„czuję
jak bezgłośnie
wymykasz mi się z rąk”
wymykasz mi się z rąk”
- Oho, nasza
księżniczka się wreszcie obudziła i postanowiła do nas dołączyć – na powitanie
zostałam uraczona słowami, jakby żywcem wyjętymi z ust Błażeja, jednak
wypowiedzianymi przez roześmianego Zbyszka.
Pokazałam mu
język, a ten tylko pokręcił przecząco głową. Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć,
nie mając zamiaru dać mi spokoju, jednak przerwał mu Błażej, który podszedł do
mnie i objął mnie opiekuńczo ramieniem.
- Nie czepiaj
się jej – powiedział do Bartmana. – Jak się czujesz? – spytał ciszej, abym
tylko ja usłyszała jego słowa.
Wyobraź sobie
osobę, która się ciebie zawsze czepia. Jesteś do tego przyzwyczajony i nie masz
nic przeciwko temu, bo te zaczepki cię nie obrażają w żadnym stopniu. To jest
po prostu takie przyjacielskie przekomarzanie się, czasem trochę irytujące, ale
w ostateczności nawet zabawne. Aż tu nagle ta sama osoba, która zawsze robiła
sobie z ciebie żarty, staje w twojej obronie, mimo że spodziewałeś się, że to
właśnie ona ci dogryzie. Wyobraziłeś sobie taką sytuację? Tak? Wiesz już więc,
jaką w tej chwili miałam zdezorientowaną minę.
- W porządku –
odpowiedziałam niemrawo, a to wszystko przez zaskoczenie jego zachowaniem.
Widząc, że Błażej nie bardzo mi wierzy, postanowiłam bardziej przekonującym
tonem dodać: - Naprawdę.
- A ten koleś,
co teraz z tobą szedł, to był wczoraj z tobą w klubie? – zainteresował się
młodszy Kubiak.
- To jest ten,
który zniknął po godzinie. I powodem tego była tamta dziewczyna – wskazałam mu
brodą na blondynkę, leżącą na leżaku kilka metrów dalej.
Wszyscy podążyli
tam wzrokiem.
- E, nic
ciekawego – prychnął Błażej, oceniając dziewczynę.
- Wiesz, że
dokładnie to samo pomyślałam? – zaśmiałam się, czochrając go po włosach.
- Przestań! –
pisnął Młody, poprawiając swoją misternie ułożoną fryzurę. – A to gdzie jest
ten twój przystojniak? – zapytał po chwili.
Zrobił to o
wiele głośniej niż powinien był zrobić.
- Stoi obok mnie
– powiedziałam najpoważniej jak umiałam to zrobić w tej chwili.
- Nie ten
przystojniak – zaśmiał się Błażej. – Chodzi mi o tego drugiego, o architekta.
- A, o Aleksa! –
wykrzyknęłam, uderzając się w czoło, udając, że nie miałam pojęcia o kim on do
mnie wcześniej mówił. – Właśnie orzyguje temu blondynowi łazienkę – roześmiałam
się.
- Ktoś tu ma
mocną głowę – pochwalił mnie Zbyszek, przysłuchując się naszej rozmowie.
Trudno było tego
nie robić, skoro stoimy obok nich, a do tego Młody jakoś swoim tonem głosu nie
dbał o zbytnią dyskrecje, jakby chciał, aby ktoś to usłyszał. Ale nie chcę go o
nic oskarżać, broń Boże. Tak tylko głośno myślę.
- A jak –
wypięłam dumnie pierś przed siebie. – O, budujesz zamek! – krzyknęłam po
chwili, zauważając budowlę z piasku stojącą obok naszego legowiska i chcąc to
wykorzystać do zmiany tematu. – I to beze mnie? – obraziłam się. A raczej
udałam, że się obrażam.
- Zacząłem bez
ciebie, ale to są tylko fundamenty. Resztę zrobimy już razem – zapewnił mnie
Błażej, orientując się, że już nie mam ochoty na ten temat rozmawiać i
pociągnął mnie za rękę w kierunku piaskowej budowli.
