastyczną uwagę pod moim adresem. A zrobiłam to tylko i wyłącznie dla
jego dobra.
- Jesteśmy na miejscu
– natomiast Michał poinformował mnie o tym fakcie normalnym tonem głosu, bez
jakichkolwiek przytyków, jednocześnie otwierając przede mną drzwi, bym mogła
wysiąść z samochodu.
Ten to
przynajmniej potrafi odpowiednio zachować się w stosunku do kobiety. Podziękowałam
mu za to niemrawym uśmiechem, po czym z gracją kilkutonowej słonicy
wygramoliłam się z tylnego siedzenia samochodu. A wtedy doszłam do wniosku, że
znowu nasz szalony plan udało się nam wcielić w życie. Byliśmy nad morzem. I
mimo że morza nie widziałam, to czułam, że gdzieś tu jest w pobliżu. W tej
chwili jednak stałam na zielonej trawie pomiędzy domkami letniskowymi. Pewnie w
jednym z nich przyjdzie mi mieszkać przez najbliższy tydzień. Michał i Błażej
tymczasem wyciągali nasze walizki z bagażnika samochodu, a Justyna, tak jak ja,
rozglądała się, by lepiej przyjrzeć się okolicy.
Zaraz, zaraz…
Justyna? A co ona tu robi? Znaczy wiem, że miała tu z nami przyjechać, tylko
że pociągiem, a nie samochodem, a my później mieliśmy odebrać ją ze stacji. Jak
to się więc stało, że ona jest już tu i teraz z nami? I co ważniejsze, kiedy?
Widać musiałam spać naprawdę twardym snem, ponieważ kompletnie nie przypominam
sobie, abyśmy gdzieś się zatrzymywali po drodze i aby ktoś siadał obok mnie na
tylnym siedzeniu auta. Boże, powinnam być ostrożniejsza. Kiedyś mnie we śnie
wyniosą, a ja się w tym nie zorientuję, zobaczycie.
Ale nie mogłam
się nad tym dłużej zastanawiać, bo ktoś porwał moją szczuplutką osobę w swoje
ramiona i zgniatał moje kości w swoich bicepsach z niezwykłą siłą,
uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Maleńka, nawet
nie wiesz jak się za tobą stęskniłem – usłyszałam.
- Jeżeli
tęsknotę wyrażasz w sile, z jaką gnieciesz mi kości, to uwierz mi, wiem –
odpowiedziałam Zbyszkowi, a tak właściwie to wyszeptałam, bo powoli brakowało
mi tchu.
Bartman jednak
usłyszał moje słowa, bo zaraz po nich postawił mnie z powrotem na ziemi i
wyswobodził moją osobę ze swoich ramion.
- Wybacz,
zapomniałem już, jaką chudziną jesteś – zaśmiał się.
Pokręciłam głową
z dezaprobatą i nie skomentowałam tego. Wolałam przywitać się z Asią, niż
wdawać się z nim w bezsensowne dyskusje.
- Fajnie, że już
jesteście – powiedziała blondynka z nikłym uśmiechem. – Zibi, to może daj im
już klucze do ich domków, niech się rozpakują i odświeżą – szepnęła w stronę
Bartmana.
- A tak, jasne –
Zbyszek od razu zaczął grzebać w kieszeniach swoich spodni. Po chwili wyciągnął
z nich dwie pary kluczy i zamachał nimi w powietrzu. – Domki są dwuosobowe. Jak
się podzielicie, to już wasza sprawa, my nie mamy zamiaru brać w tym udziału –
zapowiedział, wręczając mi klucze i pokazując, który klucz jest od którego
domku.
- A dlaczego
dajesz je mnie? – spytałam, spoglądając na niego wielkimi oczami, nie
rozumiejąc w ogóle jego postępowania.
Wciąż bowiem nie
do końca byłam rozbudzona, dlatego z taką trudnością przychodziło mi kojarzenie
faktów.
- Bo wiem, że
tylko ty z tej grupy potrafisz rozdzielić miejsca sprawiedliwie – odpowiedział
mi, po czym złapał Asię za rękę, drugą pomachał mi przed nosem i sobie poszedł,
jak gdyby nigdy nic.
No świetnie.
Zostawili mnie z problemem. Wszystko spada na mnie, jak zawsze. Z ciężkim
westchnieniem obróciłam się na pięcie, a tam pozostała trójka naszej grupy
wypoczynkowej stała przy walizkach i spoglądała na mnie i na klucze, które
trzymałam w swoich dłoniach, czekając na moją decyzję. I co ja mam teraz zrobić? Jak ja mam ich
podzielić, aby nikt na tym nie ucierpiał?