Zbyszek jest
moim masterem. Zdecydowanie. Wiecie co zrobił? Zabrał ze sobą hamak! Co prawda,
podobno całkiem przypadkowo, ale przecież liczy się gest. Nie mam racji? A
wyszło to dzięki Aśce, która szukała dzisiaj czegoś w bagażniku ich samochodu i
go znalazła zakopanego na spodzie zabranych przez nich pakunków. A ja od razu
rozkazałam mu go zawiesić i zarezerwowałam dla siebie miejscówkę. No co, chyba
coś mi się od życia należy po takiej intensywnej „budowie”, którą miałam
dzisiejszego przedpołudnia? Bo jakieś trzy godziny budowałam z Błażejem naszą
fortecę. I mimo że chłopak wciąż podważał moje decyzje i mi przeszkadzał, zamek
wyszedł nam cudowny. Chyba najlepsza, jaką zbudowaliśmy w życiu. Bo my niezależnie,
gdzie dana plaża się znajduje, bierzemy ze sobą wiaderka i łopatki i budujemy.
Taka nasza mała tradycja. Potem przez kolejne półgodziny wszyscy robiliśmy
sobie z nią zdjęcia, by ostatecznie twierdzę zniszczyć. A była taka piękna!
Obraziłam się za to na chłopaków, bo to oni ją rozwalili, po czym wróciłam zła
do domku. Ale tym hamakiem to mnie trochę ubłagali. I teraz będę się wylegiwać
przez cały wieczór, mając wszystko gdzieś. A co, kto mi zabroni?
Reszta tymczasem
się rozpierzchła. Błażej ze Zbyszkiem poszli na miasto się najeść, bowiem
zgodnie stwierdzili, że dzisiejsza obiadokolacja w stołówce była
niewystarczająca ich potrzebom. Asia zamknęła się w pokoju i przez Skype
rozmawiała ze swoim bratem o jakiś ważnych sprawach. Nie wnikałam w to. A
Michał z Justyną poszli na spacer. Ech, ci zakochani. Czasami są strasznie
wkurzający, zwłaszcza, jeśli podkochujesz się w jednym z nich…
I tak sobie
leżąc, i rozmyślając na temat tego wszystkiego, co się ostatnio działo, doszłam
do wniosku, że najwyższy czas przystopować. Dać sobie spokój, bo nie warto
czekać na coś, co nie ma prawa się wydarzyć. Michał dał mi wyraźnie do
zrozumienia, że nie mam na co liczyć. Czas więc wrócić do dawnej siebie. Zapomnieć.
Przestać robić sobie nadzieję. Bo to tylko wyniszcza mnie od środka. Dlatego od
dziś Michał już mnie nie obchodzi. Oczywiście, będę się z nim przyjaźnić, tak
jak do tej pory on widział relację pomiędzy nami, ale z mojej strony nie będzie
już niczego więcej. Wiem, że z początku nie będzie mi łatwo przebywać w jego
towarzystwie na takich zasadach, ale ja miałabym nie dać rady?
I postanawiając
sobie to, tak po prostu zasnęłam.
Gdy Tośka spała
sobie w najlepsze na hamaku, z pobliskiego fast-food wrócili Zbyszek i Błażej. Zadowoleni,
bo wreszcie w pełni najedzeni, usiedli na krzesłach przy stoliku przed jednym z
zajmowanych przez nich domkiem, otworzyli sobie piwo i z tematów sportowych
nagle przeszli na dziewczynę.
- Powiedz mi,
jak Tośka znosi to, co się teraz dzieje między Justyną a Michałem? –
zainteresował się nagle Zbyszek, upijając kolejny łyk z butelki.
- Sam widzisz,
jak. Wczoraj wróciła kompletnie pijana. Dawno jej takiej nie widziałem… –
poskarżył się mu Błażej. – Zawsze była rozrywkowa, ale dawno tak bardzo nie
zabalowała, jak wczoraj. Ostatnio zdarzyło jej się to bodajże w Warszawie…
- A co w tym
złego? – Bartman nie bardzo rozumiał.
- Bo jest to
sygnał, że przestaje sobie radzić z rzeczywistością. Gdy nie chce się czymś
przejmować, gdy chce o czymś zapomnieć, to właśnie tak się zachowuje – wyjaśnił
mu. – A najgorsze jest to, że kompletnie zamknęła się w sobie i nie chce ze mną
gadać. Twierdzi, że Michał ją już nie obchodzi, ale przecież nie jestem ślepy,
widzę co się dzieje.
- Ty to widzisz,
ja to widzę, szkoda tylko, że Michał jest taki ślepy – mruknął Zbyszek. – Uważa
się za takiego specjalistę od kobiet, a nie widzi jak Tośka go traktuje. Wiesz,
kiedy zorientowałem się, że z jej strony to coś więcej niż przyjaźń, próbowałem
go jakoś naprowadzić na ten trop. Bo przecież nie mogę mu powiedzieć wprost,
inaczej Tośka mi łeb ukręci, a przed Michałem wszystkiego się wyprze i wyśmieje.
I zamiast im pomóc, zepsuję całą sprawę…
- Właśnie to
jest w tym wszystkim najgorsze – potaknął mu Błażej. – Wiele razy już miałem to
na końcu języka, jednak musiałem się w niego ugryźć, by nic mu nie powiedzieć. A
gdy widzę jak ona się męczy… wiesz, jaka jest. Wszystko dusi w sobie, a
przecież dla niej to nie jest łatwa sytuacja.
- Oni oboje się
męczą, przecież widać, że Tośka też nie jest Michałowi obojętna, tylko głupi
ubzdurał sobie, że to ty będziesz z Czarną i on nie może się w to mieszać –
powiedział ze zrezygnowaniem Zbyszek.
- To mnie
śmieszy trochę – uśmiechnął się pod nosem Błażej. – Skąd mu się to w ogóle
wzięło? Przecież tyle razy mówiłem mu, że Tosia to jest moja siostra, nikt
więcej. Ale on wie swoje. Dokładnie jak Tośka.
- Pasują do
siebie jak ulał – przytaknął Zibi ze śmiechem. – Wiesz, nie rozumiem tylko
jednego. Dlaczego ona o niego nie walczy? Przecież Michałowi na niej zależy,
tylko trzeba mu to uświadomić, a Tośka zachowuje się w stosunku do niego
przeróżnie, więc trudno ją rozgryźć.
- Mi cały czas
powtarza, że jej żelazną zasadą jest to, aby się za facetem nie uganiać, bo to
nie leży w jej kompetencjach – powiedział poważnie Błażej. – Ale ja myślę, że
tu chodzi o coś innego.
- O co? –
zainteresował się Bartman.
- Ona się boi
odrzucenia. Wiesz, Tośka była dla swojego ojca najważniejsza, aż nadszedł
moment, w którym się mu po raz pierwszy postawiła. Nagle przestała robić to, co
on jej kazał, przestała iść wytyczoną przez niego ścieżką, bo się w tym po
prostu nie czuła. I wtedy wszystko się zmieniło, nagle przestała być dla niego
ważna – tłumaczył mu. – Rozumiesz?
- Nie do końca…
- przyznał Zibi.
- Tośka się do
tego nigdy nie przyzna, ale ja wiem, że boi się, iż kolejny raz zostanie
odrzucona przez osobę, którą bezgranicznie kocha. Dlatego jawnie nie walczy o
Michała – podzielił się z nim swoją tezę. – I jak ją znam, to za chwilę
kompletnie da sobie spokój…
- I taką piękną
parę szlag jasny trafi – mruknął Zibi, otwierając drugie piwo. – Michał to
idiota. Przecież Justyna nie jest dla niego. Znudzi mu się prędzej niż wszyscy
myślimy.
- Ty o tym
wiesz, ja o tym wiem…
- Aśka o tym wie
– dorzucił Zibi.
- Właśnie! Ale
mój brat jest przecież najmądrzejszy, nie przegadasz mu – westchnął Błażej. –
Wiesz czego się obawiam najbardziej?
Bartman pokręcił
przecząco głową.
- Że kiedy
zorientuje się, iż to Tosia jest miłością jego życia, może być już za późno –
wyjaśnił mu Michał. – Ona już straciła cierpliwość, widzę to wyraźnie.
- Nie możemy do
tego dopuścić – zerwał się nagle z miejsca Zbyszek. – Musimy coś zrobić, aby
ich połączyć ze sobą.