- No cóż –
zaczęłam niepewnie, spoglądając po wszystkich – musimy jakoś to podzielić,
żebyśmy się przez ten tydzień nie pozabijali. Najlepiej by było, abym ja była w
pokoju z Justyną, a Błażej z Michałem, ale doskonale wiemy, że chłopaki nie
wytrzymają ze sobą dwóch dni bez rodzinnej sprzeczki – westchnęłam, a reszta chyba
się zgodziła z moją opinią. Przynajmniej tak mi się w tej chwili wydawało.
I kiedy tylko to
powiedziałam, wiedziałam już, kto będzie najbardziej pokrzywdzony w podziale domków i nie podobało mi się to ani trochę. Czasami jednak mam w
sobie zbyt małe pokłady egoizmu.
- Mi jest
szczerze obojętne, z kim będę w pokoju – niczym niezrażona ciągnęłam dalej – ale z
doświadczenia wiem, że Błażej i Justyna długo w spokoju ze sobą nie wytrzymają, dlatego… ten
najbardziej kłótliwy pomieszka ze mną, a wy – spojrzałam na Michała i Justynę –
macie jeden domek dla siebie. Pasuje wam taki układ? – spytałam na zakończenie.
Michał
przytaknął obojętnie. Roześmiana Justyna ledwo co powstrzymała się przed
zaklaskaniem w dłonie z radości. A Błażej… stał naburmuszony i patrzył na mnie wilkiem.
Trochę go nie rozumiałam, bo wydawało mi się, że powinien się cieszyć, iż nie skazałam go na tydzień męczarni w pokoju z Justyną. Ale młodszego z Kubiaków zazwyczaj trudno jest zrozumieć, dlatego się
tym w ogóle nie przejęłam. W końcu to ja tu teraz dowodziłam i trzeba było
mnie słuchać, czy się to komuś podobało, czy nie. Choć po cichu liczyłam na to, że może ktoś się sprzeciwi mojej
decyzji, ale jak zwykle się przeliczyłam.
Umiesz
liczyć? Licz na siebie. Tosiu, nie zapominaj o tym.
Nie widząc więc
żadnych protestów, zażaleń, czy innych przeciwwskazań, rozdzieliłam klucze pomiędzy
nich i ruszyłam w stronę naszego domku, zostawiając wszystkich za sobą. Miałam
nadzieję, że skoro Michał zaoferował Justynie swoją pomoc w przeniesieniu
bagaży, to Błażej weźmie przykład (choć raz) ze swojego starszego brata i z
własnej i nieprzymuszonej woli przytaszczy moją walizkę ze sobą. W końcu mógłby
mi się jakoś odwdzięczyć za to, że go tak ładnie spakowałam (przy znikomej
pomocy Michała, oczywiście).
Zaraz po wejściu
do naszego domku, rozsiadłam się na łóżku, dość wygodnym i omiotłam spojrzeniem
pomieszczenie. Lodówka, telewizor, szafa, dwa stoliki nocne, dwa łóżka i małe
okienko. A za drzwiami łazienka. Prysznic, toaleta, umywalka, lustro. Nie mam
prawa narzekać, bo mogło być gorzej.
- Czyś ty
zgłupiała? – usłyszałam po chwili zaraz po huku upuszczanych walizek na
drewnianą podłogę.
Jak widać, ktoś
jednak miał powody, by sobie ponarzekać. I by porzucać walizkami.
- Nie rozumiem –
spojrzałam na Błażeja ze spokojem, przyzwyczajona do jego humorków.
Bo z nim to
czasami jest gorzej niż z babą w ciąży. Wiem to z doświadczenia.
- Nie rozumiesz?
– prychnął. – To ja ci to z chęcią wyjaśnię. Właśnie pomogłaś tej lisicy w
omotaniu mojego brata. Gratuluję.
- Michał nie
jest dzieckiem i swój rozum ma – odpowiedziałam jeszcze ze spokojem, mimo że
sama nie do końca wierzyłam w słuszność swoich słów.
Kubiak może i
jest dorosłym, i inteligentnym, i odpowiedzialnym facetem, ale jeśli chodzi o
dobór swoich życiowych partnerek, to ma tendencję do wpuszczania samego siebie
na minę. A już nie raz w przeszłości wyszło, że saper jest z niego marny.
- Sama nie
wierzysz w to co mówisz.