- Tylko co? –
westchnął ze zrezygnowaniem Błażej. – Już tyle razy próbowałem przeróżnych
sposobów, ale jak widać nieskutecznie. Jedna uparta, drugi ślepy, co my z nimi
mamy? – westchnął, zaczynając drugą butelkę złotego płynu.
- Może Asia coś
wymyśli? – mruknął Zibi, ponownie siadając na swoim miejscu.
- Nie ujmując
nic naszej trójce, ale do takich spraw najlepsza jest Tośka – powiedział z
przekonaniem Błażej.
- Niestety, masz
rację – przytaknął Zbyszek, upijając kolejny łyk. – Szkoda tylko, że tym razem
Czarna nam nie pomoże…
Spanie na hamaku jest fajne, o ile ma się
normalnych znajomych. Było mi wygodnie, aż do momentu w którym ktoś mnie
bezpardonowo stamtąd nie zrzucił. Nie dość, że zostałam brunatnie wyrwana ze
snu, przez co nie kontaktowałam ze światem i nie miałam szybkiej reakcji, to
jeszcze obiłam sobie kość ogonową. Błażej zarzekał się, że nie zrobił tego specjalnie,
że po prostu stracił równowagę, chciał się oprzeć i tak jakoś wyszło. Tylko
dlaczego nie wierzę mu w ani jedno jego słowo? Wypił dwa piwa i już by tracił
równowagę? Dobre sobie. Gdybym go nie znała, to może i bym w to uwierzyła, ale
że go już trochę znam, to wiem, że ma mocniejszą głowę, niż mówi.
Ale nie
wyżywałam się na nim w żaden sposób, bo to nie miało najmniejszego sensu. Poza
tym, wydawało mi się, że Błażej specjalnie to zrobił, bo chciał mnie
zdenerwować, licząc, że wtedy rozwiążę mi się język. Znał mnie, więc wiedział,
że w nerwach mówię prawdę. Tym razem jednak nie dałam się mu podejść, tylko go
po prostu zignorowałam.
- Wiecie co? –
rzucił Zbyszek, gdzieś przed dwudziestą drugą, gdy wszyscy siedzieliśmy na
dworze i oganialiśmy się od komarów, nie mając zamiaru iść spać. – Mam ochotę
na kiełbasę z ogniska.
A musicie
wiedzieć, że jak ktoś coś w naszym towarzystwie powie, to za chwilę wszystkim
się ta zachcianka udzieli.
- To może
zrobimy jakieś ognisko? – zaproponował Błażej.
- A gdzie ty tu
chcesz ognisko palić? – wyśmiałam go.
Wciąż mu nie
zapomniałam tego, że kilka godzin temu mnie zrzucił z hamaka, więc każda okazja
do jawnego skrytykowania go w tej chwili była dla mnie radością.
- A co, masz
lepszy pomysł? – obruszył się od razu.
Och, jak ja
kocham się w niego zaczynać!
- No, nie
pomyśleliśmy, żeby zabrać grilla ze sobą – stwierdził Michał, wtrącając się do
rozmowy, żeby jakoś załagodzić sytuację między nami.
Zna nas oboje
doskonale, więc wie, że sobie nie odpuścimy, choćby nie wiem co.
- Ale kto mógł
wiedzieć, że Zibi będzie miał takie zachcianki? – zaśmiała się Aśka, głaszcząc
go czule po głowie.
- Przecież tu
jest kamienny grill – rzuciłam od niechcenia, dopijając piwo. – Trzeba tylko iść
i się dowiedzieć, czy nikt sobie niczego na noc nie zaplanował, bo z tego co
widzę, to wciąż jest pusty.
- Dlaczego
mówisz o tym dopiero teraz? – zdziwił się Błażej.
- Woleliście ponarzekać,
to nie chciałam wam przeszkadzać – rzuciłam beztrosko.
- Jesteś
genialna! – krzyknął Zbyszek i ucałował mój policzek, także nie chcąc, abym
Młodego zrównała z ziemią.
A na to się
zanosiło.
- Widzisz, można
mnie docenić, a nie od razu rzucać docinkami – pokazałam Błażejowi język.
- Ziomki, posprzeczacie
się później – rzuciła Aśka, widząc, że Błażej otwiera już usta, by mi odpowiedzieć.
– Teraz Tośka pójdzie się dowiedzieć, czy grill jest wolny, ja i Justyna
pójdziemy do spożywczego, Błażej po jakiś węgiel, a Zibi z Miśkiem po alkohol –
rozporządziła, jak rasowa przywódczyni.
Nikt się już nie
sprzeciwiał, tylko wszyscy skinęli głowami i rozpierzchli się po ośrodku i jego
okolicach.
Impreza naprawdę
była niezła, mimo że zorganizowana spontanicznie. Ale dlaczego ja się temu dziwię?
Jeśli bierze w niej udział moja osoba, nie może być inaczej. Z początku było
nas sześcioro, ale z każdą chwilą ilość grillujących się powiększała, mimo że
tego nie planowaliśmy. Większość ludzi, zamieszkujących okoliczne domki,
zostali przywołani tutaj zapachem pieczonych kiełbasek. Wszyscy dziwili się, że
można tu sobie za darmo zrobić grilla. Ba, nikt nie zauważył, że kamienny grill
w ogóle tu stoi! Albo ludzie są ślepi, albo ja jestem jakoś dziwnie
spostrzegawcza.
Była druga,
kiedy powoli ekipa zaczęła się zmniejszać. Wielu już miało dosyć piwa i
kiełbasek i to było ewidentnie widać. Ja też postanowiłam się ulotnić, bo
pijane towarzystwo nie było dla mnie najlepsze, zwłaszcza, że dzisiaj
postanowiłam wrócić do domu kontaktując z rzeczywistością. Nie tak jak wczoraj.
- Tocha –
usłyszałam jakiś szept, gdy wychodziłam z placu, na którym zorganizowaliśmy
dzisiaj grilla.
Rozejrzałam się
dookoła siebie, ale nikogo nie zauważyłam. Było ciemno i ani jednej żywej duszy
obok mnie. Tylko w oddali paliły się światła, ale to tam właśnie ludzie jeszcze
się bawili. Wzruszyłam więc ramionami i ruszyłam dalej.
- Tocha – nawet
nie zdążyłam zrobić dwóch kroków, a ponownie usłyszałam swoje imię. – Tutaj, na
dole – dodał owy osobnik po chwili.
Spojrzałam więc
w dół. Chwilę mi zajęło, aby w tej ciemności wyostrzyć sobie obraz i zauważyć
leżącą tam postać. To był Michał. Ukucnęłam szybko obok niego.
- Co tu robisz?
– spytałam.
- Leżę –
odpowiedział mi z uśmiechem.
- A dlaczego
akurat tutaj? Przecież ktoś ci może zrobić krzywdę – szepnęłam.
- Zmęczyłem się
życiem – oznajmił mi poważnie. – Ale to miłe, że tak się o mnie troszczysz.
- Ktoś musi –
uśmiechnęłam się.
Wyciągnęłam w
jego kierunku dłoń, aby pomóc mu wstać.
- Nie uniesiesz
mnie – powiedział Michał pewny swego, kiedy zauważył mój gest.
- Widać nie
znasz jeszcze moich możliwości – zaśmiałam się.
Kubiak chyba
miał mi zamiar udowodnić, że się mylę. Co prawda podał mi rękę i pozwolił sobie
pomóc, ale nie ułatwiał mi sprawy. Ja też nie byłam najtrzeźwiejsza, a on
zamiast mi pomóc, raczej przeszkadzał. I pewnie dlatego skończyło się to na
tym, że oboje leżeliśmy w tym prowizorycznym rowie.
- Widzisz,
mówiłem – śmiał się Michał w najlepsze.
Jego twarz była
w tej chwili zdecydowanie zbyt blisko mnie. Jego oddech owionął moją twarz. Ale
nie ma się czemu dziwić, skoro na nim leżałam. Najgorsze w tym wszystkim było,
że moje serce biło jak oszalałe na te wydarzenia. Na całe szczęście, było
ciemno, a Michał był pijany, więc mogę liczyć na to, że nie zauważył reakcji
mojego ciała na jego obecność.