- Wierzę w to,
czy nie wierzę, to jest teraz najmniej istotne – machnęłam na to ręką. – Skoro
jesteś taki mądry, to powiedz mi, co miałam zrobić w tej sytuacji? – spytałam,
unosząc brew nad prawym okiem.
- Zamieszkać z
Michałem – odpowiedział mi Błażej święcie przekonany o słuszności swojego
stwierdzenia. – Nie rozumiem, dlaczego to ci nie przyszło do głowy. Przecież w
twojej sytuacji to jest oczywiste!
- Ach, i teraz
będziesz mi to wypominał, tak? – prychnęłam. – Myślisz, że o tym nie
pomyślałam? Z bólem serca musiałam jednak zrezygnować z tego pomysłu.
- A dlaczego? –
teraz to on nie bardzo rozumiał.
- Otóż przez
jaśnie pana, który z nikim niż z samym sobą nie potrafi się dogadać –
wypomniałam mu.
Mówcie co
chcecie, ale najlepszą obroną na świecie jest atak. To już zostało sprawdzone
na przełomie wieków.
- Skoro jestem
takim padalcem, to dlaczego zawsze do mnie przychodzisz, aby się wypłakać? –
zironizował.
- To jest cios
poniżej pasa – ostrzegłam go.
- Nie, to jest
prawda. Najpierw przychodzisz i narzekasz, że Michał cię nie dostrzega i że
jesteś przez to taka nieszczęśliwa, a potem sama pakujesz go w ramiona innej.
- Skoro przestała
ci się podobać rola mojego pocieszyciela, to wiedz, że już nigdy więcej nie
będę płakać ci w rękaw – zapowiedziałam mu to, mierząc go spojrzeniem bazyliszka.
- I bardzo
dobrze! – usłyszałam jeszcze za sobą, zanim trzasnęłam drzwiami.
Mogłam wszystko
zrozumieć. Naprawdę. Nie dziwi mnie jego reakcja, zwłaszcza, że wie coś, czego
inni nie wiedzą, bądź zdają się nie dostrzegać. A mianowicie, jakie plany wobec Michała ma Justyna i co ja tak
naprawdę czuję do starszego z Kubiaków. Ale zdecydowanie przesadził
postawieniem siebie w roli pokrzywdzonego w tej sytuacji. Jeżeli tak bardzo
przeszkadza mu moje gadanie, to trzeba było mi o tym powiedzieć, a nie
zapewniać, że mnie wysłucha, że jest do mojej dyspozycji, że jest moim
przyjacielem i że zawsze mogę na niego liczyć.
Z całej siły kopnęłam
kamyk na żwirowej drodze. Musiałam ochłonąć, dlatego postanowiłam rozejrzeć się
po okolicy. Jak na nadmorską miejscowość w okresie letnim, zbyt dużo turystów
to tutaj nie chodziło. I bardzo dobrze, bo jak ostatnio byłam na Bałtykiem, a
dokładniej to w Mielnie, to nie można się było nigdzie ruszyć, tyle ludzi kręciło
się wokół. A ilu Niemców! Głowa mała. A ja nigdy nie przepadałam za tłumami, bo zawsze można się wśród nich
zgubić, do czego miałam niesamowitą tendencję.
- Co jest, Mała?
– usłyszałam nagle nad swoim prawym uchem, przez co złapałam się za klatkę
piersiową z przestrachu. – Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć.
- Co ty tu
robisz? – zapytałam Zbyszka, próbując unormować akcję serca i po cichu licząc,
że nie będzie mnie maltretował, dlaczego mam w tej chwili taki zły humor.
- Widziałem, jak
wściekła trzasnęłaś drzwiami domku twojego i Błażeja, po czym poszłaś w
nieznanym kierunku. Nie chciałem, abyś się gdzieś zgubiła – odpowiedział mi.
- Od kiedy ty
tak o mnie dbasz? – zapytałam z nieśmiałym uśmiechem, patrząc na niego
podejrzliwie.
Wiecie, przezorny zawsze ubezpieczony. A nie wiadomo, czy Zbyszek czegoś ode mnie nie chce, skoro jest w tej chwili dla mnie taki miły.
- No co ty, już
zapomniałaś? – oburzył się Bartman. – Ja zawsze o ciebie dbałem, wciąż dbam i
dbać będę. A więc, co znowu Młody powiedział, bądź zrobił, że cię tym tak
wkurzył? – zainteresował się siatkarz.
- Nieważne –
machnęłam na to ręką. – Poradzę sobie z tym sama.
- Oj, Tośka,
Tośka… jak ty mnie nie doceniasz – zaśmiał się Bartman, jednak nie skończył rozpoczętego
przez siebie wątku. – Nie chcesz mówić, to nie mów, ale pozwól, że ci
potowarzyszę. Wspólne poznawanie okolicy jest dużo lepsze niż to samotne, nawet
jeśli spaceruje się w milczeniu – podzielił się ze mną swoimi refleksjami.
- Jak tam sobie
chcesz – mruknęłam, nie mając ochoty na sprzeczki, bo co za dużo to nie zdrowo.
A poza tym wiedziałam, że nie mam z nim jakichkolwiek szans, bo gdy się uprze,
to jemu się nie przegada. – Tylko nie rozumiem, dlaczego chcesz spacerować ze
mną, a nie z Asią.
Zbyszek się
zamyślił, kiedy tylko usłyszał moje stwierdzenie.
- A bo się
trochę posprzeczaliśmy… - przyznał po chwili.
- Coś widzę, że
te wakacje niedobrze się dla nas zaczynają… – mruknęłam. – To o co poszło? –
zainteresowałam się.
- Nie chcę ci
dokładać problemów – Zibi jakoś próbował się wymigać.
Ale ja byłam bardzo do
niego podobna. Jak się uprę, to mi się nie przegada. I choćby nie chciał mi nic powiedzieć,
to i tak to z niego wyciągnę. Choćby siłą.
- Właśnie mów.
Odciągnij mnie od problemów.
Zbyszek
przyjrzał mi się przez chwilę, po czym westchnął ze zrezygnowaniem.
- Pokłóciliśmy
się o ciebie – odpowiedział mi z wahaniem.
Gdybym coś piła
w tym momencie, to na pewno bym się zachłysnęła. Ale że niczego nie piłam, to
nie mogłam tego zrobić. Za to zatrzymałam się gwałtownie na środku chodnika,
przez co osoby idące za mną, wpadły na nas. Kiedy tylko już przeprosiłam
przechodniów za swoją nieuwagę, mogłam wreszcie spojrzeć wielkimi oczami na
Zbyszka, by wyrazić tym swoje zdziwienie.
- O mnie? –
spytałam, jakbym go nie zrozumiała.
- No… tak. Bo
Asia jest o ciebie zazdrosna – wyjaśnił mi Zibi, oglądając w tym momencie swoje
buty z wielką uwagą.
- Przecież to
nonsens! – krzyknęłam oburzona.
- Ty to wiesz i
ja to wiem, ale Asia niekoniecznie.
Nie wiedziałam,
co mam mu odpowiedzieć na te słowa. Czułam jednak, że nie mogę tego tak zostawić,
że coś powinnam zrobić. Nie chciałam być powodem rozstania tak dobranej pary,
bo musicie wiedzieć, że Asia i Zbyszek naprawdę do siebie pasują. Bartman nigdy w życiu nie znajdzie
takiej kobiety, która by z nim, z jego pomysłami i humorami wytrzymywała tak
dobrze jak Asia. Zwłaszcza, że to był powód wyssany z palca.
I nagle wpadłam
na genialny plan. Już wiedziałam, co zrobimy, w jaki sposób uświadomimy Aśce,
że nie ma powodów, aby być o mnie zazdrosną. Boże, w ogóle jak to brzmi? Zazdrosna?
O mnie? No śmiech na sali!
- Oho, po twojej
minie widzę, że masz już jakiś pomysł – w moim rozmyślaniu przerwał mi Bartman.
- No pewnie, że
mam. Ja bym miała nie mieć? – zaśmiałam się. – Zobaczysz, damy Aśce nauczkę. Już
nigdy więcej nie będzie o mnie zazdrosna.
- Wiesz, że cię
uwielbiam? – zapytał Bartman, a ja pokiwałam głową z uśmiechem. – No to jaki
jest plan? – zainteresował się.
Skoro był
zainteresowany, to mu go zdradziłam. A on na niego przystał bez zbędnego przekonywania go o jego słuszności. Bo ufał mi, że wiem co robię. A potem
spacerowaliśmy sobie po okolicy aż do zachodu słońca.
_________________________
Ostatnio
mi się nudziło, więc zamiast usiąść i rysować techniczne rysunki na grafikę
inżynierską, ja usiadłam i zaczęłam bawić się w grafika, ale komputerowego.
Stąd nowy wygląd bloga. Może być? Mnie osobiście bardziej się podoba od
poprzedniego, ale w swoich opiniach nie musicie sugerować się moją odpowiedzią.
Wręcz nie powinniście.
Ściskam
was serdecznie.