- Bo mi
przeszkodziłeś – dźgnęłam go w bok, starając się zachować naturalny wyraz
twarzy, by nie pokazać mu, jak bardzo na mnie działa. – Wstajemy – zarządziłam,
próbując podnieść się z niego.
- Ale co, źle ci
tu ze mną? – uśmiechnął się cwaniacko, przytrzymując mnie za rękę.
Michał w ogóle
mi nie pomagał. Jak ja mam się odkochać, skoro on tak się zachowuje w stosunku
do mnie?
- Nie, ale
lepiej, żebyśmy się położyli gdzieś indziej, co? – podpuściłam więc go, widząc,
że inaczej sobie z nim nie poradzę.
Michał potaknął
mi zamaszyście głową i mnie puścił. Po chwili oboje staliśmy już na nogach. A
raczej ja stałam, a on opierał się o moje ramie. Ciężko mi się szło z takim obciążeniem,
bo przecież Michał do najlżejszych ludzi nie należał. Jakoś się jednak
posuwaliśmy do przodu.
- To gdzie cię
zaprowadzić? – zapytałam.
Musiałam
przerwać milczenie trwające pomiędzy nami, by Kubiak skupił się na myśleniu, a
nie na bawieniu moimi włosami. Rozpraszał mnie tym i naprawdę ciężko mi było
się skupić na czymkolwiek.
- Nie wiem – odpowiedział
mi z rozbrajającą szczerością, przestając się bawić moimi włosami i wpatrując
przed siebie.
- Chyba muszę
cię odprowadzić do twojej kobiety – westchnęłam. – Choć sama nie wiem, gdzie
ona się podziewa – mówiłam bardziej do siebie, niż do niego.
Nie widziałam
Justyny dość długo. Kręciła się obok Michała gdzieś do północy, a później
zniknęła. Właśnie wtedy, gdy Kubiak przestawał być najtrzeźwiejszą osobą.
Myślałam, że się obraziła na niego, iż z dużo pije i poszła do domku, ale w
środku było ciemno, a gdy pociągnęłam za klamkę, drzwi ani drgnęły.
- Tosia… -
szepnął Michał. – Mogę cię o coś zapytać?
Przytaknęłam,
niezbyt zastanawiając się nad tym, bo właśnie po kieszeniach jego spodni
szukałam kluczy, by móc go wprowadzić do środka.
- Jesteś
szczęśliwa? – zapytał niezwykle poważnie, jak na swój stan.
- W jakim
sensie? – zdziwiłam się, prostując się nagle i patrząc mu w twarz.
Starałam się
trzymać swoje nerwy na wodzy i nie pokazywać mu po sobie jakichkolwiek emocji.
Może i był pijany, ale znam go już trochę i wiem, że mimo to pamięć następnego
dnia ma dobrą. Dlatego lepiej było nie dać mu żadnych powodów do jakichkolwiek
podejrzeń.
- Słyszałem, jak
dzisiaj Błażej rozmawiał z Zibim, że się zakochałaś – wyjawił mi.
Przeklęte dwie
paple! Nie umieją trzymać języka za zębami! Jeszcze trochę, a wszyscy będą
wiedzieć, że kocham Michała. Och, chyba będzie trzeba im obciąć języki, bo
inaczej nigdy nie mogę być pewna, że dochowają mojej tajemnicy.
- Michał –
szepnęłam odrobinę rozdrażniona – to nie jest twoja sprawa.
No właśnie, bo
co go to obchodziło? To nie był jego interes. Ma swoje życie i swoją Justynę,
więc niech się tym zajmie, a nie mną. Po co on się tak mną przejmuje? Przez to
w mojej głowie robi się zbyteczny zamęt. Naprawdę czasem trudno jest go rozgryźć...
- Ale ja cię nie
pytam, w kim się zakochałaś, tylko czy jesteś z nim szczęśliwa? – uparcie
drążył temat Michał.
- A ty jesteś
szczęśliwy? – odbiłam piłeczkę, nie mając zamiaru odpowiadać mu na jego pytanie.
Liczyłam po
cichu, że zrezygnuje z tego przesłuchania.
- Zmieniasz
temat – stwierdził Michał, na moje nieszczęście nie mając zamiaru ustąpić. –
Czyli ten cały Aleks cię nie uszczęśliwia.
- Ale ja nie
jestem z Aleksem – zaprzeczyłam pospiesznie. – Skąd ci to w ogóle przyszło do
głowy? – zdziwiłam się.
- No przecież to
on jest tym twoim przystojniakiem, nie? – niezbyt rozumiał.
- Tak, ale Aleks
to tylko taka wakacyjna znajomość, która nie ma prawa przetrwać – zaczęłam. –
On mieszka w Warszawie, ja z wami z Żorach, to nie miałoby sensu.
- To… ja już nic
nie rozumiem – przyznał się Michał.
- Nie musisz –
westchnęłam, przekluczając wreszcie klucz w zamku i wchodząc do środka. – Ja
sama tego nie rozumiem – szepnęłam.
- Ej, co jest? –
spytał zaskoczony Michał. – Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- To miłe, ale w
tej sprawie mi nie pomożesz – powiedziałam, pomagając mu usiąść na łóżku. – Po
prostu zakochałam się w facecie, który mnie nie zauważa i muszę nauczyć się z
tym żyć. Tyle – dodałam, unikając jego wzroku.
Powiedziałam to
tylko dlatego, żeby dał mi spokój. Wiedziałam, że nie ustąpi, jeśli mu
czegokolwiek nie zdradzę. Wolałam więc mieć to za sobą. Poza tym był pijany, a
to był najlepszy moment na takie wyznania, bo wtedy nie jest aż tak
spostrzegawczy jak zawsze.
- To widać, że ten
facet na ciebie nie zasługuje, skoro jest tak głupi, że nie dostrzega takiej
wspaniałej osoby, jaką jesteś. Nie warto sobie nim zaprzątać głowy – powiedział
Michał, łapiąc mnie za rękę i sadzając obok siebie.
Żebyś ty tylko wiedział,
o kim właśnie mówisz…
- Masz rację.
Ale fajnie, że choć tobie z naszej dwójki się układa – uśmiechnęłam się pod
nosem, starając się zabrzmieć jak najbardziej prawdziwie.
- Tosia… -
zaczął Michał. – Ja nie wiem…
- Połóż się
spać, dobrze? – powiedziałam, całując go w policzek. – Porozmawiamy o tym jutro.
Lepiej żebyś wypoczął, bo jutro będziesz miał kaca.
Kubiak mi
przytaknął, rezygnując z rozmowy i posłusznie kładąc się do łóżka.
- A nie mogłabyś
tu zostać? – zapytał, widząc, że chcę wyjść.
- Poszukam
Justyny i powiem jej, ze tu jesteś – obiecałam mu jeszcze, po czym zgasiłam
światło i wyszłam z domku.
A wtedy mogłam
płakać do woli, nie narażając się na kłopotliwe pytania z niczyjej strony.
____________________________________
Naprawdę miło mi
się czyta Wasze komentarze, a fakt, że jest Was coraz więcej niezwykle mnie
cieszy. Poza tym fajnie się czuję ze świadomością, że nie potraficie Michała
rozgryźć, bo właśnie taki miałam cel. A więc oznacza to, że jednak nie piszę aż
tak źle, skoro w jakiś sposób potrafię
realizować swoje założenie.
Ciekawy rozdział, bardzo :) Michał znów mnie zaskoczył :o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
starszy Kubiak to straszny dupek! Bo nie dość, że zachowuje sie jak zachowuje to nie zdaje sobie sprawy jak bardzo rani Tośkę. Aż mam ochotę mu nakopać do tyłka. Antonina za to świetnie z tego wybrnęła. Nie mogła dalej drążyć tego z Michałem.
OdpowiedzUsuńBagatela Justysia to pewnie gdzieś dorzuca do pieca.
Wiesz jak fajnie czyta mi sie to opowiadanie? Sama nie wiem czemu, po prostu jest takie ahhh!!
Bagatela trzeba ten plan spotkania wcielić w życie! I to czym prędzej. Daj znać a sie ugadamy ;)
Hej! Trafiłam na Twojego bloga w sumie przypadkowo ale czuję,że zostanę na dłużej ;)
OdpowiedzUsuńGdyby tylko Michał wiedział jak jego zachowanie sprawia przykrość Tosi... ale oczywiście się nie domyśla i nic nie widzi.
Mam nadzieję,że przejrzy na oczy zanim będzie za późno.
Byłaby możliwość żebyś informowała mnie o nowych rozdziałach? gg- 38755299 ;)
Pozdrawiam!
Faktycznie Ci się udało, bo ja go kompletnie nie rozumiem. Niech Zbychu i Błażej zaczynają działać, o.
OdpowiedzUsuńJa też Michała rozgryźć nie potrafię, a Ty piszesz bardzo dobrze! ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, gdzie się Justyna podziewa. Czyżby znalazła sobie nowego towarzysza…?
Tośka na pewno nie wytrwa w swoim postanowieniu, co po części swoim zachowaniem uniemożliwi jej sam Michał. Ja myślę, że on też ją kocha, ale nie potrafi się do tego przyznać i być może sądzi, że Błażej to chłopak Tośki. Mam nadzieję, że przejrzy wkrótce na oczy, bo niedługo może być już za późno.
Pojawił się dwudziesty piąty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
oj Misiek co Ty kombinujesz? Wszyscy w około widzą, że Tośka czuje cos do Michała a ten cymbał ślepy jak kret. Dobrze ich podsumowali jedno uparte, drugie ślepe;p już myślałam, że do czegoś między Nimi dojdzie a tu niespodzianka:/ mam przeczucie, że ta cała Justynka zabawia się z jakimś fagasem:P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Rany, Michał zirytował mnie do tego stopnia, że w pewnym momencie miałam ochotę wstać sprzed laptopa i kopnąć go w tyłek, żeby się obudził, bo sprawia Tośce niemałą przykrość. Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży, bo Tośka to silna dziewczyna. Zresztą, Justyna nie będzie zbyt trudna do wyeliminowania, prawda?
OdpowiedzUsuńDziwny jest ten Michał. Naprawdę. Najwyraźniej potrzebuje solidnej dawki piwska, żeby ogarnąć się jako tako i odważyć na rozmowę z Tośką. Swoją drogą nieco mnie dziwi, że do tej pory starszy z braci Kubiaków i Czarna dogadywali się w sumie bez większego wysiłku, w sposób bardzo swobodny, w lot odgadywali wzajemnie swe myśli oraz byli względnie naturalni, a teraz między nimi wyrosła pewnego rodzaju bariera, której ani ona, ani on nie potrafią przebyć... Zachowują się, jakby odgrywali przed sobą jakieś role, znając celująco napisany przez kogoś innego scenariusz na pamięć. Nie wiem, co o tym myśleć, bo skoro oboje miotają się niczym pantery w klatkach, to chyba coś jest na rzeczy, ale wciąż dokładnie nie wiadomo, co.. Niby miłość ze strony Tośki występuje, niby Kubiak tego nie widzi, ale wydaje mi się, że on bardziej nie chce tego widzieć z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu, tym samym popychając Czarną w otchłań alkoholowego samobiczowania się coraz mocniej i mocniej.. Miłość, w pewien sposób, dość fatalna. Dodam jeszcze, że ciekawa jestem wyniku matactw Błażeja i Zbyszka. Mam nadzieję, iż chociaż oni zmotywują naszych niewydarzonych "miłośników" do większej szczerości... Oby tylko nie prowadzącej do zguby!
OdpowiedzUsuńNaprawdę, Szanowna_L., jeśli kiedyś napiszesz książkę, po czym ją wydasz, to ja na pewno zakupię ją jeszcze przed premierą ;D Czytając Twoje opowiadanie, któremu jestem całkowicie oddana, wywołuje u mnie takie emocje i takie intelektualno-filozoficzne rozkminy jak jeszcze chyba nikt w blogowych Internetach ;DD Dziękuję, dziękuję po stokroć! ;))
pozdrawiam! cmok! cmok! ;D
PS Popołudniu na hiah-hiah.blogspot.com pojawi się nowy rozdział ;)
Durny ten Michał i durna Tosia! Żeby tylko Błażej i Zbyszek coś wymyślili zanim będzie za późno...
OdpowiedzUsuńPojawił się dwudziesty siódmy rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
OdpowiedzUsuń